piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 28

Łzy spływały jedna za drugą rzeźbiąc na policzkach dziewczyny mały strumień. Megg położyła głowę na poduszce i nadal bezsensownie patrzyła za okno. W pewnym momencie jej telefon zawibrował i delikatnie przemieścił się po szafce. Margaret przestraszyła się i od razu wzięła komórkę do ręki. Kiedy zobaczyła, od kogo jest otrzymany sms, żałowała, że sięgnęła po telefon. Westchnęła głośno i przeczytała treść sms’a. 


 ‘Dostałem sms-a ze zdjęciem… Czemu płaczesz? Coś się stało?’ –Harry

Margaret przez chwilę zastanawiała się, czy w ogóle powinna odpisać Harry’emu. Po chwili wahania zdecydowała, że to zrobi. Coś tchnęło ją, by odpowiedziała na tę wiadomość…

‘Nie twój zakichany biznes!’ -Megg

‘Czyżbyś się pokłóciła ze swoim Niall’em?’ -Harry

‘Jak już powiedziałam-nie interesuj się tym!’- Megg

‘Kochanie, nie denerwuj się tak, bo coś będzie nie tak z Twoim maleństwem.' -Harry

‘A co Cię tak nagle moje dziecko obchodzi?’- Megg

‘No, bo to chyba moje. Nie pamiętasz już, co się stało?’- Harry


Przed oczami miała każdą chwilę, w której Styles ją wykorzystywał. Każdy moment, w którym wierzyła, ze następnym razem będzie inaczej, że on się zmieni. Wróciła do niej każda sytuacja, w której mu wybaczała. Każde wypowiedziane słowa ‘Kocham Cię’, lub ‘Tęskniłem’. Puste słowa, puste obietnice. Kłamstwa…


‘Pamiętam! Niestety…’ -Megg

‘No widzisz… Wychowamy je razem. Jeszcze zobaczysz…’ -Harry

‘Nie! Nie wychowamy go razem! A poza tym, skoro chcesz je wychowywać to, dlaczego chciałeś się go pozbyć? Wiesz, że prawie poroniłam.’ -Megg

‘Chciałem tylko sprawić Ci trochę bólu.’ -Harry

‘Co? I kosztem dziecka!?’ -Megg

‘A kto tak powiedział?’ -Harry

‘Ja prawie poroniłam, idioto! Jeszcze to do ciebie nie dotarło?’ -Megg

‘Martwi Cię to? Myślałem, że nie chcesz dziecka gwałtu...’ -Harry

‘Nie będę pozbywać się dziecka tylko, dlatego, że jest Twoje! Wychowam je razem z Niall’em.’ -Megg

‘Z tego, co wiem to nie jest między wami teraz za dobrze…’ -Harry


Dziewczyna przez dłuższy czas zastanawiała się jak ma odpowiedzieć na tego sms-a. Wiedziała, że Styles miał rację, ale wolała nie dopuszczać do siebie tej myśli. Wystukała na ekranie szybko i niedbale kilka słów, po czym wysłała wiadomość. 


‘Jest. Masz złe informacje. Kto jest twoim informatorem? Bo jakiś chyba trefny jest…’ -Megg

‘Oszukujesz sama siebie kochanie. Niall prędzej czy później Cię zostawi…’ -Harry

‘Nie zostawi mnie! Hazz zrozum, że on jest inny. Nie jest taki jak Ty.’ -Megg

‘Ta, jasne. Znam nie jedną, której mówił, że ją kocha i nie zostawi. Przeleciał ją i poszedł…’ -Harry

‘Jakoś dziwnym trafem ciągle jesteśmy razem…’ -Megg

‘Najwidoczniej nie zaspokoił się jeszcze Tobą…’ -Harry


Chłopak pisał każde słowo po to by zdenerwować dziewczynę i sprowokować do przyznania się do jej uczuć… Robił wszystko z premedytacją, działał świadomie i z planem. Jak zwykle… Każdy wysłany sms miał jakieś znaczenie… 


‘Gadasz bzdury! Niall mnie kocha, a nie tak jak Ty…’ -Megg

‘Jeszcze dobrze go nie znasz. Tobie też mówił ,że to jego pierwszy raz i się ‘zawstydził’?’ -Harry

‘Mówił…’ -Megg


Panna Richards zaczęła zastanawiać się nad sensem tego wszystkiego. Nad szczerością Niall’a i nad szczerością Harry’ego. Nie wiedziała, któremu z nich ufać. Tak, pamiętała to, jaki Niall był skrępowany i zawstydzony przyznając się, że to jego pierwszy raz… Nie wierzyła, że mógł, aż tak dobrze udawać… Ale nasuwało jej się następne pytanie: Skąd Harry wiedział, o czym rozmawiałam z Niall’em? – to pytanie zataczało w jej głowie wielkie, obszerne koła. 


 ‘No widzisz… Najwidoczniej jesteś dla niego za słaba…’ -Harry

‘Za słaba? Co? Jesteś zwykłym kretynem i jesteś zazdrosny, że jestem z Niallem, a nie z Tobą.’ -Megg

