piątek, 30 maja 2014

Rozdział 39



Dziewczyna tak jak przewidywała, przez całą noc nie mogła spać. Przewracała się z boku na bok, nie mogąc zmrużyć oka. Myślała. Przez całą noc myślała, o tym, że to nie może skończyć się tak jak kiedyś, a cały czas wszystko do tego zmierzało… Była słaba, miała tego świadomość.
Kiedy w końcu na chwilę zasnęła, słońce zaczęło drażnić jej zmęczone powieki, więc nie miała wyjścia… Odpuściła walkę z samą sobą. Po chwili zauważyła, że jej ukochany wpatruje się w nią jak w obrazek.
- Hej kochanie. – Dems lekko i leniwie się uśmiechnęła. 
- Dzień dobry. – chłopak pocałował ją delikatnie w policzek. 
- Jak się spało?
- Dobrze, a jak Tobie? – przeciągnął się z uśmiechem.
- Jak poprzedniej nocy. – wzruszyła ramionami, cicho wzdychając.
- Znów o tym myślałaś? – spytał, blondynka pokiwała delikatnie głową. – Demi…ja już nie wiem, co mam Ci powiedzieć. – przytulił ją do siebie.
- Rób to, co robisz teraz. – uśmiechnęła się delikatnie, a brunet pocałował ją w skroń. – Powiem Ci jedno… Powinieneś się cieszyć, że mówię Ci to wszystko. Dawniej nawet nie potrafiłam o tym normalnie rozmawiać. – mówiła spokojnie. – Bałam się nawet powiedzieć Megg. Tłumiłam to w sobie.
- Ale ona to zauważyła? – upewnił się.
- Tak, ale nie na samym początku. Dopiero, jak bardzo schudłam.
- Ale teraz wie o tym od samego początku. Jakoś Ci pomoże, jest uparta. Myślę, że jej się uda. – stwierdził. Sam zdziwił się, że udało mu się powstrzymać od dodania jakiejś kąśliwej uwagi pod jej adresem. - Too…o której do niej idziemy?
- Za chwilę.
- Ale najpierw coś zjesz. – bardziej stwierdził, niż zapytał.
- Postaram się. – westchnęła. – Głodziłam się. Nawet jak coś zjadłam to później i tak wymiotowałam. Nie potrafiłam trzymać tego w sobie… - wzdrygnęła się, na samo wspomnienie o tym.
- Ale teraz tak nie będzie. – przytulił ją, by dać jej jakąkolwiek oznakę wsparcia.
- Mam nadzieję. To co jemy? – uśmiechnęła się niechętnie.
- A na co masz ochotę?
- Na nic. Nie jestem głodna…
- Dobra. To chodźmy do niej. Może ona Cię namówi do jedzenia.
- Li zjem, bo wiem, że muszę, ale nie jestem głodna i nie mam na nic ochoty. – przewróciła oczami.
- To co Ci zrobić?
- Może jakieś kanapki, albo jajecznica, naleśniki, kanapki z Nutellą, tosty, gofry z czekoladą… - zaczęła wymieniać jak głupia, choć na chwilę zapominając o tym, że na sam widok jedzenia ją mdli.
- Kanapki z nutellą? Jajecznica? – spytał. Blondynka popatrzyła na niego ze zdziwieniem, a jej oczy powiększyły swoje rozmiary. 
- No… Co chcesz?
- Ale nie razem, bo zwrócę. – jęknęła. – Może bułeczki z nutellą… - zaśmiała się.
- Okej. Coś wykombinuje. – wstał. Wyszedł z pokoju w samych bokserkach, co zdziwiło dziewczynę, ale już po kilku sekundach wrócił do pomieszczenia. Zaśmiał się głośno i wciągnął na siebie spodnie i koszulkę, po czym znów opuścił pokój. Po chwili na białym talerzu leżało już zamówione przez, Dems ‘danie’. – Proszę. – podał jej.
- Dziękuję. – zdziwiona, usiadła na łóżku. Wzięła talerz i powoli zaczęła jeść. Chłopak cały czas przyglądał się jej. – Nie patrz się tak na mnie. – mruknęła, skupiając się na jedzeniu. Dziewczyna i tak jadła niechętnie.
- No dobrze. – odwrócił się.
- Nie przesadzaj! I Ty też coś zjedz… - kiedy brunet się odwrócił Dems wepchnęła mu do ust połówkę bułki. Chłopak zaśmiał się i zaczął jeść razem z blondynką.
- I jak? – zapytał, kiedy zauważył, że zjadła pół niewielkiej bułki.
- Nie mogę już więcej… - blondynka robiła się blada.
- To nie jedz, tylko nie zwracaj. I tak dobrze, że coś zjadłaś. Jestem z Ciebie dumny. – uśmiechnął się. Demi blado odwzajemniła uśmiech.
- Podaj mi wodę. – chłopak szybko wstał i podał jej małą butelkę wody. Dems wypiła całą za jednym razem. Dopiero po chwili dziewczyna poczuła się lepiej, a na jej policzki w końcu wydostał się jakiś kolor.
- To jedziemy? – spytał, widząc, że jego ukochana lepiej wygląda.
- Aż tak Ci się do niej śpieszy? – zdziwiła się.
- Ależ oczywiście! Przecież tak bardzo się za nią stęskniłem! – rzucił ironicznie. – Wiesz, że najchętniej to zostałbym tutaj… - wzruszył ramionami.
- Muszę jeszcze chwilę poleżeć. – dziewczyna oznajmiła i położyła się wygodnie.
Zaczęła delikatnie masować swój obolały brzuch. Liam uśmiechnął się lekko i podszedł do niej, położył się obok niej i również zaczął masować jej brzuch. Dems już po chwili zaczęła czuć się niekomfortowo. Czuła się gruba. Chłopak chciał dobrze, ale wcale jej nie pomógł. Demetria wykrzywiła usta w grymasie i spięła się. Brunet spojrzał na nią. Wiedział, że coś jest nie tak. Wyczuł to, że jego ukochana czuje się źle.
- Dems? Co jest?
- Nic, co ma być… - skłamała wzruszyła ramionami. Chłopak cicho westchnął.
- Ty…Ty się mnie wstydzisz, to nie jest normalne. Demi ja Cię kocham taką, jaką jesteś i nie musisz się mnie bać, czy krępować. Zrozum, że dla mnie jesteś najpiękniejsza.
- Nie potrafię. Źle się czuję, kiedy ktokolwiek mnie dotyka. Nawet jak wczoraj przytulałam Nialla albo Megg…
- Ale Ty nie masz się czego krępować! Jesteś piękna i szczupła. Masz mnie, masz Nialla, masz ją. – oczywiście, nawet w takiej chwili Payne nie zapomniał o tym, żeby nie używać imienia Margaret. Cały on. - My kochamy Cię całą i naprawdę nie masz, czego się wstydzić. 
- Wiem, ale nie wiem…- jęknęła prawie płacząc.
