środa, 16 kwietnia 2014

Informacja!

Jak już zauważyłyście, wygląd bloga uległ drobnej modyfikacji. 
Postanowiłyśmy również wyjaśnić sprawę wyglądu postaci, co do których były małe wątpliwości. 
Mianowicie... 
W zakładce 'bohaterowie' znajdziecie nowe zdjęcia(a raczej gify) i opisy głównych bohaterów. 
Zapraszamy do zapoznania się z nimi. 
Na razie mamy małą przerwę, ale nie będzie ona trwała długo. 
Pamiętajcie, wracamy do Was 2 maja! 
Do przeczytania. 

Wasze Dems i Megg. 



Demi & Alex mówią papa! <3 



Przy okazji chciałybyśmy życzyć Wam wesołych Świąt Wielkanocnych i mokrego Dyngusa! x

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 34



Ciemność. To było ostatnie, co zobaczył. A może nie zobaczył? Przecież ciemności nie da się zobaczyć… Chłopak obudził się. Nie otwierał oczu. Nadal patrzył na ‘czarne płótno’, którym były jego powieki. Bał się. Delikatnie się poruszył. Leżał na czymś średnio miękkim, co przypominało mu łóżko. Poczuł znajomy zapach. Zapach, który ostatnio dość często czuł. Po chwili go poznał. Tak, był to zapach szpitala. Zerwał się jak najszybciej i otworzył oczy. Nie wstał, lecz zamiast tego poczuł straszny ból przeszywający jego ciało.
Pielęgniarka od razu wstała ze swojego krzesła.
- Jak się pan czuje? – podeszła do niego sprawdzając aparaturę.
- Co się stało? Gdzie ja jestem? – zapytał z bólem w głosie.
- Jest pan w szpitalu. Miał pan wypadek. 
- Że co? – nie pamiętał nic. Ostatnie, co przychodziło mu do głowy to moment, kiedy wsiadł do samochodu. 
- Nie pamięta pan? 
- Jechałem autem, a później obudziłem się tu…
- Był pan pijany. Zjechał pan z drogi i uderzył w drzewo. - wyjaśniła spokojnie pielęgniarka i wcisnęła jakiś kolorowy przycisk. No tak, dla osób pracujących w szpitalu takie przypadki jak wypadek Niall’a były normalnością.
- Czy jest tu ktoś ze mną? – spytał z nadzieją w głosie, miał nadzieję, że ktoś bliski mu towarzyszy.
- Em… nie. Jest pan sam. A powinien ktoś być?
- Tak, moja dziewczyna.
- To ta, co wyszła na własne żądanie? – kobieta przypomniała sobie, że to właśnie jej wydawała wypis. 
- Chyba tak. Nie wiem…- syknął, bo poczuł nasilający się ból głowy.
- Nie ma jej tu.
- Mogłaby pani po nią zadzwonić?
- Tak, ale nie mam numeru.
- Numer jest w moim telefonie pod ‘Mój Największy Skarb’. – lekko się uśmiechnął.
- Musi pan ją bardzo kochać… – uśmiechnęła się i zaczęła spisywać numer na kartkę.
- Tak, bardzo. – cały czas się uśmiechał.
- Ma szczęście dziewczyna. – posłała szczery uśmiech w stronę, niecierpliwiącego się blondyna, wyszła z pomieszczenia i udała się zadzwonić.
- Halo?- kobieta o blond włosach usłyszała lekko metaliczny, zachrypnięty dziewczęcy głos.
- Dzień dobry, Pani Margaret Richards?
- Tak to ja, a co chodzi?
- Pani chłopak jest w szpitalu. Miał wypadek.
- To nie jest mój chłopak…- zmieszała się, próbowała ukryć to, że była zaskoczona tą wiadomością.
- On twierdzi inaczej. Chce, aby pani teraz przy nim była.
- Em… ale mnie nie ma w kraju.
- Rozumiem. Przekażę mu. Do widzenia.
- Nie! Moment…
- Słucham?
- A mogę wiedzieć jak on się czuje?- spytała niepewnie.
- Jest w dość ciężkim stanie, ale dobrze kontaktuje.
 - A mam prośbę. Może mu pani powiedzieć, że nie dodzwoniła się do mnie?
- Nie wiem czy mogę tak zrobić. Ja nie chce się wtrącać, ale chłopak naprawdę panią kocha i zależy mu na tym, by była pani teraz przy nim.
- Tak, ja to wiem, ale mi naprawdę na tym zależy…- nalegała.
- Dobrze. Powiem, że się nie dodzwoniłam. -  pielęgniarka uległa.
- Dziękuję pani bardzo. Do widzenia.
- Do widzenia. 
Margaret rozłączyła się, jako pierwsza. Kobieta schowała swój telefon do kieszeni fartucha szpitalnego i weszła z powrotem do sali, w której znajdował się Horan.
- Rozmawiała pani z nią?- spytał od razu, kiedy zobaczył jasnowłosą kobietę.
- Nie. Przykro mi, ale pana dziewczyna nie odbiera. Jej numer nie odpowiada.
- Rozumiem, ale spróbuje pani później? 
- Tak, spróbuję – uśmiechnęła się lekko i usiadła w kącie sali przy małym biurku.
- Dziękuję…