‘Żałosna jesteś…’- Harry

‘Ja? Nie! To Ty jesteś żałosny Hazz! Odpuść sobie, proszę…’ -Megg

‘Dlaczego mam sobie odpuścić?’ -Harry

‘Bo już z Tobą nie będę! Nie czuję do Ciebie tego, co kiedyś.’ -Megg

‘Oszukujesz sama siebie.’ -Harry

‘Nie Harry! To Ty siebie oszukujesz.’ -Megg

‘Wiesz, co, ja już nie mam zamiaru z Tobą pisać. Odezwę się później.’ -Harry

‘Lepiej będzie, jeśli już nigdy się nie odezwiesz.’ -Megg


Dziewczyna nie dostała już odpowiedzi na ostatnią wiadomość. Może to lepiej?
W nerwach rzuciła telefonem o metalową szafkę stojącą obok łóżka i schowała twarz w dłonie. Znów zaczęła płakać. Nie miała już na to siły, ale wciąż to robiła. To było silniejsze od niej. Jej dłonie zaczęły się trząść. Delikatnie podniosła głowę, znów spojrzała za okno, jak poprzednim razem.  Płakała razem z padającym na dworze deszczem… Równocześnie.
Niall spał w swoim mieszkaniu. Był nieświadomy całej tej rozmowy, był nieświadomy, że jego dziewczyna właśnie wylewa swoje cenne łzy. Był nieświadomy tego jak ona cierpi… 
Po upływie kilkunastu minut od zakończonej rozmowy Harry’ego i Megg, blondyn dostał wiadomość na swój telefon. Z tego wszystkiego nie wyciszył dźwięku, więc sms zbudził go. Treścią wiadomości było zdjęcie… Zdjęcie, które przedstawiało płaczącą Megg. Blondyn nie wiedział, co to zdjęcie ma znaczyć. Nie wiedział jak ma się zachować, co zrobić. Przez głowę przeleciała mu myśl, że może to być żart, ale przemyślał tę opcję i od razu ją odrzucił.
Chłopak przez chwilę zastanawiał się obracając w palcach komórkę. Po chwili namysłu postanowił zadzwonić do Megg i dowiedzieć się, co się stało…
- Megg? – powiedział zmartwiony.
- Tak? – starała się ukryć płacz.
- Co się dzieje? Czemu płaczesz?
- Nie płaczę.- skłamała szybko mimowolnie ocierając mokre policzki.
- Wiem, że płaczesz. Mam do Ciebie przyjechać?
- Mógłbyś? – w jej głosie pojawiła się nadzieja. 
- Pewnie, Skarbie. Zaraz będę.- powiedział od razu, kiedy usłyszał jej głos.
- Czekam. – szepnęła.
- Tylko nie płacz, już jadę. – rozłączył się.
Horan jak najszybciej tylko potrafił, od razu zerwał się z łóżka. Ubrał się i już po chwili był w drodze do szpitala. Kilkanaście minut później wpadł do sali niczym burza.
- Megg Skarbie. –szepnął przytulając ją mocno. Margaret ze wszystkich sił, które zdołała z siebie wykrzesać przytuliła się do Niall’a nadal płacząc. – Shh… Nie płacz. – chłopak wciąż głaskał ją po włosach. – Powiedz mi, co się dzieje… –poprosił.  Panna Richards nie reagowała na żadne wypowiedziane przez Niall’a słowo.
- Kochasz mnie?
- Kochanie no jasne. Czemu mnie o to pytasz?
- Nigdy mnie nie okłamałeś?- mówiła z rozpaczą w głosie.
- Nigdy. – Megg rozpłakała się jeszcze bardziej.
- I nie zostawisz mnie?- spytała z resztką nadziei, która z każdą sekundą się ulatniała.
- Nigdy, kochanie. – czule pocałował ją w czoło.
- Przepraszam. – wyszeptała i zaczęła płakać tak, że nad tym nie panowała.
- Ale za co? – zmarszczył brwi.
- Za wszystko, co Ci wyrządziłam złego. Przepraszam. Kocham Cię.
- Ale Ty nie wyrządziłaś mi nic złego…
- Ale byłeś na mnie zły.
- Po prostu mnie to zabolało i tyle, a teraz cii... Nie płacz już. Jest wszystko okej.- uspokajał ją.
- Dobrze. – szepnęła.
Oboje bardzo długo milczeli. Zapadła przyjemna cisza, która była przerywana od czasu do czasu cichym szlochem brunetki. Chłopak długo siedział przytulony do niej, delikatnie ja kołysząc. Po godzinie milczenia, brunetka zasnęła…
Po upływie kilku godzin Margaret zaczęła się wiercić i przebudzać. Delikatnie uśmiechnęła się otwierając oczy. Lekko podniosła się na łokciach i rozglądnęła wokół.
- Hej kochanie. – powiedział czule chłopak, kiedy zobaczył, że Megg uniosła się.  
- Hej…- odpowiedziała zaspanym głosem.
- Jak się spało?
- Bardzo dobrze.- uśmiech nie schodził z jej twarzy.  
- Słodko wyglądasz jak śpisz. Mówiłem Ci to już?
- Yyy… Chyba nie.- zdziwiła się.
- Słodko wyglądasz, kiedy śpisz. –powtórzył, by potwierdzić i uśmiechnął się.
- Nie sądzę, ale dziękuję, kochanie. A Tobie jak się siedziało?
- Dobrze. Siedziałem obok Ciebie i patrzyłem jak słodko śpisz…
- Nie było, na co patrzeć tylko na mnie? – zaśmiała się.
- Noo emm… Piłem kawę i byłem w toalecie to patrzyłem na kawę i…- również zaśmiał się.
- Dobra nie kończ! – popatrzyła na niego błagalnym wzrokiem.
- Jak chcesz... – nie przestawał się śmiać.
- Dziękuję.
- Zostać tutaj u Ciebie na noc?
- Jeśli Ci się chce…- powiedziała opierając plecy o poduszkę i układając się wygodniej.
- Pewnie nie pozwolą mi zostać.- posmutniał i złapał ja za dłoń.  
- Będę walczyć, żeby Ci pozwolili.
- Dobrze moja księżniczko. – czule ucałował jej dłoń.
- To skoro ja jestem księżniczką to Ty królewiczem, czy rycerzem?- zastanowiła się.
- Osłem…- odpowiedział ze stu procentową poważnością.
- Ejj… Dlaczego tak mówisz kochanie?
- Bo nie jestem godzien być twoim rycerzem…
- W takim razie ja nie jestem godna być Twoją księżniczką… -wyszeptała.
- Uwierz mi, że jesteś. – odpowiedział, usiadł na łóżku i przytulił ją.  Megg od razu odwzajemniła uścisk. Blondyn zaczął delikatnie swoim nosem miziać jej nos. Megg uśmiechnęła się i niepewnie musnęła jego usta, swoimi. – Ojj… Co tak niepewnie? – jęknął. Brunetka nic nie odpowiedziała tylko tym razem pocałowała go najnamiętniej jak potrafiła, szepcząc ‘lepiej?’. – Zawsze jest cudownie. – uśmiechnął się lekko stykając się z nią ustami.