- Demi Ty naprawdę masz z tym problem…ale obiecuję Ci, że będzie lepiej. Uwierz, że jesteś piękna! – zapewniał. Blondynka delikatnie uniosła głowę. Spojrzała na twarz chłopaka. Po chwili po prostu się rozpłakała. - Dems, proszę nie płacz…- chłopak zmarszczył brwi.
- To wszystko jest za trudne. Te wszystkie słowa, które mówisz mi Ty i Megg ani trochę do mnie nie trafiają… To jest straszne…
Liam nie wiedział już, co powinien powiedzieć…jak się zachować?  Demi po prostu mocno się do niego przytuliła. Chłopak szeptał do jej ucha najciszej jak tylko potrafił, próbował ją uspokoić. Jego ręka miarowo gładziła jej długie blond włosy. Demetria dopiero po długiej chwili zaczęła być spokojniejsza. Jej płacz stawał się coraz cichszy. 
- Ty i Megg robicie teraz za psychologów. – odezwała się po chwili z lekkim uśmiechem na ustach.
- Ale ja jestem lepszy.- Li uśmiechnął się dumnie.
- Ty jesteś najlepszy. – uśmiechnęła się szeroko i pocałowała go swoimi mokrymi od łez ustami.
- Będzie dobrze. Kocham Cię i nie płacz już…
- Okej…jedźmy już, dobrze? – usiadła. Chłopak tylko pokiwał głową i wstał.
Dems niemal od razu wyciągnęła najluźniejsze ciuchy, jakie tylko ze sobą zabrała i zamknęła się w łazience. Przebrała się w nie, nie zostawiając nawet najmniejszego skrawka ciała, które nie byłoby zakryte. Liam coraz bardziej martwił się o swoją narzeczoną. Nie mógł doczekać się chwili, w której Megg zacznie z nią swoją rozmowę. Po prostu już nie mógł patrzeć na to jak blondynka męczy się sama ze sobą.
Już po niecałej godzinie dotarli do domu Megg. Oczywiście Payne powitał brunetkę jedynie, spojrzeniem pełnym pogardy. To zadziwiające, że nawet w tak poważnej sytuacji nie potrafił schować resztek, swojej wybujałej duszy do kieszeni i uszanować to, że panna Richards starała się pomóc jego ukochanej. Jednak Margaret zbytnio nie przejęła się zachowaniem Liama, ponieważ sama wcale nie było lepsza… Po prostu zignorowała go. Nawet nie raczyła rzucić okiem w jego stronę.
Kiedy przyjaciółki znalazły się w sypiali Megg, sam na sam, obie nie wiedziały, od czego zacząć rozmowę. Usiadły na łóżku i tylko niepewnie na siebie patrzyły. Pierwsza zdecydowała odezwać się Dems.
- Jak się czujesz? – zapytała z troską.
- Ja…dobrze…trochę. Często robi mi się słabo, ale jakoś to przeżyję. A Ty? Jak się czujesz?
- Nie możesz tego ignorować. Musisz iść do lekarza…
- Nic mi nie będzie. To tylko takie osłabienie. – Margaret szybko wymusiła uśmiech.
- A później co? Zaczniesz mdleć? Niall o tym wie?
- Wie…to znaczy nie wie, ale Alex wie. – przyznała z trudem, spuszczając głowę.
- On też ma wiedzieć. – powiedziała stanowczo Demi.
- Powiem mu. Jakoś tak nie miałam na to czasu…
- Kiedy stąd wyjdę masz mu powiedzieć, zrozumiano? – westchnęła, na co Megg tylko skinęła głową. -  A ja…ja się czuję…sama nie wiem. Tak jakoś nijako.
- Do rzeczy, Demi… - zniecierpliwiła się brunetka, słysząc wahania przyjaciółki.
- Zjadłam rano śniadanie, ale od razu zrobiło mi się niedobrze…
- Piłaś wodę?
- Tak. Jak zawsze. – odrzekła krótko.
- Wiesz, że to nie jest normalne.
- Wiem. Zaczął mnie boleć brzuch. Położyłam się i zaczęłam go masować. Li położył się obok mnie i pomógł mi. Zaczęłam się czuć niekomfortowo. Wierciłam się, więc przestał. – przyznała. -Wczoraj kąpałam się sama i przebrałam dopiero, kiedy wyszedł z pokoju.
- Boże, Demi. Znów zaczyna się tak samo. Wstydzisz się swojego ciała, ale nie masz czego. Jesteś szczupła, naprawdę bardzo ładna i nie masz czego się wstydzić! A zwłaszcza przed Nim… On Cię kocha. Demi Ty nie zmieniłaś się odkąd się poznaliście, a on się zakochał w Tobie takiej, jaka jesteś. – powiedziała Megg tonem, który wyraźnie wskazywał na to, że bardzo współczuła przyjaciółce.
- Ale ja nie czuję się taka jaka byłam kiedyś. Przestałam się pilnować i znów się zaczęło. – szepnęła nawet nie patrząc w stronę zmarnowanej bruntki.
- Demi, proszę, obiecaj mi, że będziesz się pilnować. Przecież tak długo Ci się to udawało.
- Staram się… - jęknęła.
Megg, widząc, że w oczach jej przyjaciółki gromadzą się łzy, od razu przyciągnęła ją do siebie i mocno przytuliła. Demetria w ramionach panny Richards poczuła się na tyle pewnie, że już nie hamowała łez w żadnej sposób.
- Kochanie nie płacz. Musisz być silna…
- Wiem, ale to jest tak cholernie trudne… - wyjąkała przez płacz.
- Rozumiem, rozumiem… - uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco.
- Wiesz, że czasem nawet źle się czuję jak mnie przytula? Albo jak na mnie patrzy…
- To jest chore! Ty jesteś piękna! Zawsze byłaś szczuplejsza ode mnie, a jakoś ja nigdy się nie wstydziłam. Demi naprawdę uwierz mi, że nie masz się czego wstydzić…
- Myślisz, że nie próbuję? – zaczęła płakać jeszcze bardziej.
- Już dobrze, dobrze. Ale zrozum, że nie chcę żebyś znów doprowadziła się do takiego stanu jak kiedyś. Wtedy zareagowałam za późno…
- Ja też tego nie chcę… - westchnęła blondynka.
Po chwili Margaret zaproponowała Dems, by ta coś zjadła. Blondynka niechętnie się zgodziła. Wiedziała, że panna Richards nie odpuści i będzie nalegać dopóty, dopóki Demetria nie przełknie, chociaż kilku kęsów kanapki. Harrison postanowiła, że zamówi pizzę. W końcu jeden kawałek, aż tak bardzo nie tuszy, prawda
– Pizza zaraz będzie. – powiedziała blondynka wchodząc do pokoju. Zamknęła drzwi i położyła się obok siedzącej Megg.