*Manchester*

Kiedy Megg rozłączyła się, schowała komórkę do kieszeni swoich ulubionych spodni i zabrała się za dalsze porządki w domu. Nie przejmowała się tym, że jest w ciąży. Nie chciała żeby w domy pozostało cokolwiek, co należało do Harry’ego. 
Dziewczyna właśnie miała zamiar wynieść niewielkie pudło z rzeczami jej byłego, kiedy drzwi od domu zaczęły się otwierać, a przerażona brunetka upuściła pudełko na podłogę, wyczekując osoby, która wchodziła do domu. 
- Margaret? – czarnowłosa była niezwykle zdziwiona tym, co zobaczyła.
- Alex? – Megg zamurowało, kompletnie nie spodziewała się teraz powrotu swojej siostry.
- Co? Co Ty tu robisz?- nadal była zdziwiona. Nie uzyskała żadnej odpowiedzi. - Ty jesteś w ciąży? – spytała, kiedy przyjrzała się swojej młodszej siostrze. Megg natychmiast zasłoniła brzuch dużym, rozciągniętym swetrem i spuściła głowę. – Margaret?
- Wiem jak mam na imię... – wybełkotała.
- Co się stało?
- Pamiętasz Harry’ego?
- Coś kojarzę. Loki, tatuaże?
- Ta… to on. Pamiętasz jak wróciłam kiedyś do domu z podbitym okiem?
- Pamiętam.
- To on.  Jak wyjechałaś dużo się wydarzyło. On… on mnie zgwałcił i później przyjechał tu jego kolega… ja myślałam, że on mnie kocha. – Alex z wrażenia spadła torebka, którą miała na ramieniu.
- Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś? Cokolwiek?
- Bo to jeszcze nie koniec… Wiesz i ja z tym jego kolegą…  i później Harry mnie porwał, a Demi mnie uratowała i wyjechałam do niej do Londynu. - dziewczyna mówiła o tym wszystkim tak otwarcie, jakby to już nic dla niej nie znaczyło. Słowa po prostu wychodziły z jej ust mimowolnie. Czuła, że nie powinna od razu wszystkiego mówić, lecz robiła to nieświadomie…-  Tam poznałam wspaniałego chłopaka. Ma na imię Niall. - dziewczyna wciąż patrzyła na podłogę, była jakby w transie. Na myśl o blondynie, kąciki jej ust same, prawie niewidocznie się uniosły.
- Też Cię skrzywdził? – podeszła do niej, gładząc ją po ramieniu.
- Nie, on był cudowny. To ja go skrzywdziłam.
- Skoro był cudowny, to, dlaczego go skrzywdziłaś?- no tak, Alex jak zawsze musiała powiedzieć to, co przychodziło jej na myśl. Bez zastanowienia.
- Bo byłam głupia, a później się bałam… Harry’ego… On mi groził. Proszę przytul mnie i nie pytaj o nic więcej. - poprosiła.  Alex przybliżyła się do niej i mocno przytuliła ją, uważając na brzuch. – Dziękuję, brakowało mi tego. 
- Poczekaj. – odsunęła się od niej. Zdjęła kurtkę i zaprowadziła ją na kanapę, gdzie od razu ją przytuliła. 
- Tęskniłam za Tobą…- szepnęła przez łzy mocniej wtulając się w starszą siostrę, w której aktualnie czuła poparcie. 
- Wiesz mała, że ja też. – uśmiechnęła się lekko, całując ją w czubek głowy.
- Żałuję, że poznałam Harry’ego.
- Jeśli chociaż przez chwilę byłaś przy nim szczęśliwa, to tego nie żałuj…
- Byłam.
- To jak kochanie? Co robimy z tym wszystkim?
- Zapominamy. – uśmiechnęła się przez łzy. 
- Chodziło mi o dziecko i o tego… Niall’a?- spytała, bo nie była pewna, czy zapamiętała właściwe imię.
- Nie chcę do tego wracać. To zamknięty rozdział, a dziecko…chcę je urodzić.
- Poradzimy sobie.- wsparła brunetkę.
- Pewnie, że tak. Nie takie sytuacje się w życiu znosiło…- szepnęła, a po jej policzku spłynęła następna, pojedyncza łza. 

*około godziny piętnastej*

Margaret właśnie była w trakcie uprzątania swojej sypialni. Miała już serdecznie dość tego, że wszędzie znajdowała rzeczy, które należały do osoby, o której najbardziej pragnęła zapomnieć. Nagle zaskoczył ją dźwięk nadchodzącej rozmowy…
- Tak? – odebrała niemal natychmiast.
- Pani Margaret? To znów ja, dzwonię ze szpitala.- brunetka usłyszała w słuchawce głos tej samej kobiety, z którą rozmawiała jakiś czas temu.
- Tak, to ja.- odrzekła zdziwiona.
- Pan Horan znów kazał do pani zadzwonić…
- Po co?
- Dowiedział się, że pani nie odebrała i kazał znów do pani zadzwonić.
- Proszę mu powiedzieć, że zmieniłam numer i odebrała moja siostra…- westchnęła z bezradności.
- Nie będę go dłużej oszukiwać. To był ostatni raz. Do widzenia. – kobieta rozłączyła się.

*Londyn*
- I jak?- spytał Niall, dosłownie siedząc jak na szpilkach.
- Pana dziewczyna nie chcę z panem rozmawiać. Kazała powiedzieć, że zmieniła numer. – powiedziała mu prawdę, bez zastanowienia.
- Że co? – podniósł się i nagle poczuł mocny ból w klatce piersiowej, lecz ból mu nie przeszkadzał.
- Tak. Kazała tak powiedzieć. –powtórzyła, Niall nie odezwał się. – Chce pan coś jeszcze?
- Nie, dziękuję, chce być sam.- odrzekł krotko.
- Dobrze. Jakby coś się działo to proszę wołać.- rzuciła szybko, wychodząc z sali.
Niall niemal od razu, kiedy został sam w pomieszczeniu, sięgnął po swój telefon komórkowy i szybko odszukał w nim właściwy numer.
- Halo?
- Demi…
- Tak, co jest?- wystraszyła się, kiedy usłyszała ten charakterystyczny ton Horan’a.
- Słuchaj… Ja jestem w szpitalu…
- Co? Co się stało? – przeraziła się na samą myśl o tym, co mogło się wydarzyć.
- Miałem wypadek.
- Co? Ale dlaczego?
- To nie jest rozmowa na telefon…
- Dobra zaraz będę.
- Dzięki… – rozłączył się.
- Co się stało? – zapytał Li, kiedy Dems zaczęła biegać po mieszkaniu. 
- Niall jest w szpitalu. Jadę do niego.
- Jadę z Tobą, ale co się stało?
- Miał wypadek. - odpowiedziała szybko blondynka. 
- Jedźmy tam szybko… Ej, a co jeśli spotkamy tam Megg? – jego mina nagle stała się mizerna.
- Nie obchodzi mnie to!- wrzasnęła i nadal zajmowała się poszukiwaniem kluczyków od samochodu. 