- No wiem…- zaśmiała się nie przestając go całować. Po dłuższej chwili oderwali się od siebie.
- Jesteś cudowna. – lekko przegryzł jej wargę. 
- Ty jesteś cudowniejszy ode mnie!
- Nie prawda!
- Ojj prawda, prawda. – ponownie go pocałowała.
- Nie przedrzeźniaj się ze mną. Akurat w tej sprawie to ja mam rację…
- Ja mam rację! – powiedziała przez zaciśnięte zęby.
- Nie, bo ja. – także powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Ja! – powiedziała nadal przez zęby patrząc na niego przymróżonymi oczami.
- Ja. – pocałował ją tak namiętnie, że położyła się na łóżku. Mega złapała go za koszulkę, ścisnęła ją w garści, oderwała się od niego i szepnęła ‘ja’ , po czym wykorzystując to, że trzyma go za koszulkę, przyciągnęła go z powrotem i wbiła się w jego nabrzmiałe usta. - Tak kłócić to będziemy się w domu. – zaśmiał się.
- To ja już chce być w domu...- szepnęła łapiąc oddech.
- Idę porozmawiać z lekarzem kochanie. – zaśmiał się i wyszedł.
Dziewczyna zaśmiała się cicho, westchnęła i bawiła się rogiem pościeli czekając aż Horan wróci do sali. Megg ciągle myślała. Nie potrafiła przestać myśleć… Kiedy do jej oczu zaczęły napływać łzy, do pomieszczenia wrócił Niall. Dziewczyna od razu pociągnęła nosem i uśmiechnęła się.
- Pani doktor powiedziała, że jest już coraz lepiej i za dwa, może trzy dni będziesz mogła wyjść. Sama nie spodziewała się, że twój stan zacznie się tak polepszać. 
- Jej! Ja już chcę za trzy dni! – zaśmiała się w nadziei, że chłopak nic nie widział.
- Ja też kochanie. Chcę być w naszym łóżku, z Tobą. – usiadł obok niej.
- Ja też! I już chcę, żeby to maleństwo było z nami…
- I będziemy sobie leżeć we trójkę…
- No tak. A może kiedyś we czwórkę…
- Ale w piątkę już chyba nie…- zaśmiał się.
- Może za jakieś dziesięć lat. –również się zaśmiała.
- Już się tak nie rozmarzaj, bo nie wiadomo, co wymyślisz…
- Oj nie chciałbyś wiedzieć, co jest w mojej głowie. – uśmiechnęła się nieśmiało.
- Powiedz mi…
- Nie powiem.
- Mów. – powiedział ciszej i pochylił się nad nią.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo to są moje myśli.
- Oj mała mów! – zaśmiał się.
- Dlaczego mówisz do mnie mała? – zdziwiła się.
- Tak jakoś mi się powiedziało. – wzruszył ramionami nadal pochylając się nad brunetką. – Przeszkadza Ci to?
- Nie. Tylko nikt tak do mnie nigdy nie mówił…
- To ja tak będę mówił… Moja mała, słodka Megg. – uśmiechnął się.
- Dlaczego słodka?
- No, bo jesteś słodka…- poruszył brwiami.
- Tak? – uniosła brew.
- Tak.
- A skąd Ty to wiesz? – zaczęła się śmiać.
- Bo mam Cię na co dzień. – delikatnie dotknął jej biodra. Brunetkę przeszedł krótki, przyjemny dreszcz.
- Teraz nie, na co dzień. – uspokoiła się.
- Ale będę mieć…
- Będziesz. Będę Twoja. – uśmiechnęła się.
- A ja twój…
- Już jesteś mój. – złapał jego dłoń.
- A ty nie jesteś jeszcze moja? 
- Jestem. Nie wierzysz?
- Wierzę, wierzę, a udowodnisz?
- Nie muszę udowadniać skoro w to wierzysz…
- No pocałuj mnie w końcu! Wiszę nad Tobą już od pięciu minut…
- Ale tak kocham Cię torturować. – zaśmiała się.
- Sama chciałaś. – pocałował ją tak namiętnie, że lekko wgięła się głową w poduszkę. Megg z każdą sekundą zaczęła odwzajemniać pocałunek, lecz Niall nie dawał za wygraną. Był coraz bardziej namiętniejszy. Brunetka wślizgnęła swoje dłonie w jego farbowane włosy. Niall zsunął swoje obie dłonie na jej biodra delikatnie je ściskając. Margaret wiedziała, że są w szpitalu, ale nadal nie przerywała. Nie przeszkadzało jej to. Nadal całowała go z równym pożądaniem.  Po chwili chłopak oderwał się od niej. – Kochanie, to jest szpital. – pouczył ją i uśmiechnął się.
- Ale mi to nie przeszkadza. Jestem w ciąży, jakoś musze zaspokoić swoje potrzeby… – zaśmiała się.
- Zaspokoję Cię w domu, jeśli chcesz…
- Dobrze. – westchnęła i zrobiła minę małego dziecka, któremu ktoś zabrał lizaka. Niall nie mógł na nią patrzyć. Nie lubił jej torturować, a wiedział, że ona kocha dostawać to, czego zapragnie. Ponownie zaczął ją całować. Megg przez pocałunek uśmiechała się i cieszyła, ze zwycięstwa. Horan zaczął lekko się na niej kłaść swoją klatką piersiową.  Ona niepewnym ruchem zarzuciła mu ręce na szyję. Chłopak zaczął delikatnie całować jej szyję i dekolt. Megg odchyliła głowę i przygryzła dolną wargę. Delikatnie podniósł jej bluzkę masując jej brzuch. Pocałował ją w szyję i zrobił jej delikatną malinkę za uchem. Zielonooka złapała jego twarz w swoje dłonie i namiętnie go pocałowała. Niall szybko oderwał się od niej i włożył głowę pod jej luźną koszulę. Panna Richards zaczęła się śmiać na głos i rozglądać się czy nie idzie lekarz. Niall zjeżdżał ustami coraz niżej, a ona nadal się śmiała…
- Z czego się śmiejesz?
- Z nas.
- A no tak…- jęknął cicho, usiadł wyprostowany poprawiając jej koszulę i dokładnie przykrywając ją kołdrą. Dziewczyna nie potrafiła przestać się śmiać.  – Już przestań się śmiać. Zaspokajałem Twoje potrzeby...
- I bardzo mi się podobało!
- Mam nadzieję. – zaśmiał się.
- Musimy to w domu dokończyć…
- Bardzo chętnie. – czule musnął jej usta… 