- Fajnie…- uśmiechnęła się zaskoczona, po czym odłożyła telefon na bok stolik nocny. Ewidentnie przestraszyła się Dems, która wyjątkowo szybko wróciła.
- Co tam robiłaś? – spytała, układając się wygodnie.
- A nic. Tak się bawiłam. – wzruszyła ramionami.
- Tak bardzo chcę, żebyście, chociaż trochę się polubili… - powiedziała blondynka po chwili ciszy. W końcu przełamała się, by zacząć temat, który męczył ją od dawna.
- Dems, próbowałam, ale on za każdym razem jest dla mnie nie miły. Nie potrafię lubić osoby, która mnie i nie lubi…i nie akceptuje. – westchnęła. Megg wcale nie miała ochoty na rozmowy o tym.
- Rozmawiałam z nim i powiedział, że spróbuje, chociaż trochę Cię polubić, jeśli mi pomożesz…
- Widzisz! Coś za coś. On nie chce mnie zrozumieć…poznać. Tylko polubić „za pomoc”. – spuściła głowę.
- Ja nie mogę nic z tym zrobić. – westchnęła i usiadła, przybliżając się do brunetki, którą już po chwili mocno do siebie przytuliła.
- Ja nic takiego mu nie zrobiłam, a on mnie nienawidzi, a wiesz, że jak ktoś mnie nie lubi, to ja nie lubię go jeszcze bardziej… - stwierdziła Megg z lekkim rozbawieniem.
- Wiesz co powiedział? Że przyjdzie tu ze mną, jeśli nie będzie musiał Cię widzieć i odzywać się do Ciebie. Zróbmy mu na złość i chodźmy do salonu. – uśmiechnęła się Dems.
- Nie. – odpowiedziała szybko Margaret. 
- Czemu? – na jej twarzy widoczne było zdziwienie z nutką irytacji.
- Nie chcę na niego patrzeć…
- To będziesz patrzeć na mnie i Nialla.
- Ale on i tak tam będzie… - wciąż twardo trzymała przy  swoim.
- Staraj się go ignorować. Chcę, żebyście, chociaż znosili to, że siedzicie w jednym pokoju…
-  Ale ja nie potrafię. On mnie denerwuje nawet jak o nim słyszę… - mówiła całkiem poważnie.
- Tak, wiem.
- Błagam, nie karz mi tam iść… - szepnęła zrezygnowana.
- No dobrze…- westchnęła. Megg lekko się uśmiechnęła. – A może jednak? – zapytała po chwili.
- Demi, czy jeśli tam pójdę nie będę musiała z nim rozmawiać?
- Nie będziesz musiała nic robić. Możesz zamknąć oczy i się do mnie przytulić.
- No dobra. – westchnęła i niechętnie wstała. Już po chwili zmierzały w stronę salony, w którym przebywali chłopcy.
- Będzie dobrze…- blondynka odezwała się, gdy schodziły po schodach.
- Coś mi się nie chce w to wierzyć… - mruknęła, kiedy weszła do salonu. Nie patrzyła na Liama, nie odzywała się. Obie usiadły na kanapie. Megg odwróciła się plecami do Liama i przytuliła do Dems. Wlepiła swój wzrok w podłogę i twardo trwała w tej pozycji, co spotkało się ze zdziwionym spojrzeniem jej ukochanego.
- Uśmiech…- blondynka wyszeptała jej do ucha z uśmiechem. Megg nie wykonała polecenia. Czuła się dziwnie, bo wiedziała, że Liam tam jest. Dems po chwili cicho się zaśmiała. Brunetka podniosła wzrok z podłogi i popatrzyła na nią ze zdziwieniem.
- No, co?
- Z czego się śmiałaś? – mówiła tak cicho jakby nie chciała, żeby Payne to usłyszał.
- Nie wolno mi się śmiać? Nie będziemy siedzieć w ciszy…- cały czas się uśmiechała. – Niall, Ty dużo jesz, prawda? – zwróciła się do blondyna, kiedy zorientowała się, że nie uzyska od zielonookiej żadnej odpowiedzi.
- No tak. Dużo. – uśmiechnął się dumnie.
- To może zrobimy sobie jutro dzień jedzenia? Tak we dwójkę?
- Emm, taa…- był zdziwiony. – To wspaniały pomysł!
- Na pewno będziesz zadowolony z jedzenia! – cały czas się uśmiechała.
- Oczywiście. Zawsze jestem zadowolony.
Demi zdziwiła się. Myślała, że gdy zacznie mówić o jedzeniu to Megg i Liam będą zdziwieni, lecz oboje siedzieli w bezruchu, Jakby byli zakęci. Nawet patrzyli w to samo miejsce na podłodze.
- Megg… - zwróciła się do brunetki.
- Taa? – wyrwała się z za zamyśleń
- Nie myśl tyle, bo Ci się mózg zagotuje… - uśmiechnęła się. Megg leniwie odwzajemniła uśmiech. – Nareszcie!
- Co? – zdziwiła się, a uśmiech od razu opuścił jej twarz.
- Uśmiechnęłaś się.
Brunetka uśmiechnęła się ponownie, co znów spotkało się z dumą Demetrii.
- Ślicznie…- Dems uśmiechała się coraz szerzej.
- No chyba nie. – zaśmiała się.
- No chyba tak, nie Niall? – popatrzyła na blondyna, który był zapatrzony w Megg.
- Oczywiście, że ślicznie…
- Widzisz!- Dems ponownie zwróciła się do brunetki.
- Nie.
- Przyniesie ktoś lusterko? – rozejrzała się po salonie.
- Nie! Ja nie patrzę w lustro! Nie chcę!
- To chodź popatrzymy razem. – uśmiechnęła się szeroko.
- Nie. – spuściła głowę. Dems pocałowała ją w czubek głowy i potarła jej ramię.
- Moja mała Megg… - Brunetka uśmiechnęła się blado. – Idziemy na górę? – wyszeptała jej do ucha.
- Chciałaś siedzieć tutaj…
- Ale Ty nie chcesz i nie będę Cię zmuszać. Pogadamy ooo... takie tam… - cicho się zaśmiała.
- Takie tam?
- Takie tam. – zaczęła poruszać brwiami, co wywołało u Megg cichy chichot. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Idę otworzyć. – Megg powoli zwlekła się z kanapy. Zapłaciła za pizzę i wróciła do salonu. Dems od razu wstała na jej widok. ‘Zbadała’ pizzę wzrokiem i wzięła jedną.
- Chodź. – złapała pannę Richards za rękę i udała się do jej pokoju.  Obie wygodnie usadowiły się wygodnie na łóżku i zaczęły jeść. Megg nadal była zamyślona. – O czym tak myślisz?
- A, o niczym…- uśmiechnęła się, wyrwana z zamyśleń.
- Mów…
- O wszystkim.
- Jaśniej.
- O Tobie, o mnie, o mnie i Niallu… o Liamie.
- Rozumiem… I co wymyśliłaś?
- Nic. On mnie nie lubi. Ja jego też. Tego nie da się zmienić. – wzruszyła bezradnie ramionami.
