Po upływie półgodziny Louis opuścił łazienkę. W poszukiwaniu swoich
przyjaciół zajrzał do salonu, lecz zastał tam jedynie Dems i Megg leżącą na jej
kolanach. Chłopak ucieszył się widząc brunetkę w lepszym stanie, niż widział ją
trzydzieści minut wcześniej. Kiedy tylko panna Richards zauważyła jego obecność
w pomieszczeniu nie odpuściła sobie kąśliwej uwagi odnośnie jego wyglądu.
-Coś Ty się tak wystroił jak szczur na otwarcie kanałów?- zaśmiała
się, siadając.
-Bo Twoja siostra...! - zaśmiał się. -Dems... Przyjdziesz teraz, czy
później?
-Jeśli Megg zostanie sama. - blondynka spojrzała błagalnie na
zielonooką.
-Jaka sama? Przecież mam ją...- wskazała na brzuch, który już po
chwili delikatnie pogładziła. -Leć.
Dems uśmiechnęła się szeroko. Pocałowała brzuch Megg, po czym pobiegła
do pokoju Lou. Po około godzinie oboje zeszli na dół. W salonie siedzieli już
wszyscy oprócz Alex. Oboje usiedli jak gdyby nigdy nic. Margaret leżała
przytulona do ciała swojego ukochanego. Powoli przysypiała.
-Dems... Co robiłaś i dlaczego masz na sobie mój sweter?- powiedziała,
otwierając jedno oko.
-Bo go lubię. - blondynka mruknęła przytulając się do Liama, tworząc
między nimi miejsce, które tylko oni mogli widzieć. Wsunęła tam swoją lewą
dłoń.
-Okej, nie wnikam...- mruknęła Megg, kładąc głowę na kolanach
blondyna.
Demi zaczęła patrzeć na twarz Liama. Kiedy ten patrzył jej w oczy,
przeniosła swój wzrok na lewą rękę. Gdy miała pewność, że chłopak też na nią
patrzy, uniosła delikatnie rękaw. Jego oczom ukazał się nadgarstek, a na nim tatuaż
z napisem 'Liam'. Chłopak uśmiechnął się szeroko, nie wierząc w to co zobaczył.
Szybko cmoknął dziewczynę prosto w usta. Blondynka dyskretnie spojrzała na Lou,
po czym puściła mu oczko. Brunet odpowiedział jej lekkim skinieniem głowy i
uśmiechem.
*wieczór*
Kiedy Alex wróciła do domu, zorientowała się, że jej siostra i jej
chłopak już śpią, więc udała się do salonu, gdzie spotkała Liama, Dems oraz
oczywiście Louisa. Chłopak na jej widok uśmiechnął się szeroko. Ona zbyła go
nikłym uśmiechem, po czym klapnęła wygodnie na wielkiej kanapie.
-Jak tam spotkanie? - zapytał ciekawie.
-Owocnie...- uśmiechnęła się sama do siebie.
-Cieszę się. - mruknął jakby sam do siebie pod nosem.
Nagle dziewczyna najzwyczajniej wstała i wyszła z salonu. Starając się
jak najciszej przemieścić się po przedpokoju, by skrzypiącą podłogą nie obudzić
już śpiących domowników, dotarła do swojego pokoju. Delikatnie przymknęła
drzwi, po czym niemal od razu zrzuciła z siebie niewygodną sukienkę. Kiedy była
już w samej bieliźnie, na jej twarzy pojawił się uśmiech. Nigdy nie miała
problemów z nagością. Kochała chodzić bez ubrań. Niestety, dlatego też, że
uwielbiała być w towarzystwie, zawsze musiała męczyć się w ciuchach.
Gdy sięgnęła za plecy, by rozpiąć zapięcie od stanika, usłyszała czyjś
oddech na drugim końcu pokoju. Kiedy się odwróciła jej oczy podwoiły swoje
rozmiary.