 ***  

Chłopak opowiedział im wszystko. Dosłownie, wszystko, ze szczegółami. On sam nadal nie potrafił uwierzyć w to, że wszystko, co wydarzyło się poprzedniej nocy było prawdą, a jaki to szok musiał być dla Liam’a i Dems, którzy dowiedzieli się o tym dopiero teraz. Natłok informacji, które podawał Horan, przytłoczyły dziewczynę. Blondynka spijała z ust Niall’a każde słowo. Słuchała go ‘z otwartą buzią’. Nie spodziewałaby się tego po Margaret… Kiedy blondyn skończył swoją opowieść, panna Harrison przez długą chwile analizowała wszystko od początku. Dopiero po upływie kilku minut w sali rozbrzmiał jej cichy głos.
- Co masz zamiar teraz zrobić?- spytała.
- Nie wiem…- wzruszył bezradnie, ramionami.
- Nie możesz być teraz sam. – zmierzyła go wzrokiem, mówiąc to, miała na myśli jego stan, po wypadku.  
- Wiem. Ale Megg nie chce mnie znać! Pielęgniarce kazała powiedzieć, że zmieniła numer...
- Może… To, to już wszystko skończone... – powiedziała z trudem.
- Ale ja nie chcę, żeby to wszystko się skończyło! Ja ją kocham, a ona udaje, że nic do mnie nie czuje!
- Skąd masz tą pewność?
- Bo powiedziała mi, że mnie nie kocha. Kłamała.- ujął z przekonaniem.
- To musisz o nią walczyć. Jak już będziesz się dobrze czuł, musisz do niej polecieć…
- Powiedziała, że mam zostać, że nie chce mnie znać.- narzekał.
- Skoro wiesz, że kłamała to…
- Wiem. Pojadę tam. Muszę ją odzyskać!
- Nareszcie. – uśmiechnęła się lekko, odgarniając niesforne kosmyki włosów. 
- Ale… ja nie wiem gdzie ona mieszka. - podrapał się bezradnie po głowie.
- Ale ja wiem, nie bój się. Pomogę Ci. Chcę żebyś był szczęśliwy. – złapała go za dłoń.
- Ale jak na razie nie jestem, bo nie wiem co się z nią dzieje…- jęknął i oparł głowę o twardą poduszkę.
- Ale będziesz, zobaczysz… – oboje się uśmiechnęli. – Upiłeś się prawda? 
- Tak.
- Widać.
- Wiem.- jęknął z uśmiechem, w który był wplątany grymas.
- Ja muszę iść na chwilę do toalety... – powiedziała po chwili i szybko wyszła.
Kiedy była w toalecie, szybko nadrukowała krótkiego sms-a i wysłała go do panny Richards. 

Od Dems:  ‘Gdzie jesteś i co się z Tobą dzieje? Jak się czujesz? Tyle chcę wiedzieć.’

Dosłownie po niecałej minucie, dostała treściwą odpowiedź…

 Od Megg: ‘Czuję się dobrze. Zresztą jak zawsze. Jestem w Manchesterze, w domu.’