- Wy próbujecie pomóc mi, ja pomogę Wam.
- Wątpię w to…
- Będę próbować.
Megg uśmiechnęła się blado. Dems nie wiedziała już co powiedzieć. Niespodziewanie, brunetka uśmiechnęła się do niej i mocno ją przytuliła.
- Jak ja lubię, kiedy się do mnie przytulasz. – odwzajemniła uścisk z uśmiechem.
- Wiesz… musimy się trzymać razem i nigdy się nie poddawać!
- Wiem. Czuję się jak Twoja starsza siostra. – oparła brodę o jej głowę.
- Bo nią jesteś. – cały czas się uśmiechała.
- A Ty moją młodszą… Chociaż jesteś ode mnie starsza.
- Ale Ty jesteś ode mnie rozsądniejsza. – zaśmiała się Margaret. – I spokojniejsza. I w ogóle się od siebie różnimy.
- I może, dlatego się przyjaźnimy.
- Przeciwieństwa się przeciągają. – stwierdziła Megg. Dems niemal od razu zabrała się za konsumowanie pizzy, która aż prosiła o zjedzenie jej.
- Jedz. Smacznego Kochanie. – cmoknęła ją w policzek. – Ja zaraz wracam. Idę do toalety. – wstała i wyszła z pokoju. Dems uśmiechnęła się szeroko i jadła dalej. Zdziwiło ją to, że Margaret tak nagle wyszła. Po chwili do pokoju wszedł uśmiechnięty blondyn. 
- Co tam? – Dems powiedziała z pizzą w ustach.
- Nic. – zaśmiał się. – Smacznego.
- Dzięki. – również się zaśmiała.
- Gdzie Megg? – usiadł obok niej na łóżku.
- W łazience.
- Ah. To em…jak z tym dniem jedzenia?
- Myślę, że dobrym pomysłem byłoby zrobić to jutro, hmm? – spytała blondynka, na co Horan uśmiechnął się radośnie i skinął głową. – O ósmej? Dziewiątej?
- O której tylko chcesz.
- Dobrze. – uśmiechnęła się.
- Zobaczymy, kto więcej zje! – zaśmiał się blondyn.
Po chwili ich rozmowa została przerwana, gdyż do pomieszczenia weszła zdziwiona widokiem swojego ukochanego, Megg.
- Co tam kochanie? – uśmiechnął się szeroko.
- Nic. Dlaczego nie siedzisz…- przewróciła oczami. – Z nim?
- Bo omawialiśmy nasz jutrzejszy dzień jedzenia…
- Ah okej. To ja się nie wtrącam. – uśmiechnęła się. – Jutro znajdę sobie wspaniałe zajęcie…
- Jakie? – zapytała z uśmiechem Dems.
- Tajemnica…
- No dobra, dobra…- wróciła do pizzy. Niall zaśmiał się. Pocałował Megg w policzek i wyszedł z pokoju.
                                                                 *wieczorem, hotel*
Dems niemal od razu, gdy przekroczyła próg ich hotelowego pokoju udała się do łazienki. Za ten czas Liam odpoczął trochę, lecz niecierpliwił się. Dziewczyna bardzo długo nie wychodziła z łazienki, nawet nie reagowała, kiedy Liam spokojnie pukał do drzwi ze środka nie dochodził żaden dźwięk. Tak, jakby nikogo tam nie było. W końcu chłopak nie wytrzymał i po prostu wszedł do środka. Zastał swoją dziewczynę, poprawka-narzeczoną, stojącą przed lustrem. Blondynka z obrzydzeniem patrzyła na swoje ciało. Chłopak westchnął głośno
- Demi, po co? – westchnął.
- Nie wiem. – również westchnęła.
- No to w takim razie ubieraj się… - poprosił z trudem.
- Jeszcze się nie wykąpałam. – rzuciła wzruszając ramionami.
- To nie stój tak przed lustrem. Demi, bo zaraz je rozbiję. – zagroził.
- Ale ja muszę…
- Nic nie musisz! Ile razy mam Ci to powtarzać?
- No, ale popatrz! – machnęła ręką, wskazując na swoje odbicie w lustrze.
- Co? – podszedł do niej, spoglądając w nie.
- Jak ja wyglądam…
- Wyglądasz pięknie!
- Wcale nie.
- Tak! I nie dyskutuj już ze mną o tym!
- Tak. Patrz na moje nogi, uda, ramiona, brzuch, twarz…
- Są idealne! Nie ma w nich nic brzydkiego!
- Są grube…
- Ty masz chyba coś z oczami… nie są grube. Demi Ty się wpędziłaś w jakąś chorobę. One są takie same jak rok temu, czy dwa lata temu. Są cięgle takie same.
- Wcale nie…
- Idź się wykąp i już nie patrz w to lustro. Jutro je stąd zdejmę… - stwierdził przyglądając się temu, w jaki sposób zostało tam zawieszone.
- Jestem gruba. Przytyłam. Od małego miałam problemy z wagą i teraz znów… Myślisz, że dlaczego nigdy nie widziałeś zdjęć z czasów, kiedy byłam mała?
- Ty nie przytyłaś! Tobie się tak wydaje, Demi!
- Boże, co ja gadam… - schowała twarz w dłonie.
- Ty masz naprawdę wielki problem…
- Wiem to, nie musisz mi tego przypominać. – warknęła.
- To przestań się nad sobą użalać! Weź się w garść i spróbuj zapomnieć…
- Mam przestać na siebie patrzeć?!
- Tak…Jesteś piękna, a jak patrzysz w lustro to widzisz wszystko, co najgorsze, ale w Tobie nie ma nic, co jest złe.
Dems spojrzała na niego w lustrze, po czym wyszła z łazienki. W bieliźnie położyła się na łóżku przykrywając się kołdrą. Liam od razu ruszył za nią.
- Demi… - zaczął niepewnie.
Dziewczyna zamknęła oczy i po uszy otuliła się kołdrą.
- Demi! – podniósł głos i usiadł obok niej. Popatrzyła na niego niechętnie. – Demi, to co robisz mnie boli…to jak się zachowujesz. Teraz jesteś taka przybita. Jest tak za każdym razem, kiedy patrzysz w lustro. Gdy w niczym się nie przeglądasz jesteś wesoła. I właśnie taką chciałbym Cie widzieć. Jesteś piękna!
Blondynka spuściła wzrok. Po chwili mocno przytuliła go, cicho płacząc.
- Nie płacz… - objął ją mocno. Dems zdziwiła się, bo nie czuła się niekomfortowo, kiedy dotykał jej ciała, wręcz przeciwnie przytuliła się do niego mocniej. Liam uśmiechnął się. Cieszył się, że Demi trochę się uspokoiła.
- Kocham Cię. Kocham wszystko, co dla mnie robisz… - szeptała. 
- Też Cię kocham, Skarbie… - pogładził jej plecy. Pocałowała go delikatnie w policzek, po chwili poczuła jak chłopak przytula ją mocniej. Razem zaczęli spokojnie zasypiać.