-Louis?! Co Ty tu robisz?!- wrzasnęła stłumionym głosem, zasłaniając
swoje piersi.
-Chyba pomyliłem pokój. Ups! - szybko odwrócił się ze śmiechem.
-Matko... Jaki wstyd...- bąknęła pod nosem, szybko narzucając na
siebie luźną bluzkę na ramiączkach.
-Jaki wstyd... - mruknął z uśmiechem.
-Co ty tu jeszcze robisz?!- warknęła zawstydzona.
-Skoro już tu jestem to zostanę- odrzekł, jak gdyby była to normalna
sytuacja.
-Nie widzę takiej potrzeby...- westchnęła przerzucając swoje włosy
przez jedno ramię.
-A ja chciałbym z Tobą porozmawiać. - odwrócił się z zamkniętymi
oczami.
-Nie mamy wspólnych tematów, poza tym jestem zmęczona, więc jakbyś
mógł zostawić mnie samą...
-Tu nie chodzi o wspólne tematy… Mogę już otworzyć oczy?
-Jeśli musisz...- przewróciła oczami, wzdychając. Chłopak otworzył
oczy i uśmiechnął się. Zawstydzona Alex usiadła na swoim dużym fotelu po
turecku, naciągając bluzkę tak, by mieć pewność, że nic nie widać.
-Chciałbym Cię przeprosić. - brunet od razu przestał się uśmiechać.
-Za...?- oczekiwała dalszych wyjaśnień.
-Za to jaki byłem wobec Ciebie od początku mojego przyjazdu. Dziwię
się, że jeszcze mnie nie wyrzuciłaś.
-W sumie racja... Nie wywarłeś na mnie dobrego wrażenia, więc wyjdź.-
powiedziała z grobową miną.
-Nie.
-Teraz widzisz dlaczego Cię nie wywaliłam. Przecież i tak byś nie
wyszedł.
-Nie wyjdę stąd dopóki Cię do siebie nie przekonam. - usiadł wygodnie
na jej łóżku.
- Posłuchaj, Lou... Naprawdę jestem już wykończona i nie mam ochoty na
rozmowy, a zwłaszcza z Tobą...
-No to będziemy sobie leżeć. - uśmiechał się. Czarnowłosa była już tak
zirytowana zachowaniem chłopaka, że wstała, wzięła do rąk jedną poduszkę, po
czym ułożyła się wygodnie na dużym fotelu. Louis cały czas się jej przyglądał.
Przyglądał, ale dziewczyna nawet na to nie reagowała. Leżała z zamkniętymi
oczami, powoli zasypiając.
Brunet ułożył się wygodnie na jej łóżku nadal się przyglądając. Po kilku minutach zupełnej ciszy dziewczyna zasnęła. Całkowicie straciła świadomość, odpłynęła. Zmęczenie wzięło górę. Chłopak widząc to bez wahania wziął czarnowłosą na ręce i delikatnie ułożył na łóżku. Kiedy był pewien, że dziewczyna nadal śpi, złożył na jej czole czułego, krótkiego całusa, po czym wyszedł z pokoju.
Brunet ułożył się wygodnie na jej łóżku nadal się przyglądając. Po kilku minutach zupełnej ciszy dziewczyna zasnęła. Całkowicie straciła świadomość, odpłynęła. Zmęczenie wzięło górę. Chłopak widząc to bez wahania wziął czarnowłosą na ręce i delikatnie ułożył na łóżku. Kiedy był pewien, że dziewczyna nadal śpi, złożył na jej czole czułego, krótkiego całusa, po czym wyszedł z pokoju.
***
Następnego dnia, około godziny dziewiątej Dems została wyrwana ze snu
czułym łaskotaniem w nagi brzuch. Kiedy otworzyła oczy, na jej twarzy pojawił
się promienny uśmiech, gdyż Liam leżał na jej nogach, a jego nos delikatnie
pocierał o jej blady brzuch.