Zadowolona z siebie blondynka natychmiast wróciła do sali. Kiedy zauważyła, że jej ukochanego nie ma w środku, od razu zdenerwowała się. 
- Jestem. Gdzie Li?- spytała, a w odpowiedzi dostała tylko wzruszenie ramion Horan’a. - Nie mówił gdzie wyszedł?- chłopak pokiwał przecząco głową. - Może to i dobrze. Patrz. – podeszła do blondyna i podała mu swój telefon, pokazała mu rozmowę z Megg.
- Po co do niej pisałaś?
- Bo nie wiedziałeś co się z nią dzieje. Chciałam Cię, chociaż trochę uspokoić.
- Jest w domu. Chociaż tyle dobrze…- szepnął, kiedy skończył czytać.
- I czuje się dobrze. Przynajmniej fizycznie.
- No właśnie. Fizycznie. Wiesz, jaka ona jest…
- Wiem, Niall. Wiem. – westchnęła. – Słuchaj ja pójdę poszukać Li. Pewnie dalej jest na mnie wściekły. Powiedziałam mu, że Megg to już zamknięty temat…
- Ej…Dems…- uśmiechnął się. – Pierścionek? – spoglądnął na mały brylancik.
- Tak. – uśmiechnęła się.
- Gratuluję - na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech.
Kroki Dems stawały się coraz szybsze. Biegała po całym szpitalu, tylko po to by znaleźć swojego narzeczonego. W środku go nie znalazła, więc stwierdziła, że najwyższy czas wyjść na świeże powietrze. Kiedy zauważyła Liam’a, opierającego się o jedną z niewysokich barierek, od razu krzyknęła jego imię.
- LI!
- Co?- nawet nie odwrócił się w jej stronę.
- Czemu wyszedłeś?
- Bo chciałem odpocząć.
- Od czego?
- Od tematu Megg. - wyjaśnił, chociaż wiedział, że było to oczywiste zarówno dla niego, jak i dla Dems.
- Li przepraszam, ale widzisz, w jakim stanie jest Niall. Chciałam mu tylko pomóc.
- Wiem, rozumiem. Możemy już iść? Nie chcę więcej o tym słyszeć.
- Dobrze, przepraszam. – przytuliła go ze skruchą.
Chłopak przytulił ją do siebie mocno, złapał ją za rękę tak, że palcem dotykał jej pierścionka. Przez całą drogę do domu bawił się nim, zsuwając go z palca dziewczyny i z powrotem wsuwając go na niego.
- Słuchaj, ja przepraszam. - zaczęła, kiedy byli już w domu.- Obiecałam Ci już nie raz, że temat Megg jest zamknięty, ale ja… ja nie potrafię dotrzymać tej obietnicy. – spuściła głowę.
- Wiem, ale nie wiem, dlaczego wciąż się nią przejmujesz?
- Sama chciałabym to wiedzieć. –unikała kontaktu wzrokowego.
- Dems. Popatrz na mnie! Ja rozumiem, że nie potrafisz przestać o niej myśleć… Długo się przyjaźniłyście, ale… ona okłamuje nas wszystkich. Nadal…
- Ja to wiem. – popatrzyła na niego.
- Więc zrozum, że ona nie jest wobec nas szczera.
- Ale ja chcę od niej to wszystko wyciągnąć…
- Po co?
- Po prostu chcę. Ja nie mogę zmarnować takiej przyjaźni…
- Takiej? Jakiej? Opartej na kłamstwie?
- Nie mów tak…
- Ale taka jest prawda, Demi. Jeśli Megg naprawdę by Ci ufała i byłaby Twoją PRAWDZIWĄ przyjaciółką to nic by przed Tobą nie ukrywała!
- Nie chcę się z Tobą kłócić. Nie chcę o tym z Tobą rozmawiać, ale jak widać Ty nie potrafisz odpuścić… – udała się do pokoju, zostawiając Liam’a.
- Demi… - ruszył za nią. – Dems przepraszam. Już nie będę. Po prostu ta sytuacja mnie już denerwuje. Przepraszam…- powtórzył.
- Rozumiem. – przytuliła się do niego, na pojednanie, tak jak to miała w zwyczaju. – Ale pozwolisz, że ja tą sprawę rozwiążę sama.
- Dobrze. Nie będę się wtrącał w sprawy Twoje i Megg.
- Dziękuję. – uśmiechnęła się. Chłopak przytulił ją jeszcze mocniej. – Nie puszczaj mnie już nigdy.
Li pocałował ją w głowę, nic nie odpowiadając. Dems zaczęła bujać się tak, że oboje upadli na łóżku. Chciała rozluźnić atmosferę, więc zaczęła się śmiać.
- Wiesz… Nie rozmawiajmy już o tym. Ten temat jest między nami skończony, dobrze?
- Dobrze, ale tylko między nami. – uprzedziła i uśmiechnęła się.
Demi delikatnie włożyła dłonie pod jego koszulkę, mocniej zaciskając je na plecach. Li nadal się uśmiechał. Lekko zaczęła drapać je swoimi dłuższymi paznokciami. Brunet przybliżył się do Demi bardziej i delikatnie przegryzł płatek jej ucha, uśmiechnął się i zaczął delikatnie szeptać jej słodkie słówka i całować po szyi. Dems uśmiechała się szeroko.
– Em… Wiesz, że nie…
- Wiem. – oderwał się od niej.
- Ale nie musisz przerywać...
- Do niczego nie dojdzie... – pocałował ją za uchem, w szyję, lekko odsłonił jej bluzkę, zniżył się i pocałował w brzuch, przy każdym spotkaniu jego ust z jej ciałem uśmiechał się.
- Nie rozpędzaj się. – lekko się uśmiechnęła.
- Przepraszam. Już nie będę.– pocałował ją w usta. 
- Chodź się przytul. – rozłożyła ręce. Li wpadł w jej ramiona z wielkim ‘bananem na twarzy’. Zaczęła go przytulać coraz mocniej i mocniej.
- To co dzisiaj robimy?
- Może posiedzimy w ogródku? Odpoczniemy? Albo… przecież kupiłeś balsam. – zaśmiała się.
- Tak naprawdę to go nie kupiłem. – mruknął ze śmiechem.
- Mam w łazience ze trzy…- mówiła zachęcająco.
- Oh… to, na co czekasz?
- Już idę. – wstała i przyniosła je wszystkie. – To co chcesz? Masło kakaowe? Balsam brzoskwiniowy, czy waniliowy? – zaśmiała się.
- A co Ty chcesz?
- Masło czekoladowe.
- Siadaj.– wziął je do ręki. Dems posłusznie się położyła. Li zaśmiał się i pomału zaczął ściągać z niej spodnie. Dems nagle poczuła, że jej dolna część bielizny również się zsuwa. Zaczęła się śmiać i złapała za nią.
- Ej! Majtek nie musisz ściągać!
- No dobrze... – mruknął. Blondynka przeszyła go morderczym wzrokiem. – Będę grzeczny...
- Mam nadzieję. – podparła się na łokciach. Chłopak wziął na rękę masło i zaczął delikatnie smarować nogi Dems. Ona zaczęła się śmiać.
-  O co Ci znowu chodzi?
- Nic, nic. – ciągle się chichrała.
Li westchnął głęboko i nadal smarował jej nogi długimi, kolistymi ruchami. Dziewczyna powoli przestawała się śmiać… Chłopak robił to coraz delikatniej. Ułożyła się wygodnie i zamknęła oczy. Payne nałożył następną porcję masła na ręce i smarował jej nogi wolno i długo. Na twarzy Dems pojawił się mały, skromny uśmiech. Li smarując, ‘jechał’ dłońmi coraz wyżej, Dems uśmiechała się coraz bardziej. Brunet jeździł dłońmi po jej udach, dziewczynie podobało się to coraz bardziej, na jej ciele pojawiła się gęsia skórka i przeszły ją ciarki. Delikatnie pocałował ją w udo, a ona delikatnie otworzyła oczy i popatrzyła na niego. Li wisiał nad nią. Złożył na jej nodze drugi pocałunek, podniósł się i powoli zaczął zdejmować jej bluzkę…
- Li…nie…- szepnęła. Liam popatrzył na nią zdziwionym wzrokiem. – Chodzi mi o brzuch… - Westchnął i kiwnął głową, co miało oznaczać, że rozumie. – Przepraszam.
- Nie przepraszaj, kochanie. Wiem, że na razie nie chcesz. – uśmiechnął się do niej pokrzepiająco i złapał ją za dłoń.
- Chce, ale nie mogę. I szwy… Ehh, nie czuję się z nimi za dobrze.
- Wiem, wiem. Shh… - przytulił ją do siebie. – Wiem.
- Gdzie są moje spodnie? – lekko się uśmiechnęła. Podniósł się i podał jej spodnie. – Dziękuję. – wstała i zaczęła się ubierać. Chłopak cały czas na nią patrzył. – Co się tak patrzysz? – zaśmiała się zapinając guzik.
- Nic, nic. Po prostu wiem, że moja narzeczona jest najpiękniejsza na świecie.
- Tak, tak. – schyliła się i pocałowała go. – Idziemy coś zjeść?
- Jasne. – wstał przytulając ją. Już po chwili oboje byli w kuchni.
- Ja zjem sałatkę. – zaczęła wyciągać potrzebne składniki. Li popatrzył na nią i zaśmiał się. – Jeszcze nie jesteśmy po ślubie.
- Ale chyba razem jeść możemy?
- Możemy, ale Ty nie jesz sałatek. – zaśmiała się.
- Ale dzisiaj zrobię wyjątek…
- Spoko… – zaczęła ją przyrządzać. Po kilku minutach zaczęła się denerwować przez to, że Li cały czas tylko na nią patrzył. – Może byś mi pomógł?! - wskazała na niego nożem.
- A co mam zrobić?- był wyraźnie rozbawiony tym, że blondynka jest zezłoszczona.
- Pokrój tego kurczaka, a później ugotuj go na parze z brokułami, które trzeba wyciągnąć z zamrażarki!
- No już, już. – zaśmiał się. Wstał, pocałował ją czule i wziął się do roboty. Po niecałej godzinie, którą Liam spędził głównie na denerwowaniu Dems i obijaniu się, sałatka była gotowa.
- I jak? Smakuje? – zapytała Dems, kiedy Li wziął do ust pierwszy kęs.
- Wiesz. Nigdy nie jadłem sałatek, ale ta jest pyszna!
- Nigdy?!
- Nigdy. Jakoś nie przepadałem…
- To teraz będziesz jadł, bo ja się odchudzam. – oznajmiła poważnie.
- Ale po co to robisz?
- Bo jestem gruba!
- Nie jesteś!
- Jestem i nie kłóć się ze mną.– nadal była całkowicie poważna.
- Nie kłócę się, bo nie muszę. Wiem swoje. Nie jesteś gruba.
- Jestem i jak tylko wszystko będzie dobrze z brzuchem, to zaczynam ćwiczyć i będę piękna i zdrowa!– Li nic już nie powiedział, tylko podniósł ręce w geście poddania. Blondynka zaśmiała się i jadła dalej.