***

Witajcie. Na początku chciałyśmy Was przeprosić za to, że rozdział jest dodany tak późno. Ale dzisiaj, czyli wtedy kiedy ma być. Miałyśmy po prostu dość ciężki dzień, sporo spraw na głowie, związanych ze szkołą i nie tylko.

No ale przejdźmy do tego po co tu jesteśmy... Rozdział.
Co o nim myślicie?
Wiemy, nie jest idealny.
Za niedługo zmienimy nieco styl pisania, długość rozdziałów, ilość sytuacji i dialogów... Mamy nadzieję, że będzie to zmiana na lepsze.
Bardzo małymi kroczkami zbliżamy się do 3/4 treści tej historii. :)

Dziś niestety bez pytań, bo nie mamy na to czasu.

                                                     Do następnego,
                                                                                     Wasze Dems i Megg. 

piątek, 23 maja 2014

Rozdział 38

*następnego ranka*

Chłopak obudził się w wyśmienitym humorze. Miał nadzieję, że tak też będzie z jego ukochaną, lecz przeliczył się. Kiedy brunet próbował obudzić Demetrię, ta odpychała go od siebie, mrucząc pod nosem niewyraźne słowa. To tylko zasmuciło Liam’a, który już planował się poddać, ale postanowił spróbować jeszcze jednego sposobu. Mianowicie, jego zwinne ręce wśliznęły się pod jej koszulkę, a palce zaczęły delikatnie jeździć po jej miękkiej skórze. Dziewczyna od razu wzdrygnęła się.
- Ja chcę spać. – jęknęła.  Były to pierwsze wypowiedziane przez nią słowa, które Li był w stanie zrozumieć.
- Wstawaj…- mruknął do jej ucha, na co ona leniwie odpędziła go ręką, przez co dostał w twarz.
- Jestem zmęczona… Długo nie spałam… - wymamrotała.
- Czemu? – zmarszczył brwi, następnie dłońmi delikatnie zaczął gładzić ją po plecach.
- Nie mogłam zasnąć.- wymruczała, przewracając się na drugi bok.
- Ale coś Cię bolało? Co się stało?
- Nic mnie nie bolało. Po prostu tak jakoś myślałam…- miała już dość jego pytań. Po prostu chciała nadal spać.
- Dobrze. Porozmawiamy o tym później. Śpij jeszcze…- szepnął, zostawiając dziewczynę samą. Dems uśmiechnęła się lekko sama do siebie i już po chwili znów ogarnął ją błogi sen.
Payne nie robił nic, co mogłoby być jakoś wyjątkowo ciekawe. Wstał, ubrał się, po czym spokojnie zjadł obfite śniadanie. Jego dziewczyna nadal spała, dlatego wygodnie rozsiadł się na kanapie i zaczął oglądać jakieś bezsensowne komedie, które akurat leciały na dostępnych kanałach.
Blondynka po ponad dwóch godzinach weszła do salonu. Była tak zaspana, że przy wejściu odbiła się o niewielkiej komody, której nie zauważyła.
- Dzień dobry Słońce. Ślicznie dziś wyglądasz… – zaśmiał się, gdy weszła do salonu.
- Hej kochanie! No wiesz… byłam u fryzjera! – potargała swoje włosy, po czym obróciła się wokół własnej osi.
- Oczywiście. Śniło Ci się chyba.
- A żebyś wiedział! – machnęła palcem ze śmiechem. – Długo tu siedzisz? – usiadła obok niego.
- Jakieś dwie godziny.
- Boże. Trzeba było mnie zbudzić!- zajęczała, po czym mocno przytuliła się do bruneta, który jeszcze bardziej wtulił ją w siebie. - Ciepło tu u Ciebie…- mruknęła rozpychając się.
- Bo pamiętasz… Ja jestem gorący.
- Tak, tak, pamiętam. – przycisnęła się do niego najbardziej jak tylko potrafiła i przykryła ich kocem. Przez jej całe ciało przeszły ciarki. Li czując to przytulił ją do siebie mocniej. Dems po chwili ciszy wzięła małą poduszkę, położyła ją na kolanach chłopaka i położyła na niej głowę. Payne delikatnie zaczął gładzić dziewczynę po jej długich, blond włosach. Mimowolnie na jej twarzy pojawił się uśmiech. Chłopak delikatnie nachylił się nad nią i czule pocałował. – Myślałam, że już tego nie zrobisz. – zaśmiała się, a on tylko pocałował ją ponownie.
- Lepiej kochanie?
- Jeszcze troszeczkę…- wymamrotała. Brunet przewrócił oczami i pocałował ją jeszcze raz, tym razem namiętniej. – Lepiej. – uśmiechnęła się szeroko. 
- Dlaczego nie mogłaś spać? –zapytał po chwili.
- Myślałam sobie…- wyjaśniła, ale widząc zdziwioną minę chłopaka, wiedziała, że ta informacja mu nie wystarczy. - O wszystkim.
- A mogę wiedzieć, co oznacza to ‘wszystkim’? 
- O mnie.
- Znów myślałaś o tym jak ona na Ciebie krzyczała? - spytał poirytowany.
- Tak. – szepnęła, spuszczając wzrok.
- Wiesz…rozumiem to, ale i tak nie wiem, dlaczego krzyczała. Mogła to normlanie powiedzieć.
- Nie chodzi o to, że krzyczała. Tylko o te słowa…
- Ale wiesz… poniekąd miała rację.- przyznał z trudem.
- Wiem to. Boję się, że to wraca, to wszystko, ale ja tego tak cholernie nie chcę…Ta cholerna ochota schudnięcia, a później sam wiesz jak może się to skończyć. Na samą myśl o tym mam ochotę w ogóle nie wychodzić z domu. – westchnęła głośno.- Tak… zamknąć się w jednym pokoju… Nie wychodzić z niego… Nie patrzeć na jedzenie… Żeby nic mnie nie kusiło…- mówiła zamyślona. Dopiero po chwili zrozumiała to, co wydostało się z jej ust. Potrząsnęła głową i ponowne westchnienie wydostało się z jej ust.
- To nie ulegaj tej pokusie. Jedz normalnie! I tak jesteś chuda…- odezwał się Liam, patrząc ze smutkiem na swoją ukochaną.
- Nie potrafię. To jest silniejsze ode mnie. Tak jak kiedyś. – blondynka miała już łzy w oczach.
- Widzisz. Megg miała rację!- sam nie wierzył w to, że się z nią zgodził.
- Wiem…- przyznała, spuszczając głowę. Chłopak głośno westchnął, tak jak robiła to przedtem Dems.  Cały czas patrzył na dziewczynę. -Czemu tak mi się przyglądasz?
- Bo zastanawiam się jak kiedyś sobie z tym poradziłaś… - znów zaczął gładzić jej włosy.
- Miałam Megg.- wzruszyła ramionami tak, jakby to była najprostsza rzecz.