-Dzień dobry...- mruknęła niczym zaspany kot.
-Jak się spało, słońce?- spytał, unosząc swój wzrok na dziewczynę.
-Dobrze, a Tobie? - odpowiedziała nadal zaspana.
-Dosyć krótko- odrzekł, tym samym dziwiąc blondynkę. -Bo wolałem
patrzeć jak słodko śpisz.
Demetria od razu, kiedy to usłyszała schowała swoją całą twarz w
poduszkę.
-Zabieraj tą wstrętną poduszkę!- rozkazał, siadając obok niej.
-Kocham ją. - blondynka mruknęła cicho, nadal nie zabierając poduszki
ze swojej twarzy.
-A ja kocham Ciebie, więc wolałbym patrzeć Ci prosto w oczy. - szepnął
całując bardzo nisko jej nadal nagi brzuch. Blondynka natychmiast podkuliła
kolana, ponieważ Liam łaskotał jej wrażliwy brzuch. -Auć...-jęknął niepewnie
śmiejąc się. Po chwili Dems po prostu zaczęła się śmiać. Ułożyła się jak
najdalej od bruneta przykrywając się kołdrą po same uszy. -Dobrze, już będę
poważny, bo mam do Ciebie małą sprawę...- westchnął.
-Słucham Cię kochanie.- powiedziała, po czym wystawiła w jego stronę
ręce aby ją przytulił. Chłopak bez wahania zrobił to co zasugerowała jego
narzeczona.
-Dzisiaj po południu mamy wykupiony lot do domu... Całkowicie o tym
zapomniałem.
-Dzisiaj jest osiemnasty? - blondynka była w szoku. Czuła się jakby
dopiero wczoraj tu przybyli.
-Tak...- potwierdził szybko.
-A robiło się tak fajnie... - mruknęła smutno jeszcze bardziej
przytulając się do Liama.
-Skarbie, dobrze wiesz, że za jakiś czas możemy wrócić.
-Wiem. Ale zresztą... dwudziestego mam badania. Także i tak musimy
wrócić.
-Więc czas najwyższy się pakować...- szepnął przy samym uchu.
-To pakuj. Ja idę do Megg. Zaraz wrócę i Ci pomogę. - powiedziała
blondynka, pocałowała go w policzek, po czym wyszła z pokoju w samych piżamach.
Kiedy tylko Margaret zobaczyła swoją skąpo ubraną przyjaciółkę, wręcz wyłupiła
swój wzrok poza orbity oczu.
-Demi! Ubierz się!- zawyła ze śmiechem.
-Nie! Po co? - blondynka usiadła na jej kolanach.
-Kochana... brzuch...- mruknęła cicho.
-Przepraszam. - szepnęła cicho schodząc z jej kolan. Od razu zaczęła
masować jej brzuch.
-Spokojnie. Jesteś głodna? Częstuj się. - wskazała na talerz pełen
smakowicie wyglądających kanapek.
-Nie jestem. - powiedziała siadając na krześle obok niej. Brunetka
jedynie uśmiechnęła się delikatnie. -Dzisiaj osiemnasty... - powiedziała cicho.
-To już?- zdziwiła się Megg, patrząc na kalendarz wiszący na ścianie.
-Mhm. - mruknęła smutno.
-O której wyjeżdżacie?- spytała, przejmując smutek od przyjaciółki.
-Siedemnasta.
Gdy ta informacja do niej dotarła, dziewczyna po prostu spuściła głowę
w dół. Demetria natychmiast wstała i mocno przytuliła przyjaciółkę. Żadna z
nich nie chciała rozstania. Nie teraz.
-Będę codziennie dzwonić, odwiedzę Cię za niedługo. Obiecuję
kwiatuszku.
-Mam nadzieje, że za niedługo znowu się zobaczymy. Nie chcę ponownie
stracić z Tobą kontaktu...
-I nie stracisz. Obiecuję Ci to, tak?