***

 Witajcie kochani! Jak minął wam ten tydzień? Mamy nadzieję, że u was wszystko dobrze :)
Rozdział jest dość...hmm...obszerny. Piszcie co o nim sądzicie. 

Przepraszamy za błędy.

Pytania:
1. Jakie będą dalsze plany Nialla?
2. Czy Megg zacznie nowe życie ze straszą siostrą, Alex?
3. Czy Demi nadal będzie dążyć, aby poznać prawdę o Megg?

Czekamy na wasze odpowiedzi i komentarze. Wystarczy zwykłe 'czytam'. Naprawdę tylko tyle. Jednak prosimy abyście się podpisywali, bo jest dość dużo anonimków, a to tak jakby 'pomogło' by nam :)

Już dawno nie zapraszałyśmy Was na naszego aska także...
ZAPRASZAMY! KLIK
Czekamy na Was! ♥

Widzimy się za tydzień!

Wasze Dems i Megg.

i dziękujemy za ponad 20 tysięcy wejść! ♥

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 33


Każde słowo, które wydostawało się z ust Demi, przyprawiało Louisa o większe zdziwienie. Chłopak po prostu nie potrafił uwierzyć w to, co opowiadała mu zdenerwowana dziewczyna. Wydawało mu się to nierealne. ‘Jak Harry mógł to zrobić? Jak ja mogłem coś do niego czuć…’ wciąż pytał samego siebie w myślach. Cała historia, którą objaśniła mu panna Harrison, wydawała się być tylko jakąś głupią, zmyśloną bajeczką. Myśli chłopaka błądziły dosłownie wszędzie. Zaczął czuć urazę i obrzydzenie do Harry’ego. Żałował każdej chwili, którą spędził razem z nim…
- Co… ale… to on… on się nad nią znęcał? - spytał pod nosem jeszcze raz analizując wszystko, co powiedziała blondynka.-  I…Niall z nią był… to jeszcze wiem…  ale ona jest w ciąży? 
- No tak. Jest w ciąży. - potwierdził Li, który dotychczas milczał.
- Ale zj*bana cała sytuacja…- stwierdził mówiąc sam do siebie.
- Nie zaprzeczę. - wtrąciła Dems po chwili ciszy.
- I… a co teraz z tym wszystkim?
- Nie wiem. Wyszłam ze szpitala i tyle. Nie wiem, jaka jest tam sytuacja…- odrzekła panna Harrison.- I szczerze powiedziawszy, nie obchodzi mnie to, ani trochę.
- Nie wiem, co powiedzieć. – zamyślił się i zamilkł.
- Ja też…
- Wiesz… dziękuję Ci, że mi o wszystkim powiedziałaś. - zebrał się na chwilę, szczerego, lecz nadal zmieszanego uśmiechu.
- Nie ma sprawy. – starała się uśmiechnąć, tak jak Lou.
- To może… ja już pójdę- powiedział ociągając się.
- Już? Myślała, że z nami posiedzisz…
- No wiesz… dobrze. – nastała cisza.-  Dziwnie się czuję. Ta sytuacja jest naprawdę dziwna.
- Wiesz… może Harry i Zayn… oni, może są chorzy psychicznie…- stwierdziła niepewnie, Dems, po czym od razu poczuła na sobie zdziwione spojrzenie jej narzeczonego.
- Harry? Jest bogatym dzieciakiem, który myśli, że może mieć każdą, a Zayn chce być taki jak on! – zdenerwował się Tomlinson. Dems nie wiedziała, co powiedzieć.
- Masz rację… - powiedziała po chwili.
- Pierwszy raz od długiego czasu ktoś przyznał mi rację. – uśmiechnął się.
- Nie ma, za co… – lekko się uśmiechnęła, po czym zapadła męcząca cisza. – Ej! Może zrobimy dzisiaj grilla? Taka ładna pogoda…
- Pewnie. – zaśmiał się Lou.
- Co Ty na to, Li?
- Okej, ale mamy wszystko, co potrzebne?- spytał.
- Nie denerwuj znów. – zgromiła go spojrzeniem. – Musimy jechać na zakupy, to o osiemnastej u nas, w ogrodzie. - zaproponowała, a raczej stwierdziła.  
- Okej. To ja idę, na razie. – wstał i udał się do wyjścia. Dems poszła za nim.
– Przynieś coś mocniejszego. - szepnęła mu na ucho i uśmiechnęła się. 