- Może powinnaś z nią porozmawiać? – zaproponował niemal od razu.
- Jedna rozmowa nie pomoże…
- Jedna nie, ale może jak będziecie często rozmawiać to Megg przemówi Ci do rozumu, bo ja nie potrafię.
- Tak cholernie za nią tęsknię… - zamknęła oczy.
- To…nakłoń ją żeby wróciła… - powiedział i dopiero po chwili przeanalizował to, co wydostało się z jego ust. Boże, co ja mówię?!  Skarcił się w myślach.
- Ona teraz nie wróci, nie ma szans…
- Ale zawsze warto spróbować – uśmiechnął się do niej pocieszająco.  Już sam nie wiedział, co powinien zrobić, żeby choć trochę zająć czymś blondynkę.
- Próbowałam. Myślałam, żeby do niej polecieć na parę dni, ale chyba nie…
- Jeśli chcesz…
- Nie polecę, jeśli nie chcesz.- stwierdziła szybko.
- Jeśli Ty chcesz to…- mówił z trudem.
- Nie zrobię tego, jeśli Ty nie chcesz i koniec.- chciała uciąć temat, bo coś w głowie mówiło jej, że nie skończy się to dobrze.
- Lecisz sama czy mam lecieć z Tobą?- przeszedł do rzeczy.
- Wiesz, że nigdzie się bez Ciebie nie ruszę.
- To, kiedy lecimy? - spytał niepewnie. Dziewczyna usiadła i popatrzyła na niego ze zdziwieniem. Brunet uśmiechnął się, tylko to potrafił zrobić, bo jeszcze nie dotarło do niego to, na co się zdecydował. Ale, czego się nie robi żeby uratować najdroższą osobę?
- Żartujesz?
- Nie. Kiedy lecimy?- był już wyraźnie poirytowany jej niedowierzaniem, przewrócił oczami.
- Jak najszybciej.
- Idź się pakuj, a ja zadzwonię zabukować bilety…- westchnął ciężko.
- Dobrze, ale dlaczego to wszystko robisz?
- Bo wiem ile ona dla Ciebie znaczy.
- Dziękuję. – wstała i mocno go przytuliła.
- Pakuj się.- urwał temat.
Dziewczyna bez słowa udała się do swojego pokoju. Pakowała wszystkie rzeczy, które były luźne. Nie chciała, żeby inni widzieli ją w opiętych ciuchach, ponieważ w nich czuła się jeszcze gorzej. Dziewczyna potrafiła przez kilka minut zastanawiać się, czy spakować tą bluzkę, czy też tamta byłaby lepsza? Ale jak to na Dems przystało- w rezultacie pakowała obie. Po upływie godziny, dziewczyna była gotowa, walizka stała już w przedpokoju, gotowa na podróż.
Lot miał odbyć się za dwie godziny. Teraz przyszedł czas na to, by Liam spakował swoje rzeczy, co oczywiście poszedł zrobić.
Demetria udała się do kuchni, z przekonaniem, że jednak da radę coś zjeść jednak nie podołała temu zadaniu. Siedziała przez dwadzieścia minut nad jedną kanapką, przyglądając jej się i zastanawiając nad tym ile ona może mieć kalorii. Dziewczyna czuła, że przesadza, ale nie mogła nic z tym zrobić. Poddała się.
Poszła do salonu i wybrała z pamięci, jeden z jej ulubionych numerów…
- Halo?- melodyjny głos dziewczyny rozbrzmiał w jej słuchawce.
- Megg!- krzyknęła rozradowana.
- No tak…Co się stało? Nie krzycz, mam jeszcze dobry słuch!- oburzyła się.
- Lecę do Ciebie! Znaczy…lecimy.
- Co?- ton jej głosu wyraźnie wskazywał na to, że była tym faktem zaskoczona. - Ale jak? Kiedy? Z kim?
- Za dwie godziny mamy lot... Z Li’im!
- To fajnie… – brunetka głośno westchnęła, co nie spotkało się z akceptacją Dems.
- Przestań! Jadę tam do CIEBIE!
- Wiem. Cieszę się. Czekam.- mówiła ciągle tym samym, zrezygnowanym tonem.
- Powiem Ci wszystko jak będę u Ciebie…bo jest sprawa.
- Emm dobrze… - zmieszała się. – Tęsknię.
- Ja też! Pa.
Lot nie trwał długo. Była to zaledwie godzina, lecz dla Dems, która panicznie boi się samolotów, ciągnęło się to jak wieczność. Dziewczyna zgadzając się na pomysł Liam’a, nie przewidziała tego, że będzie jej słabo, kiedy samolot wzniesie się do chmur… Payne, oczywiście przez całą drogę miał z niej ubaw, za co, co chwilę blondynka wbijała mu palce w żebra. Jak on tego nienawidził!
Kilkanaście minut później Dems była już pod domem, w którym mieszkała jej przyjaciółka, Megg. Obie bardzo za sobą tęskniły. Dems miała już dość tej rozłąki, nie mogła doczekać się momentu, w którym po porostu będzie mogła rzucić się zielonookiej na szyję i mocno ja wyściskać.
Margaret otworzyła drzwi tak szybko, jakby już stała przy nich i tylko czekała na przyjazd blondynki.
- Demi! – uśmiechnęła się na widok panny Harrison.
- Megg! – blondynka przytuliła czule swoja przyjaciółkę, w jej oczach już zaczęły gromadzić się łzy.
- Tak bardzo tęskniłam. – uśmiechnęła się przez łzy.
- Ja też. Przytuliłabym Cię mocniej, ale… - zachichotała, spoglądając na brzuszek panny Richards. Megg uśmiechnęła się i totalnie wtuliła w blondynkę. Po chwili usłyszały donośne chrząknięcie na plecami.
- A ja? – zapytał zawiedziony Niall, lecz nie uzyskał żadnej odpowiedzi. - Dobra, koniec! – zaczął je rozdzielać, kiedy przytulały się już od dziesięciu minut, co dziwiło zarówno Liam’a, jak i Niall’a.
- Ojj… no dobra. Chodź teraz Ty! – wystawiła ręce w jego stronę. Chłopak uśmiechnął się szeroko i przytulił Dems. Blondynka szybko się od niego oderwała i znów przytuliła Megg, cicho chichocząc.
- Idziemy pogadać? – mruknęła cicho.
-  Pewnie, że tak. – odpowiedziała brunetka, równie cicho.
Blondynka uśmiechnęła się szeroko. Wzięła Megg za rękę i zaprowadził ją do jej pokoju. Zamknęła za nimi drzwi. Obie wygodnie ułożyły się na łóżku. Przez długą chwilę Dems po prostu wpatrywała się w swoją przyjaciółkę, której ciąża z pewnością sprzyjała. Megg była coraz piękniejsza.
Dems nie wiedziała jak powinna zacząć rozmowę. Po chwili dyskutowania o bezsensownych rzeczach, dziewczęta doszły do wniosku, że jednak naprawdę przydałaby im się poważna rozmowa. Megg poprosiła blondynkę o to, by mówiła wszystko prosto z mostu.