W odpowiedzi tylko krótko pokiwała głową. Blondynka pocałowała Megg w
policzek.
-A teraz mój skarb się nie smuci tylko spędzi ze mną tą resztę dnia.
-Dobrze...- skinęła.
-To ja... Lecę się ubrać. - zaśmiała się patrząc na swoje ubrania,
które miała nas sobie. A nie było ich za wiele...
Resztę dnia dziewczęta spędziły w swojej obecności. Większość czasu
straciły na zwykłym wylegiwaniu się w łóżku. Kiedy Liam lub Niall starali się
zbliżyć do swojej drugiej połówki, obie od razu odpychały ich, prosząc o chwilę
prywatności. Gdy nastała chwila, w której Demetria stała już całkowicie
spakowana przy samochodzie, okazało się, że Megg nie ma przy niej. Blondynka
znalazła ją w jej sypialni. A raczej stała pod drzwiami tego pomieszczenia, z
którego wydobywały się różne dźwięki. Blondynka nigdy wcześniej nie słyszała
tej melodii, przez co stała pod drzwiami, nie mogąc przestać wsłuchiwać się w
ten rytm. W momencie, kiedy usłyszała delikatny głos Margaret, na jej twarzy
pojawił się tak promienny uśmiech, że aż sama to poczuła. Piosenka była piękna.
Była wyjątkowa, jak Margaret. Jej tekst wywołał u Dems natłok łez, które już po
chwili wydostały się z jej oczu.
-Megg? - Demetria prawie wyszeptała, kiedy brunetka przestała grać.
Lecz niestety widocznie brunetka nie usłyszała jej, przez co Demetria musiała
powtórzyć. -Megg. - blondynka powiedziała już nieco głośniej.
-Tak?- spytała zielonooka.
-To było piękne. - Demi wciąż stała pod drzwiami, choć spokojnie mogła
wejść. Panna Richards uśmiechnęła się pod nosem i otworzyła drzwi swojej
przyjaciółce, po to by ta mogła dostać się do pomieszczenia. Blondynka wręcz
rzuciła się na Megg mocno ją przytulając. Oszołomiona brunetka wtuliła w siebie
młodszą dziewczynę.
-Sama to napisałaś? - wymruczała w jej włosy.
-Tak...- uśmiechnęła się delikatnie. - Wiem, nie jest to najlepsza
piosenka, ale napisałam ją z myślą o Tobie...
-Jest najlepsza. Dziękuję.
-Nie ma za co...
Nagle blondynka zaczęła cicho łkać. Spuściła głowę, próbując przestać,
lecz nie mogła. Trudno było się jej pogodzić z ponownym rozstaniem.
-Co się stało, kochana? - spytała zdziwiona brunetka, mocniej
przytulając Dems.
-Nie chcę jechać. - jęknęła 'zatapiając się' w niej.
-Przecież jeszcze mnie odwiedzisz... Poza tym, nie musisz jechać...
-Muszę. Za dwa dni mam badania. Wiesz, operacja...- teatralnie
przewróciła oczami.
-Rozumiem, ale odwiedzisz mnie jeszcze zanim urodzę? -uśmiechnęła się
pełna nadziei.
-No pewnie, że tak. Liczę na to, że ty i Niall również do nas
wpadniecie...
-Wiesz… - brunetka od razu spuściła głowę.
-Hmm?
-Ja nie chce tam wracać…tylko Niall jeszcze o tym nie wie.
-Musisz z nim porozmawiać. Znam go, pewnie się na to zgodzi.
- Ale on tak bardzo chciał tam razem ze mną zamieszkać. Szkoda mi, że
popsuję to, co zaplanował.
- Może znajdziecie jakiś fajny domek na obrzeżach Londynu…
- Ale ja nie chcę…- westchnęła.
- Tak, tak wiem o tym.