***

Megg leżała niespokojnie na szpitalnym łóżku. Była sama i wiedziała, że decyzja, którą podjęła zmieni jej życie. Czuła, że tak będzie lepiej dla wszystkich, nie tylko dla niej. Miała świadomość tego, że była problemem, a problemy trzeba eliminować…
Nagle dziewczyna podskoczyła, zaskoczona wibracjami telefonu. Wzięła komórkę do ręki i przejechała palcem po ekranie, nawet nie patrząc na to, z kim będzie rozmawiać.
- Halo? – powiedziała zachrypniętym głosem. Kiedy usłyszała głos po drugiej stronie słuchawki zamurowało ją. Siedziała sparaliżowana, nawet nie mogła wykonać żadnego ruchu.
- Cześć Skarbie. Wiesz, że jestem na wolności?
- Co?
- Jestem wolny.
- Ale… ale jak to? Miałeś siedzieć…- przeraziła się jeszcze bardziej.
- Ale już nie siedzę.  – Dziewczyna westchnęła i już miała się rozłączyć, gdy usłyszała, że Harry znów coś mówi. – Dobrze zrobiłaś, że zerwałaś z tym blondaskiem…
- Nie mów tak o nim. - skarciła go brunetka.
- Mówię to, co myślę.
- Nie mów tak o nim! – powiedziała groźniejszym tonem.
- Bo co mi zrobisz?
- Jesteś kompletnym kretynem. - stwierdziła wzdychając. 
- Skąd ta pewność?
- Ja to po prostu wiem. Tak się zachowujesz. Jakby Ci było wszystko wolno…
- Nie przeginaj.
- A co ja takiego zrobiłam? Powiedziałam prawdę! Myślisz, że jesteś najważniejszy? Nie! Mylisz się.
- Dowalasz sobie!
- Co?  
- Pożałujesz tego. To dopiero początek… 
- Niby, czego? Tego, że jako jedyna Ci się postawiłam? Że jako jedyna nie chciałam, żebyś mnie bił? No proszę. Powiedz, czego mam żałować?
- Wykorzystałaś mnie! Tak jak innych. Ja nie pozwolę na to, żeby Ci to uszło na sucho!
- Niby jak Cię wykorzystałam?
- Tak jak innych!
- Hazz… o co Ci znowu chodzi? O czym Ty mówisz?
- Hazz? – zapytał zdziwiony z chytrym uśmieszkiem, który Megg wyczuła przed słuchawkę.
- Co?
- Nic, nic… o czym mówię, tak? Nie pamiętasz? Jak umawiałaś się z innymi? Wykorzystywałaś ich?
- Było i minęło... to było dawno…- tłumaczyła.
- A ja wciąż to pamiętam. A Niall o tym wie? Może mu powiedzieć?
- Nie! Nie mów mu!
- Bo co mi zrobisz?
- Hazz… - westchnęła.
- Tak? – udał zaciekawienie.
- Zamknij się i zostaw nas w spokoju.
- Dlaczego miałbym to zrobić?
- Znajdź sobie inną dziewczynę, na której będziesz się mógł wyżywać! Proszę Cię…
- Nie. Zrobię wszystko, abyś cierpiała za to, że mnie wykorzystałaś!
- Nie wykorzystałam Cię! Zrozum, że ja naprawdę…
- Co naprawdę?
- Ja naprawdę coś do Ciebie czułam. Nie udawałam tego…
- Bo ja do Ciebie niczego nie czułem?! Wykorzystałaś mnie! To zabolało!
- Nie wykorzystałam Cię! Hazz zrozum, że ja… Ja naprawdę myślałam, że coś z tego wyjdzie…
- To ciągle boli! – rozłączył się.
- Ty kretynie! – krzyknęła i rzuciła telefonem o ścianę. 
Dziewczyna była kompletnie załamana. Teraz była już pewna, że musi stąd wyjechać. Poczuła mocne ukłucie w sercu, tak jakby ktoś rozdzierał je na milion kawałków. Nadal go kochała. Tak, kochała osobę, która wyrządziła jej tyle krzywdy. Która tyle razy znęcała się nad nią… Ale prawdą jest też to, że Megg również nie była do końca święta i miała tego całkowitą świadomość, chociaż wolałaby o tym zapomnieć. Niestety, było to niemożliwe…