- No to… Li przyleciał tu ze mną, ponieważ nie wiem, jakim cudem stwierdził, że wie jaka jesteś dla mnie ważna i, że powinnam z Toba porozmawiać, bo powiedziałam mu, że wyszłam z tego wszystkiego dzięki Tobie…- zaczęła z trudem. Mówienie o tym nie sprawiało jej przyjemności, a wręcz bolało. Było to trudne, nawet przy jednej z najbliższych osób, jaką jest młoda Richards. 
- No…martwi się o Ciebie. To dobrze.- stwierdziła Margaret, nie widząc w tym problemu.
- I dlatego mam z Tobą rozmawiać, ale w ogóle nie wiem jak zacząć…
- Powinnyśmy zacząć od tego, że masz normalnie jeść… Żadne zmniejszone porcje, czy też sprawdzanie kalorii nie wchodzi w grę, jasne?
- Li poszedł się pakować, a ja poszłam zjeść śniadanie…Chciałam zjeść, ale coś mi nie pozwalało.
- Musisz próbować. Proszę, próbuj, zmuszaj się tak jak ja Ciebie kiedyś.
- Wczoraj już to zrobiłam i później nie spałam całą noc zastanawiając się nad tym… I wczoraj, kiedy kąpałam się z Li jak zawsze prawie, wstydziłam się. Czułam się gruba. Poprosiłam go, żeby wyszedł z łazienki. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam płakać. Zobaczyłam jeszcze blizny po operacji. – mówiła patrząc w podłogę. Nie widziała już nic przez łzy.
- Demi Ty jesteś piękną, młodą, szczupłą dziewczyną, a blizny za niedługo znikną.  Nie wiem, czemu się tak przejmujesz…
- Sama tego nie wiem. – spuściła głowę. Jej łzy kapały już na pościel. - To… to jest to uczucie, co kiedyś.
- Nie płacz… proszę, nie płacz.- położyła swoją dłoń na kolanie dziewczyny.
- To mnie przytul. – jęknęła przez płacz i popatrzyła na nią. Megg uśmiechnęła się delikatnie. Przysunęła do blondynki i przytuliła ją. Nie pytała o nic, po prostu dała jej swoje ciepło, wsparcie.  - Dziękuję. – szepnęła wtulając się w nią.
- Nie masz, za co.
-  Eh, niepotrzebnie się rozklejałam…- westchnęła, wycierając łzy.- Wiesz, że nie przyjechałam tutaj tylko po to, żeby się żalić. Teraz czas na ciebie…
- Chcesz znać tę tajemnicę? – spytała. Zauważyła, że jej blond przyjaciółka zastanawia się nad tym. Po chwili kiwnęła głową, zgadzając się. - Na pewno?
- Jeśli tylko chcesz mi ją powiedzieć, to tak.
- No więc…- zaczęła, lecz nie potrafiła tego z siebie wydusić. Jej policzki oblały rumieńce, a ona spuściła głowę, by nie było widać łez, zbierających się w kącikach jej pięknych oczu. Dziewczyna zaczęła cicho szlochać, mimo tego, ze nie powiedziała jeszcze nawet słowa o tym, co kiedyś się wydarzyło. – Bo ja… - jęknęła i dopiero po upływie jakichś dwóch minut uspokoiła się na tyle, żeby coś z siebie wydusić.- Przez pewien czas… Za… zarabiałam na siebie poprzez, uwodzenie starszych facetów i… o… okradanie ich.- zakryła twarz w dłoniach. Słysząc w odpowiedzi tylko ciszę, postanowiła dopowiedzieć jeszcze jedno, ważne zdanie. – Później… na zawsze znikłam z ich życia…- wyjaśniła.- Sprzedawałam się. – przyznała przez płacz.
- I dlatego, Harry, to wszystko…? On też? – blondynka nie potrafiła wypowiedzieć najprostszego zdania.
- Nie…on…on nakrył mnie i…i jego ojca.- jąkała się brunetka. W odpowiedzi na to nie otrzymała wiele. Dems po prostu mocno przytuliła do siebie roztrzęsioną Megg, przez co dziewczyna zdziwiła się.
- Jesteś moją przyjaciółką i zawsze nią będziesz.
- Ale…ale ja przecież…- nadal się dziwiła.  - Ja ich oszukiwałam, kradłam…
- Ale to już przeszłość.- ucięła Dems.
- I od tak to zrozumiesz?
- Ja wiem, że to był dla Ciebie trudny czas, tak? Nie było Alex i ja wyjechałam do Londynu. – westchnęła.
- No prawda… ale i tak teraz wstydzę się, że to robiłam…- załkała.  Blondynka przytuliła ją mocniej. - Dziękuję. – szepnęła Megg.
- Zawsze będę przy Tobie. – uśmiechnęła się szeroko.
Nagle, niespodziewanie Demi zaproponowała, żeby obie poszły coś zjeść. Sama przed sobą przyznała się, że porządnie zgłodniała. Szybkim krokiem udały się do kuchni, gdzie blondynka przyrządziła lekką i zdrową sałatkę. Oczywiście Megg, jak to Megg, nie była zbyt zadowolona z tego, że daniem, które zrobiła Dems była sałatka, więc sama podgrzała sobie obiad.
Po piętnastu minutach sałatka zniknęła z miski Dems…
– Zaczyna się. – jęknęła blondynka, oddychając głęboko. - Chce to wszystko zwrócić…
- Nie! Demi, nie! Napij się wody. Kiedyś to pomagało. Proszę. – w sekundzie wepchnęła jej pod nos całą szklankę zimnej wody. Dziewczyna wypiła ją jednym tchem. Przymknęła oczy opierając się łokciami o stół. – Lepiej?- spytała. Blondynka pokiwała delikatnie, głową. Spuściła ją w dół, a z jej oczu zaczęły spływać łzy.
- Demi, idziesz do lekarza i nie przyjmuję sprzeciwu!
- Ale, po co?
- To nie jest normalne. Jesteś chora. Ja chcę Ci tylko pomóc.
- Ale kiedyś z tego wyszłam. Dzięki Tobie. Poradzimy sobie we dwie.- tłumaczyła.
- Ale kiedyś trzymałam nerwy na wodzy i jak krzyczałam to po tym nie trzęsłam się z nerwów!- podniosła głos, co nie było najlepszym rozwiązaniem ani dla niej ani dla dziecka.
- Słuchaj, jeśli będzie gorzej to wtedy pójdę do lekarza, okej?
- Dobrze. – uśmiechnęła się nerwowo. Dems odwzajemniła uśmiech. Wystawiła dłonie i mocno przytuliła brunetkę.
- Kocham Cię…
- Ja Ciebie też. – Megg przytuliła ją mocniej.
Rozmowa dziewczyn nie trwała długo. Po chwili Dems zabrała walizki i udała się ze swoim ukochanym do hotelu, w którym wynajęli sobie pokój. Dziewczyna była już wykończona tym dniem. Marzyła o prysznicu i długim śnie. 