Dems uśmiechnęła się szerzej, po czym schyliła się do brzucha, czym
lekko zaskoczyła Margaret. Brunetka uśmiechnęła się czule, poprawiając swoją
pozycję.
- Będziesz tęskniła za ciocią?- spytała Dems.
- Coś czuję, że będzie. I to bardzo… - odpowiedziała Megg.
- Odwiedzę Cię za niedługo… - czule pogłaskała jej brzuch.
-Czekamy… Przytul mnie. -mruknęła Megg, prawie płacząc. Blondynka od
razu to zrobiła.
-Nie płacz, nie ma powodu...- próbowała jakoś pocieszyć rozklejoną
dziewczynę, mimo tego, że sama już nie wytrzymywała walki ze łzami.
-Kocham Cię.- brunetka szepnęła cicho.
-Ja Ciebie też, skarbie.
***
Wieczorem Niall, Margaret i Louis znowu zostali sami. Alex nie
uraczyła ich swoją obecnością. Wolała spędzić wieczór ze znajomymi, niż
siedzieć z Tomlinsonem w jednym pomieszczeniu. Z resztą... Nie ma się co
dziwić. Po tym jak ją potraktował miała prawo być obrażona.
Pizza była już w drodze. Horan poszedł spokojnie się wykąpać, a panna
Richards została sam na sam z Louisem. Oboje nie wiedzieli co mogliby
powiedzieć. Początkowo sytuacja była nieco niezręczna, lecz po chwili rozmowy
oboje się rozkręcili.
-To jak... Wygrałam
zakład, prawda?- spytała, pewna swojej wygranej.- Alex nie jest łatwa...
Ostrzegałam cię.
-Pocałowałem ją
wczoraj... To ja wygrałem...
Dziewczyna nie
potrafiła uwierzyć w to, co wydostało się z ust Louisa. Ze zdziwienia uniosła
swoje ciemne brwi, tym samym marszcząc czoło. Nie mogła nic z siebie wydusić.
Patrzyła zdziwiona na uśmiechniętego, dumnego Lou.
-Jak to... Pocałowałeś
ją?!
-Normalnie. -
uśmiechnął się. -W jej pokoju... Na jej łóżku... Kiedy ty już spałaś.
-Nie wierzę
ci...-mruknęła, odwracając swój wzburzony wzrok w stronę telewizora.
-Ma małą gwiazdkę na
lewej piersi...
-A co ma na karku...?-
spytała podejrzliwie.
-Na karku nie ma nic...
-Ma dwa kolczyki,
kolego 'jestem spostrzegawczy, bo noszę przeciwsłoneczne okulary'...- syknęła z
ironią.
-Miała rozpuszczone
włosy... - starał się bronić.
-Cycki zdążyłeś
obczaić, ale pleców i karku nie, tak?! - warknęła. Słysząc pukanie do drzwi
wręcz zerwała się, by do nich iść.- Faceci...- bąknęła pod nosem. Lou zaczął
się z niej śmiać. Po chwili zdenerwowana dziewczyna wróciła do salonu,
poszukując swojego portfela. Niestety okazało się, że nie miała drobnych
pieniędzy, a dostawca pizzy potrzebował właśnie takie, więc dziewczyna zaczęła
szukać portfela jej ukochanego, którego również nie potrafiła odnaleźć wśród
bałaganu, który zostawiła po sobie Dems.
-Szukasz czegoś? -
spytał Lou, który przez dłuższą chwilę obserwował zachowanie Megg.
-Portfela
Nialla...Potrzebuję pieniędzy, a on pewnie miał go w tylnej kieszeni spodni...
Jak zwykle...- westchnęła, rozglądając się po pokoju.
-Zaczekaj. - brunet
szybko wstał, po czym pobiegł do swojego pokoju. Już po chwili w dłoni Megg
znajdował się jego portfel.