***
Witajcie! Jak podoba Wam się rozdział? 
Chyba Harry znów wraca...jak myślicie? 
Piszcie w komentarzach!

A o to pytania:
1. Jak myślicie, co planuje Harry?
2. Czy między Megg, a Niallem wszystko będzie już dobrze?
3.Czy Megg nadal jest niepewna swoich uczuć? 

Czekamy na Wasze odpowiedzi! Mamy nadzieję, że nas nie zawiedziecie. :)

Dems i Megg. 

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 27

Był już ranek następnego dnia. Blondyn nie wytrzymał długo. Od razu, kiedy się przebudził ubrał się i przyjechał do szpitala, by jak najszybciej być blisko swojej ukochanej. Kiedy chłopak przemieszczał się długim korytarzem zauważył kobietę, z którą rozmawiał poprzedniego dnia.
- Dzień dobry.- krzyknął podbiegając do lekarki.-  Przepraszam. Czy moja… - zawahał się.- Czy Megg jeszcze śpi?
- Tak, jeszcze się nie przebudziła. – kobieta dała szybką odpowiedź.
- Ale czemu? Coś się stało?
- Nie. Wszystko jest dobrze. Widocznie była tak osłabiona, że dawka, którą podaliśmy działa dłużej niż przewidywaliśmy. – wyjaśniła próbując uspokoić chłopaka.
- Ale kiedy się wybudzi? Dziecku nic nie jest?- zadawał następne pytania.
- Nic mu nie jest.- wysoka blondynka uśmiechnęła się lekko.- Powinna się wybudzić za niedługo, musimy czekać.
 Niall już nic nie powiedział, skinął grzecznie, głową i posłał do kobiety nieśmiały uśmiech, który był znakiem podziękowania. Po tym tylko usiadł na krześle i patrzył przez szybę na śpiącą brunetkę.
Przez następną godzinę Horan przyglądał się z uśmiechem dziewczynie. W myślach błagał, żeby wszystko było dobrze. Żeby wybudziła się bez żadnych komplikacji… Marzył… Marzył o przyszłości. Przyszłości, którą planował z Megg.
Po upływie godziny pielęgniarka wybiegła z sali wołając panią doktor. Chłopak od razu wstał na równe nogi, nie wiedział, co się dzieje. Kiedy po dosłownie minucie zauważył pielęgniarkę wracającą do sali od razu do niej podszedł.
- Co? Co się dzieje? – zapytał.
- Przebudziła się. Proszę tu zaczekać. – powiedziała młoda, niska szatynka i weszła do sali.
Niall sam nie wiedział, dlaczego, ale był już spokojny. Coś przemawiało do niego, że ‘wszystko się ułoży’ i kazało spokojnie czekać. Blondyn usiadł na krześle i zza szyby przyglądał się budzącej się brunetce.
– Mogę do niej wejść? – od razu zerwał się z krzesła, kiedy na korytarzu zjawiła się lekarka.
- Tak, ale nie na długo. – posłała blondynowi uśmiech i udała się do gabinetu znajdującego się piętro niżej.
Niall wszedł niepewny i zdenerwowany. Dokładnie przyglądnął się dziewczynie.  Megg leżała na łóżku z zamkniętymi oczami, jej głowa była oparta o wielką, białą poduszkę, lekko opadała na bok. Horan po cichu wziął krzesło i usiadł na nim tak, by być jak najbliżej Margaret. Cały czas patrzył na jej bladą i kruchą twarz. 
Widział w niej wszystko, co najpiękniejsze. Nie zwracał uwagi na pobladłe policzki, spierzchnięte usta, czy podpuchnięte oczy. Uśmiechał się z myślą, że już jest przy najpiękniejszej dziewczynie na ziemi… A najważniejsze- przy jego dziewczynie. 
Po chwili Megg otworzyła oczy. Widząc Nialla obok siebie, lekko się uśmiechnęła.
- Wszystko dobrze, kochanie…- powiedział cicho i delikatnie z uśmiechem. Brunetka zachowywała się tak jakby nie rozumiała, co dokładnie się do niej mówi. Kiwała głową i uśmiechała się, ale nie odpowiadała. Blondyn już nic nie mówił tylko delikatnie się uśmiechał patrząc w jej oczy. Oczy, które coraz bardziej się przymykały… Dziewczyna zamknęła mocno oczy, aby stłumić napływające do nich łzy. Kiedy po jej policzku spłynęła pierwsza z nich, Niall szybko otarł ją swoim kciukiem. Megg chciała coś powiedzieć, ale nie potrafiła nawet otworzyć ust.  Blondyn to wyczuł, rozumieli się bez słów. – Nie mów nic. Odpoczywaj. To jest teraz najważniejsze. – pogłaskał ją po dłoni. Cały czas na nią patrzył. Panna Richards poczuła się bezpiecznie.  Po chwili ponownie zasnęła.
- Przepraszam, proszę wyjść. Pacjentka jest za bardzo osłabiona…- powiedziała miękko pielęgniarka, która siedziała w rogu sali przy niewielkim, brązowym biurku.
- Dobrze. Oczywiście. –przytaknął, pocałował Megg delikatnie w blady policzek i wyszedł.
Bez pośpiechu opuścił szpital. Nie chciał zostawiać Meggi samej, lecz musiał. Postanowił, ze uda się do swojego przyjaciela. Pojechał do jego domu, w nadziei, że go tam zostanie. 
Brunet spokojnie robił sobie śniadanie, kiedy nagle usłyszał dzwonek do drzwi.  Był zdziwiony, bo z nikim się nie umawiał. Nie przewidział, że ktoś może go odwiedzić.  Zastanawiając się, kto mógł do niego przyjść, poszedł otworzyć drzwi.
- O… Cześć.  Wchodź. – uśmiechnął się lekko, kiedy zobaczył w drzwiach blondyna.
- Cześć. – Niall wszedł do środka, zdjął buty i kierował się za Payne’m.
- Jak z Megg? – zapytał wchodząc do kuchni.
- Nie poroniła. Na szczęście… Jest już okej. Dali jej środki żeby spała. Byłem u niej chwile, ale jest bardzo słaba. Nic nie powiedziała. Po jakiś dwóch minutach znów zasnęła…
- Nie dziwię się. – westchnął. – Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Chcesz coś do picia? – uśmiechnął się.
- Emm… Pewnie. Z chęcią. – odwzajemnił uśmiech.
- Kwa, herbata, woda, sok?
- Sok.
- A do jedzenia? Właśnie robię sobie śniadanie.