*** 

- Dziękuję. – dziewczyna mocno przytuliła Liam’a.
- Nie musisz dziękować. – otulił ją swoim ciepłym ciałem, dając jej poczucie bliskości.
- Kocham Cię.- mruknęła obejmując go mocniej.
- Też Cię kocham.
- Jedna rozmowa, ale pomogła. – schowała głowę w zagłębieniu między jego szyją a ramieniem.
- To dobrze, że pomogła.
- Idziesz jutro ze mną? Niall tam jest…- zachęcała go jak tylko mogła.
- Ale jest tam też Megg…
- Ale ja będę z nią siedzieć w pokoju i rozmawiać…
- Pójdę pod warunkiem, że nie będę musiał z nią rozmawiać.
- Nie będziesz musiał nawet na nią patrzeć. Będziesz sobie siedzieć z Niall’em w ogrodzie, czy oglądać jakiś mecz… - uśmiechnęła się delikatnie. Ciągle wisiała mu na szyi.
- Dobrze. Pójdę tam.- zdecydował, był oschły.
- Dziękuję. – delikatnie go pocałowała. 
- Nie masz, za co. Będziesz mi dziękować jak wytrzymam i nie powiem jej nic głupiego. – zaśmiał się.
- A tylko spróbujesz. – spoważniała i odsunęła się od niego.
- No dobra… Będę się hamował.
- Dla Mnie.
- Dla Ciebie.
Po dosyć długiej chwili ciszy dziewczyna oznajmiła, że idzie się wykąpać. Miała ochotę na spokojny, krótki prysznic, ale Liam chciał pokrzyżować jej plany. Kiedy blondynka próbowała zamknąć drzwi od łazienki, Payne przytrzymał je ręką.
- Ejj! – zaśmiała się.
- Co kochanie?
- Gdzie ty się pakujesz, co?- spytała poważnie.
- Za Tobą.
- Dzisiaj kąpię się sama.
- Jesteś pewna?
- Chyba otwór w wannie mnie nie wciągnie?- spytała z ironią, wyczuwalną na kilometr i przewróciła oczami. - Zaraz przyjdę. – próbowała zepchnął jego rękę z drzwi.
- A gdzie buziak? – uśmiechnął się i wystawił twarz w jej stronę. Blondynka ponownie przewróciła oczami i pocałowała go szybko. – No… A teraz możesz iść się wykąpać. – zaśmiał się i puścił powoli drzwi.
Chłopak odsunął się od drzwi i poszedł kręcić się po pokoju. Wyglądał przez okno, przeglądał swoje rzeczy w walizce i przegrzebał torbę swojej narzeczonej. Swoją drogą… Zdziwił się, kiedy nie zobaczył w niej tych ciuchów, które on jej kupował…
Po niecałych dziesięciu minutach Payne nie wytrzymał. Wszedł do środka i zobaczył Dems, stojącą przed lustrem. Dziewczyna miała łzy w oczach. Przyglądała się sobie z widocznym obrzydzeniem…
Chłopak stanął przy drzwiach i patrzył na dziewczynę. Ona nawet nie zauważyła tego, że brunet jest w łazience. Ciągle przyglądała się swojej twarzy.
- Dems?- zaczął niepewnie.
- Taa? – oderwała się od lustra.
- Dlaczego tak stoisz…i patrzysz?- zdziwił się.
- Po prostu sobie patrzę. – wzruszyła ramionami. Chłopak cicho westchnął. Blondynka powróciła do patrzenia na swoją twarz. Po chwili Liam podszedł do niej i przytulił ją od tyłu także patrząc w lustro. Dziewczyna nawet nie zareagowała.
- Demi… o co chodzi?
- Sama nie wiem. To jest silniejsze ode mnie.
- Ale kiedyś nie przejmowałaś się wyglądem tak bardzo...
- Wiem… - westchnęła cicho.
- To, dlaczego teraz się tak przejmujesz?  Kochanie jesteś tak samo piękna jak wtedy, kiedy się poznaliśmy. Nie ma powodu, dla którego miałabyś się przejmować wyglądem. Jesteś piękna!
- Przez te wszystkie lata bardzo się pilnowałam. Teraz to zaniedbałam i to znów wraca…
- To pilnuj się bardziej! Sam nie wiedzę w to, co teraz powiem, ale chcę, żeby Megg zrobiła Ci pranie mózgu tak jak kiedyś. Może to pomoże…- westchnął.
- Jak ją o to poprosisz…
- Ja? – zdziwił się. Nie wierzył w to, co usłyszał. Nie wyobrażał sobie ich rozmowy, która nie skończyłaby się kłótnią.
- Chyba Ci na mnie zależy…- ciągnęła dalej.  
- Zależy, ale nie chce z nią rozmawiać. Wiesz, że nadal jej nie lubię.- jęknął jak mała dziewczynka, niezadowolona z kolegi, w szkolnej ławce.
- Wiem. Nie zmuszam Cię, ale polubisz ją, chociaż trochę jak mi pomoże?
- Spróbuję.
- Dziękuję.- szepnęła.  Brunet uśmiechnął się. Dems znów zaczęła wpatrywać się w swoją twarz.
- Przestań! – westchnął. – No dobra porozmawiam z nią tylko błagam nie patrz takim krytycznym wzrokiem na siebie. Proszę…
- Nie potrafię.- zawyła, ze łzami w oczach. Liam odwrócił ją twarzą do siebie. 
- Jeśli nie przestaniesz przeglądać się w lustrze nawet nie będę się starał jej polubić.- stwierdził ostro. Dziewczyna zmieszała się. Spuściła głowę w dół, schowała ją w swoich dłoniach i opadła się bokiem o Liam’a tym samym niemo prosząc o przytulenie. Na szczęście chłopak prawidłowo to odczytał i wtulił ją w siebie.  - Przepraszam. Nie chciałem. Nie powinienem tak reagować. – przyznał ze skruchą. Blondynka poczuła na swoich dłoniach łzy. Liam uniósł jej głowę i złapał ją delikatnie za dłonie.
- Ty płaczesz? Nie…kochanie nie płacz. Widzisz, co się z Tobą dzieje? Uspokój się, proszę. Zrób to dla mnie! – blondynka wtuliła twarz w jego koszulkę. – Obiecaj, że będziesz starać się nad tym panować…
- Cały czas próbuje, Li…- jęknęła.
- I próbuj dalej, ale staraj się bardziej. Jeśli chcesz…- westchnął. Ciężko było mu to powiedzieć. – Em…jeśli chcesz to będziemy codziennie do niej jeździć. Może to Ci pomoże.
- Dobrze. Dziękuję. – szepnęła.
- A teraz uspokój się. Zrobię coś do jedzenia i zjemy razem, dobrze?
- Dopiero, co jadłam u Megg... – podniosła głowę.
- Znów zaczynasz?
- Ale naprawdę…- broniła się.
- Dobra. Nie jedz. Jutro zapytam się jej czy to prawda. – westchnął głośno. Demi wtuliła się w niego mocniej.
- Po prostu jak jadłam to chciało mi się wymiotować. Jak dawniej…
- Dobrze. Wierzę Ci.
- Dobra. Idź, chcę się wykąpać. – oderwała się od niego.
- Okej. Tylko nie stój już przed tym lustrem, ślicznotko. – uśmiechnął się. Pocałował dziewczynę w czoło i wyszedł z łazienki. Demetria szybko weszła pod prysznic. Odkręciła chłodną wodę i odprężyła się. Nakładając na swoje ciało pięknie pachnącą pianę, po prostu nie potrafiła wyzbyć się obrzydzenia do swojego ciała. Nie chciała nawet się dotknąć. Nie potrafiła…
Po pięciu minutach wyszła, owinięta, ręcznikiem.
- Teraz Ty. – powiedziała bez żadnego uśmiechu. Miała już kompletnie dość tego, że nie potrafiła nad sobą panować.
- Dobrze. Idę. – westchnął.
 Dems stała obok łóżka i czekała aż Liam wyjdzie. Dopiero, kiedy usłyszała wodę obijającą się o kafelki zaczęła się przebierać. Po kilku minutach chłopak wrócił. Blondynka leżała już pod kołdrą. Ubrana w jego koszulkę i piżamy do tego była przykryta po uszy kołdrą. Liam ułożył się blisko Dems. Podparł się na łokciu i obserwował dziewczynę. Dems popatrzyła na niego i delikatnie się uśmiechnęła, po czym odwróciła głowę w drugą stronę. Pocałował ją w policzek i ułożył wygodnie do snu, przytulając ją mocniej. Demi zaczęła czuć się niekomfortowo i niepewnie. Czekała ją kolejna nieprzespana noc… 

*** 

Witajcie :) Dzisiaj za bardzo się nie rozpisujemy. Przechodzimy do konkretów.

Jak rozdział? Piszcie, piszcie, piszcie! :)

Pytania:

 1.Czy Megg przemówi Dems do rozumu?
2.Jak długo Demi i Liam zostaną w Manchesterze?
3.Czy Liam i Megg wreszcie dojdą do porozumienia?

10 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ

ASK.

Dems i Megg