*następnego dnia, wieczorem*

Megg już dłużej nie wytrzymywała. Miała dość tego, że siedzi w ciągle w tym samym miejscu, że nigdzie nie może wyjść, że ciągle jest w Londynie. W miejscu, gdzie są osoby, o których nie chce już pamiętać…
Na szczęście, lub też nie, do sali brunetki wszedł doktor, prowadzący jej przypadek.
- Jak się pani czuje?- spytał, od razu na wejściu.
- Świetnie. – urwała.
- Boli coś jeszcze panią?
- Nic doktorze. - skłamała.
- Dobrze. W takim razie zaraz przyjdzie do pani pielęgniarka, obejrzeć rany i siniaki, a ja zajrzę do pani rano. Miłej nocy.
- Nie! Doktorze! – podniosła głos, a lekarz zatrzymał się. – Bo ja chcę już wyjść. - powiedziała stanowczo.
- Na pewno?- zdziwił się.
- Tak, jestem pełnoletnia. Chyba mogę się sama wypisać?
- Tak oczywiście, ale czy ma panią kto się zająć? - spytał dla pewności.
- Tak. Mój chłopak… Wrócę do domu i będę odpoczywać. – skłamała, bo wiedziała, że lekarz nie wie o ich rozstaniu. Wymusiła uśmiech i wyczekiwała kontynuacji rozmowy.
- Dobrze. Proszę się ubrać i odebrać wypis na recepcji. - oznajmił ‘z ciężkim serem’ i opuścił salę panny Richards.
- Dziękuję. – mruknęła. Z trudem podniosła się z łóżka i ubrała swoje ubrania. Włożyła telefon do kieszeni kurtki, klucze złapała w ręce i wyszła z sali. Skierowała się do recepcji, gdzie pielęgniarka już na nią czekała. – Margaret Richards, poproszę mój wypis. – powiedziała prawie szeptem do kobiety.
- Proszę. – podała jej białą teczkę z różnymi dokumentami. Brunetka szybko wzięła ją w swoje drobne ręce i wyszła ze szpitala.
Szła przed siebie, była noc, a jednak mimo tego na ulicach Londynu było wielu przechodniów, dzięki którym Megg w szybkim tempie trafiła do właściwego miejsca, jakim było mieszkanie Niall’a. Około północy dziewczyna przekroczyła próg bloku, w którym znajdował się blondyn. Przekręciła klucze, do drzwi jego mieszkania i wkroczyła niepewnym krokiem do środka. Przechodząc przez salon, na palcach, zerknęła w stronę śpiącego chłopaka. Widząc go, przez chwilę się zawahała. Miała ochotę podejść do niego i złożyć na jego czole czuły pocałunek, lecz we właściwym momencie, bo gdy zaczęła iść w jego stronę, opamiętała się i zmieniła kierunek. Gdy znalazła się w sypialni Niall’a od razu złapała jego niewielką torbę, którą trzymał w szafie i zaczęła pakować do niej swoje ciuchy, które dostała od Horan’a. Chwilę później zatrzymała się przy jego szafce nocnej, gdzie trzymał pieniądze. Tak, to nietypowe miejsce na trzymanie oszczędności, lecz cóż poradzić… Margaret rozglądnęła się dookoła i sięgnęła po pieniądze, które znajdowały się w szufladzie. Szybkim, zdecydowanym ruchem wrzuciła je do torby i od razu zaczęła kierować się ku wyjściu z mieszkania. Kiedy przechodziła przez salon, zapomniała o tym, że podłoga czasem lubi zatrzeszczeć, co oczywiście nastąpiło.
- Co? Kto tu jest? – Niall zerwał się z kanapy, a dziewczyna stała jak sparaliżowana w miejscu i nie mogła się ruszyć. – Megg, to Ty? – zapalił lampę. Margaret szybko pobiegła do korytarza. – Megg! Zaczekaj! – wybiegł za nią zaspany w dresach i pogniecionej koszulce. Panna Richards westchnęła i odwróciła się delikatnie. W oczach miała łzy. Popatrzyła na Niall’a bezradnie i szła dalej. – Stój! – dogonił ją, złapał za dłoń i natychmiast zaczął ją gładzić. – Nie musisz robić tego wszystkiego…
- Muszę! Ty nic nie rozumiesz. Teraz miałeś nadal spać! Wracaj do łóżka! Miałeś o mnie zapomnieć.  
- Nie potrafię. To nie jest łatwe. Zrozum, że Cię kocham. – ciągle trzymał jej dłoń.
- Niall wybacz mi. Przepraszam Cię za wszystkie problemy, które przeze mnie miałeś. – odwróciła się i próbowała iść dalej. 
- Nie miałem przez Ciebie problemów. – mocniej zacisnął jej dłoń.
- Puść mnie! Nie widziałeś mnie tu rozumiesz? Nigdy mnie nie poznałeś! Nie kochasz mnie i nie znasz mnie! Rozumiesz? – wyrwała dłoń.
- Nie rozumiem! – szybko złapał ją ponownie za dłoń.
- Puść mnie!
- Nie potrafię!
- Niall, puszczaj mnie! Idź spać, a rano obudź się tak jakbyś mnie nie znał. Tak jakbyś nie przyszedł wtedy do Demi…
- Wracasz do Manchesteru, prawda? – Megg spuściła wzrok, co oznaczało, że tak. – Lecę z Tobą! Pamiętasz? Tam miało się wszystko zmienić! Mieliśmy tam polecieć razem!
- Nie! Zostajesz!- wrzasnęła.
- Proszę Megg…
- Niall, ale ja… ja… - zaczęła płakać.
- Co Ty?
- Ja Cię nie kocham i nigdy nie kochałam. Miałeś racje, byłeś moją zabawką. Jedną z wielu. Szczęśliwy? Znasz prawdę! – prawie wykrzyczała i odwróciła się by odejść.
- Jesteś idiotką, wiesz?
- Co? - zdziwiła się, zatrzymała i z niedowierzaniem odwróciła w stronę Horan'a. 
- Myślisz, że jestem na tyle głupi, że nie wiem, kiedy kłamiesz? Wiem, nie jesteśmy specjalnie ze sobą długo, ale odróżniam, kiedy kłamiesz, a kiedy nie…
- Skończ, proszę…
- Widzisz! Mam rację.
- Nie masz! Nie kocham Cię!
- Proszę, wróć! Porozmawiajmy ostatni raz. Szczerze…
- Nie! Nie wrócę. Nie chcę z Tobą rozmawiać. Proszę Cię, Niall zrozum, że ja kocham kogoś innego…
- Harry! Wiedziałem! Idź sobie do niego!
- Dobrze, idę.  Pieniądze odeślę Ci na konto, kiedy jakieś będę miała. O ile coś będę miała... – rzuciła i uciekła.  Zamówiła taksówkę i pojechała na najtańsze lotnisko, jakie tylko znalazła.