-Po co pytasz? – zaśmiał się i usiadł przy stole. Liam skończył pracować nad kanapkami i usiadł po przeciwnej stronie stołu.
- Proszę. – postawił przed Niall’em pełen talerz kanapek.
- Dzięki. – uśmiechnął się lekko.
Żaden się nie odezwał, jedli w cichy, tylko czasem któryś z nich spojrzał na drugiego. Nic więcej. Nie mieli ochotę na rozmowę. Czasem, każdy tak ma, ze potrzebuje pomilczeć z kimś obok…
Skończyli jeść, Liam wziął talerz i kubki po herbacie, po czym zaczął zmywać. W tym czasie Niall stukał nerwowo placami o stół.
- Co Ty się tak denerwujesz? – zmarszczył brwi odwracając się przodem do przyjaciela.
- Martwię się o Megg… I z resztą o, Dems też…
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze, przecież mają już Harry’ego.
- Ale martwię się o ich zdrowie…
-Ale Demi już miała operację i wszystko idzie w dobrym kierunku, a lekarze mówili, że z dzieckiem i Megg wszystko dobrze. Teraz potrzeba tylko czasu…
- No wiem… Ale i tak jestem niespokojny. Nie wiem, dlaczego…- westchnął.- Kiedy się budziła, byłem spokojny, a teraz…
- Wiesz, co… Jadę do Dems. Jedziesz ze mną? Może jak będziesz wiedział, co i jak to będziesz spokojniejszy… - podszedł do niego i dotknął jego ramienia.
- No dobra. Jedźmy. – szybko wstał i zaczął się ubierać. 
Do szpitala dojechali w ciszy. Znów żaden z nich nie miał ochoty na rozmowę.
Postanowili, że najpierw udadzą się do Dems.
- Hej kochanie. –Liam uśmiechnięty wszedł do sali.
- Li! – ucieszona wystawiła ręce, aby go przytulić. Chłopak przytulił ją czule i delikatnie pocałował. – Heeej Niall! Nie zgadniesz...
- Nie zgadnę, czego?- zdziwił się.
- Byłam dzisiaj zobaczyć Megg. Pielęgniarka mnie zawiozła!
- To dobrze. – blondyn ożywił się.- A jak ona się czuje?
- Nie wiem, bo spała. Widziałam ją tylko przez szybę, ale lekarz mówił, że jest coraz lepiej, ale jest osłabiona.
- Aha… wiesz…
- Co?
- Wiesz, kiedy wchodziłem do sali to… Megg leżała na podłodze i… Spytała się Harry’ego czy on o wszystkim wiedział, odpowiedział jej, że tak…- usiadł jak zwykle na skraju jej łóżka.
- Ale, że on wiedział o ciąży? 
- Tyle zrozumiałem z tej rozmowy, a Megg nic nie mówiła, bo była słaba.
- Ale jakim cudem on się dowiedział? – zmarszczyła brwi.
- Tego nie wiem…- wzruszył ramionami. Cały czas był wpatrzony w podłogę.
- Dobrze, to nie jest teraz ważne. Leć do niej, pewnie już się obudziła. – uśmiechnęła się lekko.
- Dzięki. – wstał z uśmiechem.
- Nie przytulisz mnie? – udała smutną. Blondyn westchnął głośno i przytulił blondynkę. – Dziękuję. – wyszczerzyła zęby.
- Proszę. – zaśmiał się i wyszedł.
- Tęskniłem…- powiedział brunet siadając obok niej, kiedy byli już sami.
- Ja też. – uśmiechnęła się.
- Kiedy tak dokładnie wychodzisz?
- Za trzy, może cztery dni, nie wytrzymam już dłużej… - westchnęła.
- Ja już też nie wytrzymuję. Kupiłem balsam. – zaśmiał się.
- No to dobrze, a jaki zapach?
- Brzoskwiniowy, chyba…- zamyślił się.
- Mmm…- oblizała usta.
- Nie będziesz go lizać. – znów się zaśmiał.
- Przestań!
- Chodziło mi o balsam kochanie…
- Yhy…- zaśmiała się.
- No tak! Mówiłem o balsamie, a to już nie moja wina, że Ty ciągle masz skojarzenia! Jak jakaś trzynastolatka!
- Trudno się mówi. – wzruszyła ramionami.
- …żyje się dalej… - zaśmiał się.
- Tak, tak. Co robisz w domu jak mnie nie ma?- spytała podejrzliwie.
- Oglądam jakieś badziewie programy w telewizji  i baaaaaaaaaaaaaaardzo tęsknię.
– Kocham Cię, wiesz?- zaśmiała się. Brunet zbliżył się do niej i zaczął ją całować.  – Dobra. Przestań. To jest szpital. – trzymając jego twarz w swoich dłoniach szeroko się uśmiechnęła.
- No wiem, ale tak bardzo za Tobą tęsknie.
- Ja też skarbie. – pocałowała go krótko. – Ale za niedługo będę w domu i będę cały czas leżeć, więc będziesz sobie leżał ze mną.
- Już nie mogę się doczekać.
- A wiesz, że ja…
- Że Ty? – poczuł strach.
- Że ja z tym masowaniem nóg to żartowałam. – uśmiechnęła się. 
- Oo? A ja... ehh… Ty to masz pomysły. – zaśmiał się.
- Ale będzie mi bardzo miło jak mi je jednak pomasujesz...
- Pomasuję, pomasuję…
- A plecki też? Ściągnę bluzkę…- poruszyła zabawnie, brwiami. – Położę się na brzuchu…
- Tak, też. Wszystko, co będziesz chciała. – zaśmiał się.
- Może nie wszystko… Bez przesady.
- Ahh… Ale Cię kocham i chcę żebyś była już w domu. Chcę Ci pomagać… Nie da się tego przyśpieszyć?
- Niestety nie. Chyba, że jakoś magicznie, wszystko zacznie się goić. – zaśmiała się głośno.
- Mogę pomóc? – poruszył z uśmiechem brwiami.
- No raczej nie…
- Szkoda…
- Tak. Wielka. –Oboje od razu zaczęli się śmiać. – Dobra stop. Nie mogę się za dużo śmiać, bo brzuch mnie zaczyna boleć… Dopiero za dwa tygodnie będę musiała przyjechać na zdjęcie szwów. – chłopak westchnął tylko. – Będę miała straszny brzuch. – posmutniała i delikatnie położyła dłonie na brzuchu.
- Nie prawda. Dla mnie i tak zawsze będzie najpiękniejszy.
- Li ja to wiem, ale ja chce się z nim czuć dobrze.
- Ale będzie dobrze!
- Musi być. – uśmiechnęła się łapiąc go za rękę.
- I będzie… - pocałował ją.
- Wiesz…, że kiedyś będziemy musieli kupić nowe mieszkanie…
- Wiem kochanie, wiem. Kupimy, a raczej ja kupię. Znajdę jakąś stałą pracę i sobie poradzimy.
- Ja też będę pracować, nie myśl sobie, że będę siedzieć w domu. – zaśmiała się lekko.
- Jak chcesz. Nie zmuszę Cię do niczego.