Dziewczyna wyjęła ze
środka kilka banknotów, następnie biorąc do ręki pizzę zatrzasnęła za sobą
drzwi. Weszła bardzo powoli do salonu, gdzie już siedział zniecierpliwiony
Louis. Pudełka z pizzą już znajdowały się na stoliku, a ona nadal stała obok,
przyglądając się portfelowi trzymanemu w dłoni.
-Wszystko dobrze? -
spytał, mając już w ręku jedno z pudełek.
-Yy... Słucham?-
oderwała wzrok od skórzanej rzeczy, kierując go na zdziwionego bruneta.
-Pytam czy wszystko
dobrze? Coś nie tak z moim portfelem? - uśmiechnął się delikatnie.
-Nie... Przepraszam,
już ci go oddaję...- mruknęła pod nosem, wysuwając dłoń w stronę chłopaka. Wziął
go od Megg, schował do kieszeni spodni. Dziewczyna usiadła, nadal była
zamyślona. Spojrzała niepewnie na Tomlinsona.
-Megg... - zaczął
chłopak.
-To...- przełknęła
ciężko ślinę, spuszczając wzrok na swoje dłonie.- To portfel Harrego, prawda?
-Tak. - powiedział
cicho, odkładając pudełko na stół. Brunetka wymusiła blady uśmiech. -Powinienem
go wyrzucić. - szepnął pod nosem, na co ona jedynie cicho westchnęła.
-Jaki...- zaczęła
niepewnie, jakby prosiła Lou o pozwolenie na dokończenie pytania.- Harry był
względem ciebie?
-Dla mnie byliśmy w
normalnym, szczęśliwym związku.
-Nigdy nie był wobec
ciebie agresywny? Zaborczy?- spytała.
-Nigdy. - Lou mówił to
wszystko patrząc tępo w podłogę.
-Miałeś wielkie
szczęście...
-Tsa... - mruknął pod
nosem.
-To właśnie ten Harry,
w którym się zakochałam. Uroczy, opiekuńczy, zawsze miły, troskliwy... To
dobrze, że z tobą był taki do końca.
-Co mi z tego, kiedy
przez cały ten czas mnie oszukiwał…
-Jak czułeś się, kiedy
dowiedziałeś się o jego oszustwie?
-Czułem się
zdradzony... Taki... niechciany...
-Chciałeś się na nim
zemścić...?
-W tamtej chwili nie
chciałem nic. Jedyne o czym myślałem to śmierć.
-Teraz już wiem co czuł
Harry, kiedy zobaczył mnie... Ehh...- westchnęła.
-Nie rozumiem.
-Zdradziłam go.
Wielokrotnie. Oszukiwałam go...- szepnęła, spuszczając głowę.- Wykorzystywałam
mężczyzn, uwodziłam ich, po to, żeby dorwać się do ich pieniędzy. A robiłam to
wszystko będąc w związku z nim...- wyjaśniła krótko.
-Przyłapał Cię na tym?
-Przyłapał mnie w łóżku
z jego ojcem... Wcześniej nie wiedział nic.- odpowiedziała, pusto spoglądając
na twarz Lou, która pokazywała wszystkie możliwe emocje. To było jasne, że
chłopak potrzebował chwili, by oswoić się z tymi informacjami.
Dopiero po kilku
minutach jego twarz zmieniła swój wyraz. Pojawił się na niej nikły uśmiech, a
brunet spojrzał na zdenerwowaną Megg.
-Ale to chyba dobrze,
że mamy już to wszystko za sobą, tak?- odrzekł.
-Dobrze, że masz to za
sobą, Lou. To bardzo dobrze.
-My Megg. My.
-On nigdy nie odpuści,
pogodziłam się z tym- stwierdziła.
-Nie wiesz tego...
-Wiem. To jest Harry...
On nigdy nie odpuszcza- rzuciła, szybko podając chłopakowi pudełko z pizzą.
-Jedz zanim będzie całkiem zimne...
Louis uśmiechnął się
blado, zaczął powoli jeść.