- Nie wysiedziałabym w domu.
- To znalazłabyś sobie jakieś zajęcie…
- Taa ciekawe, co…- odsunęła się kawałek. – Siadaj. – delikatnie poklepała miejsce obok siebie i zachęciła go uśmiechem, by usiadł obok niej.
- Na pewno byś coś znalazła. –chłopak zrobił to, co kazała.
- Nie. Pójdę kiedyś do pracy, obiecuję… A teraz, przytul mnie. – Chłopak uśmiechnął się i przytulił ją mocno. – Niby głupie trzy dni, a mi już Cię tak bardzo brakuje. – dotknęła jego dłoni.
- Mi Ciebie też. Nawet nie wiesz jak bardzo…
- Wiem…- uśmiechnęła się. Liam delikatnie pocałował ją w czoło.
Siedzieli tak w ciszy przytuleni do siebie. Cieszyli się, że jest już po wszystkim… A przynajmniej tak myśleli. Oboje mieli nadzieję, że to wszystko już się skończyło, że Harry nie wyjdzie z więzienia przez najbliższe kilkadziesiąt lat, że Megg i Niall w końcu będą szczęśliwi, że brunetka urodzi zdrowego dzidziusia, który będzie zdrowo rósł i wesoło biegał po ich domu… A najbardziej marzyli o swoim szczęściu, zdrowiu… O tym, żeby już zawsze byli razem, nierozłączalni, zakochani. Żeby już zawsze kochali się równie bardzo jak teraz. Marzyli o tym… I wierzyli, ze tak będzie…
– Wiesz, że teraz nie zrobimy tego szybko, prawda? – zapytała tak nagle, przerywając ciszę.
- Wiem. Ale dla Ciebie wszystko. Będę czekał nawet całe życie...
- Ja też będę musiała czekać. – uśmiechnęła się.
- Oboje poczekamy. – przytulił ją mocniej.
- Tak. A kiedyś poczekamy aż dziewięć miesięcy. – zaśmiała się.
- No wiesz… Czemu aż dziewięć?
- Szybciej się nie da. – uśmiechnęła się.
- No tak, tak wiem.
- Ale to dopiero jak będziemy mieli pracę... Wcześniej nie chcę…
- Nie będziemy się spieszyć jak nasi przyjaciele. – zaśmiał się. 
- Przestań! – dźgnęła go w bok.
- No, co? – zaśmiał się ponownie.
- To nie była jej wina, że jest w ciąży. – spoważniała.
- No tak wiem. Żartowałem tylko...- tłumaczył.
- No ja myślę…- uśmiechnęła się wtulając się w niego. – Kocham Cię Li. – powiedziała cicho.
- Ja Ciebie też…- uśmiechnął się.
Dziewczyna odsunęła się lekko od niego, nie wypuszczając go z uścisku.  Popatrzyła mu prosto w oczy, a później wzrok przeniosła na jego usta i uśmiechnęła się, Li odwzajemnił jej uśmiech i nie czekając długo- pocałował ją, Dems szybko oderwała się od niego.
– No ja miałam Cię pocałować! – jęknęła niczym mała dziewczynka niezadowolona z nowej lalki.
- Ale ja byłem pierwszy! – znów ją pocałował, a ona szybko się dosunęła.
- Mam się obrazić?
- Nie! No dobrze… Teraz Ty mnie pocałuj. – zaśmiał się, a po chwili poczuł usta Dems na swoich. Dziewczyna całowała go inaczej niż on ją.  Liam delikatnie odwzajemnił pocałunek.
- Dobra koniec. Chcę się położyć. – zaczęła się kłaść. Chłopak uśmiechnął się, zsunął się z łóżka i usiadł na krześle. Blondynka ułożyła się wygodnie i patrzyła na Payne’a.- Co się tak uśmiechasz? – zapytała po chwili.
- Bo zawsze się uśmiecham jak widzę piękną dziewczyną.
- To, dlatego Ty, aż śmiejesz się jak chodzimy na zakupy, albo do parku… - stwierdziła.
- Śmieję się tak zawsze, kiedy TY jesteś w pobliżu.
- Racja…- uśmiechnęła się szeroko i ułożyła wygodnie, głowę.
- Nie zauważyłaś tego wcześniej?
- Ty się zawsze uśmiechasz…
- Ale w każdej sytuacji w inny sposób…
- To tego nie zauważyłam. – zaśmiała się.  – Jestem ciekawa czy zauważyłeś to samo, co ja…
- To znaczy?
- Że w naszym pokoju mamy bardzo mało naszych zdjęć…- posmutniała szybko zmieniając temat. Jak to na Dems przystało.
- A to prawda. Zauważyłem.
- Trzeba będzie kupić jakieś ładne ramki…
- Kupię.
- KupiMY. – poprawiła go akcentując dwie ostatnie litery wyrazu.
- No dobra… My…
- Tak my, my. Trzeba będzie upamiętnić nasze wieczorne wygłupy. – zaśmiała się lekko.
- Będziemy robić zdjęcia?
-Tak, i trzeba będzie wywołać te stare.
- Trzeba będzie…- zaśmiał się i namiętnie ją pocałował głaszcząc go włosach.
                                                          ***
Niall był całkowicie poważny. Przeszedł przez długi korytarz, znalazł się na jego końcu, czyli tam, gdzie znajdowała się sala Megg. Jego wzrok powędrował przez wielką szybę do środka. Spojrzał na spokojnie leżącą dziewczynę i powoli wszedł do środka. Nie chciał, żeby go usłyszała, chciałby odpoczywała. Niestety jak to na Niall’a przystało- drzwi do sali trzasnęły, a brunetka od razu odwróciła się w ich stronę. Widząc Horan’a uśmiechnęła się delikatnie i lekko podniosła.
- Leż…- powiedział cicho i oschle, kiedy widział jak się podnosi. Megg pokiwała lekko głową i została w poprzedniej, leżącej pozycji.
- Leżę…- wyszeptała.
- Czujesz się lepiej?
- Tak, jest już lepiej, ale mam dużego siniaka... – złapała się za brzuch. – Na szczęście maleństwu nic nie jest…- mówiła cały czas powoli i cicho.
- No to dobrze, a siniak zejdzie. – powiedział siadając na łóżku.
- Tak wiem. Co się stało? Jesteś jakiś zdenerwowany…- zmarszczyła brwi.
- Nie, wydaje Ci się. Po prostu martwię się o Ciebie. – pogłaskał ją po policzku.
- Nie musisz. Już wszystko będzie dobrze. Nie będzie już problemów z Harry’m. Widzisz… Ale mam pytanie…
- Jakie?  
- Nie jesteś na mnie zły, że zaryzykowałam?
- Przez chwilę byłem, ale kiedy lekarz powiedział, że wszystko z Tobą dobrze to przestałem…- wyjaśnił niepewnie.
- Przepraszam, wybacz mi. Ja… Ja nie wiedziałam, że on wie. – ciągle mówiła przytłumionym głosem.
- Nie masz, za co przepraszać. Naprawdę.
- Ale… Ja nie wiedziałam, że on wie o ciąży. – powtórzyła, tak jakby nie zrozumiała, że nie musi się tłumaczyć.  - Skąd on się dowiedział?
- Nie wiem tego… Może od Malik’a…
- Ale skąd Zayn by wiedział?
- Nie wiem kochanie. – złapał lekko jej rękę.
- On jest… Wiesz, że on…- mieszała się, nie była pewna, czy powinna powiedzieć to swojemu ukochanemu.-  Powiedział mi… Że nadal mnie kocha. – wyszeptała najciszej jak potrafiła, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Nie przejmuj się tym. On jest chory psychicznie, naprawdę. Kłamał.
- Ale co jeśli to prawda…
- Przytuliłaś się do niego, tak? – westchnął.
- To raczej on mnie przytulił… Ale niech będzie, że to ja...
- Pomyślał, że już coś zdziałał, chciał więcej i powiedział, że Cię kocha.
- No tak, to jest logiczne…
- To nie była prawda uwierz mi.
- Chcę w to uwierzyć, ale coś mi nie pozwala… Ja… Ja czułam przez chwilę… Tak jakby czas cofnął się do początku naszego związku… Powiedział mi to samo i tak samo… Tak samo delikatnie i subtelnie jak wtedy. Jakby bał się to wyznać… - wyszeptała, z trudem tłumiąc łzy.
Niall nie wiedział jak ma zareagować. Poczuł jakby ktoś wbił mu nóż w sam środek serca. Serce zaczęło rozłamywać się na pół, a jego uczucie do Megg stało się wątpliwe. Zaczął zadawać sobie szereg pytań, na które nie potrafił odpowiedzieć. W głowie słyszał jedynie szum. Nic więcej. Spuścił wzrok, nie chciał na nią patrzeć…
- Zaraz wrócę. – szepnął. Oschle pocałował ją w czoło i wyszedł.
Margaret nie wiedziała, co zrobiła źle. Chciała tylko być z nim szczera… Kiedy zauważyła, ze Niall wychodzi gwałtownie podniosła się, chciała go zawołać, porozmawiać, ale mocne ukucie w dolnej części brzucha uniemożliwiło jej ten czyn. Chłopak nie zauważył tego, po prostu wyszedł nawet nie spoglądając na kulącą się dziewczynę. Szybkim, rytmicznym krokiem, udał się przed szpital. Zabolało go to, co powiedziała mu Megg. Musiał odreagować. Tymczasem dziewczyna nadal mocno trzymała się za brzuch, zwijała się z bólu. Nie wiedziała, dlaczego Niall tak szybko wyszedł, wiedziała, ze zareagował zbyt pochopnie. Megg zgięła się w pół i szybko nacisnęła guzik nad łóżkiem, dzięki któremu od razu przybiegły pielęgniarki.
- Co się stało? – zapytała jedna z nich wpadając do sali.
- Ja, ja… -  nie mogła wydusić z siebie żadnego sensownego słowa, które mogłyby zobrazować to co się stało, tylko nadal trzyma się za brzuch. – Chciałam…
- Proszę się nie ruszać. Już idę po panią doktor. –rzuciła i wybiegła z sali. Po chwili była w niej z powrotem razem z lekarką. Dla Megg czekanie na nią było po prostu wiecznością…
- Boli panią tu? – naciskała jej brzuch w różnych miejscach, przy każdym naciśnięciu ponawiając pytanie.
- Tak. – jęknęła.  Pani doktor nie czekając na reakcje młodej pielęgniarki, sama podała pacjentce leki, które powinny pomóc.
- Proszę się nie ruszać. Podałam pani leki przeciwbólowe. Proszę głęboko i powoli oddychać, rozumie mnie pani? – Megg skinęła głową.  Nadal bolał brzuch, lecz leżała już spokojnie. Głęboko oddychała i czekała aż leki zaczną działać.
Niall ciągle stał przed szpitalem, nieświadomy tego, co się stało. Nie był w stanie tak po wrócić do sali, w której leżała. Nienawidził jej na chwilę obecną. Bardzo zraniły go jej słowa, choć ona nie miała na celu go urazić. Chłopak chodził w kółko, bezsensownie kopiąc mały kamyk. Nie wiedział, co ze sobą począć.
Dziewczyna ostrożnie sięgnęła po telefon. Wybrała odpowiedni numer i wystukała na ekranie kilka słów.
‘Kochanie. Gdzie jesteś?’
Chłopak nie wiedział, co jej odpisać. Był cały w nerwach. Nie chciał urazić Meggi, chociaż ona już to zrobiła.
‘Niall proszę odpisz mi. Co się dzieje?’
Dziewczyna wysłała kolejnego sms-a.
‘Zaraz wrócę.’
Odpisał szybko i bez żadnego zastanowienia. Megg już nic nie odpisała. Słabo się poczuła. Zamknęła oczy i leżała tak. Po dosłownie kilku sekundach blondyn jak idiota zaczął biec do jej sali. Sam nie wiedział, dlaczego. Znów jakiś delikatny głos w jego głowie podpowiadał mu, że musi tam być jak najszybciej. Zwolnił dopiero wtedy, kiedy był już, blisko, aby dziewczyna nie zauważyła, że biegł.
- Niall? – dziewczyna wyszeptała wystraszona i otworzyła oczy. W pierwszym momencie myślała, że to znów Harry, lecz gdy zobaczyła niebieskookiego, odetchnęła z ulgą.
- Kochanie, przepraszam Cię. – od razu usiadł obok niej, na łóżku.
- Nie przepraszaj. Nie masz, za co.
- Mam. Przepraszam, ale zraniły mnie te słowa.- mówił jakby był zahipnotyzowany.
- Nie chciałam Cię urazić. Mówiłam prawdę.
- Wiem to.
- Rozumiem… Możesz się na mnie złościć… To ja przepraszam…
- Nie złoszczę się na Ciebie kochanie. Tylko trochę mnie to zabolało.
- A w sumie to dlaczego…? Przecież nie powiedziałam, że go nadal kocham… Czy coś.- spuściła wzrok.
- Ale zabolało mnie to jak powiedziałaś, że poczułaś się tak jak parę lat temu…
- No fakt. Trochę głupio to zabrzmiało. Wtedy go kochałam… - Niall lekko się uśmiechnął, po czym spuścił wzrok tak samo jak ona. Nie wiedział, co powiedzieć, ani jak się zachować. – Przepraszam. Nie powinnam z Tobą rozmawiać o moim byłym… A zwłaszcza, dlatego, że jest nim Harry.
- Nic się nie stało…