-Smacznego- uśmiechnęła
się niepewnie, również sięgając po niewielki kawałek.
-Masz...Ketchup na
nosie... - powiedział Lou po chwili, starał się powstrzymać śmiech.
-Masz biały sos na
wargach i nie narzekam...- mruknęła, wycierając swój nos.
-Zboczeniec... -
mruknął oblizując wargi.
-Sam zacząłeś!- rzuciła
na swoją obronę, a on zaśmiał się pod nosem.
-Jedz sobie spokojnie,
jedz...
-Nie zadław się, ty...
ty...pedofilu, mający chrapkę na moją siostrę! Ja jej powiem, że widziałeś jej
gwiazdkę!
-To sobie mów... Ona
dobrze wie, że widziałem.
-O pocałunku też mam
jej powiedzieć...?
-Ha! Nie pocałowałeś
jej! - krzyknęła ze śmiechem, odkładając pizzę do pudełka.- Przyznaj się!
-Pocałowałem!
-Zaraz do niej
zadzwonię i przekonam się kto ma rację...-stwierdziła, wyjmując telefon z
kieszeni swoich spodni. W bardzo szybkim tempie znalazła numer do Alex.
-Pocałowałem ją w
czoło! A przypominam Ci, że nie umawialiśmy się na pocałunek w żadne konkretne miejsce!
-Ouu... No kurde,
racja... - szepnęła pod nosem. Słysząc Alex produkującą się po drugiej stronie,
niemal od razu nacisnęła czerwoną słuchawkę.- Masz szczęście!
-No właśnie. - mruknął
Lou z uśmiechem.
-Co nie zmienia faktu,
że nadal dla mnie jesteś dupkiem...- mruknęła, nabierając na palec trochę
ketchupu. Kiedy chłopak z oburzeniem odwrócił się w jej stronę, brunetka
przejechała palcem po jego czole, po czym od razu wybuchła śmiechem. Brunet
niemal natychmiast rzucił się w stronę biednej dziewczyny, która już sekundę
później była łaskotana. Nie miała z nim szans. Dopiero, kiedy wzięła do ręki
sos czosnkowy i wycelowała nim prosto w jego spodnie, chłopak na chwilę się
opanował. Lecz gdy Megg próbowała się wyśliznąć, on ponownie zaczął ją
męczyć...
Po niecałej minucie do
salonu wszedł Niall. Widząc swoją ukochaną, leżącą pod jego przyjacielem na
jego twarzy od razu pojawiło się zaskoczenie. Nie mógł uwierzyć własnym oczom.
-Ejj! Dlaczego oboje
jesteście w białej mazi...? Co tu się dzieje?!- wrzasnął. - Jezu, zostawić
dzieci same na kilka minut...
-To Megg zaczęła! - Lou
automatycznie wstał.
-Ale wiesz za to jaka
ta 'maź' jest dobra...- stwierdziła pod nosem, oblizując swoje palce.
-Wiesz...Megg...Zauważyłem...
Że lubisz…- stwierdził Niall.
-No cóż... Chcesz
spróbować?- spytała, wystawiając w jego stronę swoją dłoń. Mina Louisa, oglądającego
całe to przedstawienie była bezcenna.
-Nie, dziękuję. Nie
przepadam. - zaśmiał się sięgając po pizzę.
-To wy tu posprzątajcie,
a ja idę się wykąpać...- uśmiechnęła się beztrosko niczym mała dziewczynka, po
czym opuściła salon. Lou zmierzył ją wzrokiem.
***
Witamy Was serdecznie! Wybaczcie, że tak długo to trwało,ale dużo się u nas działo w ostatnim czasie. Między innymi... Miałyśmy w końcu okazję się spotkać. ;3 Ale nie to jest tu najważniejsze...
Jak rozdział? Spodobał Wam się? Co o nim sądzicie?
Czekamy na komentarze.
Kochamy Was.
Wasze Dems i Megg.