- Uff... Chyba leki już zaczęły działać. – powiedziała prawie niesłyszalnie pod nosem i złapała się za brzuch.
- Że co?
- Nic kochanie…
- Ej! Mów.
- No nic… Nie ważne. Już jest lepiej.
- No dobrze. – Megg nie chciała, żeby Niall miał wyrzuty sumienia i nie chciała żeby się więcej martwił, więc szybko postanowiła zmienić temat.
- Wiesz, że jestem w połowie drugiego miesiąca? – uśmiechnęła się. 
- Tak wiem. Pani doktor mi powiedziała. – odwzajemnił sztucznie uśmiech. 
- Cieszę się. Jeszcze tylko sześć i pół miesiąca i maluszek będzie z nami.
- Dłuuuuuuugich miesięcy.
- Ale będą cudowne, bo będziemy razem, prawda?- spytała podejrzliwie. Widziała, że Niall nie zachowuje się normalnie.
- No pewnie, skarbie. – uśmiechnął się. Złapał ją za dłoń i pocałował. Patrzył się na jej dłoń ciągle ją głaszcząc. Nie chciał spojrzeć w jej oczy, bo bał się zobaczyć w nich prawdę…
Megg uśmiechnęła się i patrzyła na Niall’a, a on dalej na jej dłoń. Dziewczyna spojrzała za okno. Padał deszcz. Dzień był ponury. Niall delikatnie ułożył jej dłoń na swoim policzku. Margaret jakby obojętnie popatrzyła na niego i wydusiła uśmiech.
- Będziesz tu musiała leżeć jeszcze jakiś tydzień, albo i więcej. Nie wytrzymam bez Ciebie…
- Wytrzymasz. – uśmiechnęła się blado.
- Może jakoś… Ale będzie naprawdę ciężko. Nie będę miał, kogo głaskać po brzuszku wieczorem. – uśmiechnął się, próbował myśleć i mówić normalnie.
- Masz poduszki.
- Przestań!
- Co?
- Jestem za duży na poduszki. – zaśmiał się.
- To kup sobie pluszowego misia.
- Jak dostanę go od Ciebie, to może być.
- Ale wiesz, że i tak nie będzie mnie w domu jeszcze ponad tydzień, więc jak mam Ci go kupić?
- Wiem. A i będziemy musieli zrobić coś z Twoim domem w Manchesterze.- palnął bezsensu. Nie wiedział, co się z nim dzieje.  Nie potrafił skupić się nawet na spokojnej rozmowie. 
- W sumie to nie jest mój dom…
- No wiem, ale będziesz musiała zabrać z niego swoje rzeczy. No chyba, że chcesz tam wrócić…
- Jeśli miałabym wracać to tylko z Tobą.- mówiła dziwnym tonem.
- Wiesz… Ja wolę mieszkać tutaj w Londynie…
- Tak wiem. W sumie to lepiej, bo tam wszystko przypominałoby mi Harry’ego.
- No to zostajemy tutaj. Tylko musimy tam pojechać po twoje rzeczy…
- Na razie leże w szpitalu.
- Wiem, kochanie…
- Boję się. – powiedziała ciszej.
- Ale nie masz czego się bać.
- Wiem, ale się boję. Dlaczego? - spytała jakby samą siebie.
- Nie wiem tego.
- Ja też nie… Tęskniłam za Tobą…- zmieniła temat, tak samo jak on chwilę wcześniej.
- Ja też Skarbie.
W sali zapadła głucha cisza. Oboje czuli się nieswojo w swoim towarzystwie. Byli niepewni każdego ruchu, który wykonywali. Między nimi nie było miło. Było oschle. Każde słowo, które wypowiadali, było jakby, urwane, nieszczere, ukryte gdzieś głęboko w nich. Ich uczucia zostały zakopane, zmieszane. Po tym, co się stało Niall nie był pewien swoich uczuć do Megg. Wiedział, że dziewczyna nie chciała go zranić, ale przeczuwał, że to, co powiedziała miało głębsze znaczenie. Zrozumiał to. Dotarło to do niego. Może zbyt szybko? Chłopak był na siebie zły. Wręcz wściekły. Za to dziewczyna… Była pewna swoich uczuć do Niall’a, lecz Harry namącił jej w głowie. Miała miliony myśli na minutę, była niepewna i bezradna. Styles wiedział jak nią kierować, jak ją urzec. Znał ja bardziej niż ona samą siebie. On wiedział o niej wszystko. Znał każdy jej czuły punkt, potrafił przewidzieć to, co zrobi. Bawił się nią, jak marionetką. Tak, to prawda. Megg była marionetką Styles’a…
Wracając do Niall’a, który aktualnie milczał i Megg, która nie wiedziała jak ma się odezwać… Panna Richards niepewnie, delikatnie podniosła się na łokciach…  
- Niall?- szepnęła.
- Tak? – spojrzał na nią, ale nie spojrzał w oczy. Nadal się bał.
- Co Ci jest? Źle się czujesz?
- Tak trochę…- przyznał.
- Zawołać lekarza? Pomoże Ci…
- Nie, przestań… Po prostu jestem zmęczony. Wiesz, co ja pojadę do domu i się położę.
- Okej. Jedź.
- Pa kochanie. – pocałował ją w czoło i wyszedł. Znów, nawet na nią nie patrząc.
- Pa. – szepnęła, kiedy wyszedł.
Łzy mimowolnie zaczęły wypływać z jej oczu. Czuła, że nie jest tak jak powinno być. Ona to wiedziała… Leżała na łóżku ze łzami w oczach patrząc za okno. Była nieobecna, tak jakby nic i nikt ją nie obchodził. Wyłączyła się.
Niall nerwowo i szybko znalazł się w domu. Udał się pod prysznic z myślą, że pozbędzie się tego uczucia, które go gnębiło. Wszystko działo się tak szybko. Wszystko było niezrozumiałe. Nie udało mu się. Prędko ubrał się i położył na łóżku. Próbował myśleć o tym wszystkim, poukładać to sobie, przynajmniej w myślach. Nie potrafił… Marzył, że będzie idealnie. Ale teraz wszystko się posypało. Ta myśl go dobijała…



***
Cześć!
Dziękujemy za wszystkie komentarze, wyświetlenia. <3 
Mamy prośbę... 
Chciałybyśmy wiedzieć ile osób czyta nasze opowiadanie... 
Więc prosimy, żeby każda osoba, która przeczytała ten rozdział, zostawiła w komentarzu chociaż słowo "Przeczytałam", nawet anonimowo. 
Druga sprawa... 
Od następnego posta planujemy zadawać Wam pytania odnośnie rozdziału. Byłybyście zainteresowane? 
No nic... Nie chcemy zajmować Wam więcej czasu. 
Do następnego! 

                                               Dems i Megg. 

Przepraszamy za opóźnienie w informowaniu. x