Niall zatrzasnął za nią drzwi. Wpadł do salonu i wyciągnął wszystkie resztki alkoholu, jakie miał. Pił bez opamiętania. Chciał zapomnieć o niej. Tak, jak go o to prosiła. Lecz przy każdym kolejnym łyku napoju, jej twarz przed jego oczami stawała się coraz wyraźniejsza. Po niecałej godzinie był już pijany. Nie wiedział, co robił. Wziął telefon do ręki i zadzwonił do Harry’ego, nawet nie zastanawiało go to skąd w jego komórce wziął się numer do Styles’a.
- Ta? – zielonooki odebrał telefon i ziewnął zaspanym głosem.
- Gratuluję! Dopiąłeś swego! – powiedział blondyn w miarę normalnie.
- O co Ci chodzi? – spytał naprawdę zdziwiony. To prawda, zielonooki jeszcze nie wiedział, że Megg ma zamiar uciec.  
- Nie wiesz? Megg chce do Ciebie wrócić! Po tym wszystkim, co jej zrobiłeś! Idiotka…
- Co? Em… Niall to Ty jesteś idiotą. - stwierdził Hazz.
- Niby czemu?
- Bo jej u mnie nie ma. - roześmiał się delikatnie.
- Bo leci do Manchesteru, jakbyś nie wiedział!
- Przecież ona była w szpitalu…- szepnął z niedowierzaniem pod nosem.-  Spuścić tą sukę z oka na pięć minut i już jakieś numery wykręca! – krzyknął.
- Sukę? Ty ją tak nazywasz, a ona jeszcze chce do Ciebie wrócić!
- Bo ona nią jest! Nie wiesz o niej wszystkiego!-  mówił, przytrzymując telefon przy uchu ramieniem, bo już był w trakcie zapinania rozporka, od spodni.
- To mi powiedz!
- Nie chce mi się teraz z Tobą rozmawiać! Jadę po tą szmatę, może jeszcze jest na lotnisku. – rozłączył się szybko. Ubrał na nogi buty, narzucił na siebie kurtkę i łamiąc miliony przepisów drogowych, w szybkim tempie znalazł się na lotnisku.
Megg siedziała na zimnych, białych kafelkach, opierając się o białą ścianę. Obok niej leżała torba Niall’a.  Jej samolot miał odlecieć za czterdzieści minut.
- Co Ty robisz? – powiedział Harry, kiedy ją znalazł i usiadł obok. Dziewczyna zerwała się, bo brunet wyrwał ją z dosyć długich przemyśleń. Przestraszyła się.
- Nic. - odpowiedziała jakby w transie. 
- Nie widać…
- Zostaw mnie! 
- Dlaczego wylatujesz? – chłopak cały czas był spokojny, co zaczęło dziwić dziewczynę.
- Bo chcę zacząć nowe życie.
- Przecież tu możesz zacząć wszystko od nowa. – prowadzili normalną rozmowę. Jakby byli dobrymi przyjaciółmi.
- Ale ja chcę lecieć do Manchesteru i nikt mnie nie powstrzyma. Nawet Ty, Hazz.
- Ale Megg, po co? Sam nie wierze w to, co powiem… – powiedział pod nosem. – Masz tutaj Niall’a, on Cię kocha…
- Ale nie chce z nim już być…
- Czemu?
- Bo jesteś Ty. – oznajmiła dziewczyna, po czym na twarzy chłopaka pojawiło się wielkie zdziwienie. Megg spuściła wzrok na podłogę.
- Że co? Przecież… - ciężko było mu o tym mówić. – Ja, ja się nad Tobą znęcałem, biłem Cię. – głos zaczął mu się łamać.
- Hazz…- szepnęła, podnosząc wzrok.  Na całym lotnisku rozległ się dźwięk z głośników, oznaczający, że pasażerowie lotu do Manchesteru, proszeni są do bramek. Megg z trudem wstała i wzięła swoją torbę.
- Co chciałaś mi powiedzieć? – wstał łapiąc ją za rękę. W oczach Margaret stanęły łzy.
- Muszę iść… 
- Zostań! Polecisz następnym, zapłacę. Powiedz mi. – panna Richards podeszła do niego. Nie bała się go, sama nie wiedziała, dlaczego, ale nie bała się.
- Bo nadal Cię kocham. – powiedziała cicho i odwróciła się, by iść oddać bilet.
- Stój! – złapał ją za rękę. Megg odwróciła się i pokręciła głową na ‘nie’, co oznaczało, że ma ją puścić. – Też Cię kocham, ale Ty, Ty nie możesz. Ty masz być z Niall’em. On Cię naprawdę kocha. 
- I dlatego nie będę z żadnym z Was! – szepnęła i wyrwała się z uścisku. Zaczęła iść jak najszybciej, aby Harry już jej nie zatrzymywał. – Pa, Hazz... – powiedziała na odchodne i poszła oddać małą torbę. Z oczu Harry’ego zaczęły płynąć pojedyncze łzy, co było zdziwieniem nawet dla niego samego.
Po chwili na lotnisku zjawił się kompletnie pijany Niall. Gdy tylko zauważył Styles’a podbiegł do niego.
- Gdzie ona jest? – zapytał od razu.
- W samolocie.- odrzekł z grobową miną.
- Cholera…
- Ona wróci do Manchesteru, tak czy inaczej. Już nic z tym nie zrobisz.
- Zrobię. – szepnął sam do siebie i zaczął biec do wyjścia. – Powiedziała coś jeszcze? – odwrócił się nagle, tym samym zaskakując Harry’ego tym pytaniem.
- Niall, ona już nie będzie z żadnym z nas… – krzyknął, a jego głos mimowolnie stał się jeszcze bardziej zachrypnięty niż zwykle. Horan odwrócił się i biegł dalej ze łzami w oczach.
Margaret siedziała już w samochodzie. Natłok myśli, które kłębiły się w jej głowie nie dawał jej spokoju. Sama już nie wiedziała czy postępuje dobrze, czy też nie. Ciągle się wahała. Zastanawiała nad tym, co tak naprawdę czuje do Niall’a, a co do Harry’ego…
Z przemyśleń wyrwał ją dzwonek telefonu. Dziewczyna nawet nie zauważyła, kto dzwoni, przez zaszklone oczy ledwo co widziała.
- Tak? - odebrała.
- Dlaczego to zrobiłaś? – zapytał zapłakanym głosem.
- Bo nie chcę już tego dalej ciągnąć.
- Ty… tyle sobie obiecaliśmy, a teraz co?
- Przepraszam, nie chcę już tego. Zrozum. - tłumaczyła, ocierając ciągle płynące po jej policzkach łzy.
- Nie potrafię.
- Trudno. – szepnęła, a z głośników rozległ się głos stewardessy ‘’Prosimy o zapięcie pasów, startujemy. Miłego lotu”.
- Nie rób tego. Proszę.
- Przepraszam. –znów wyszeptała, dlatego, by jej głos nie stracił pewnego siebie tonu. Niall zaczął kiwać głową na ‘nie’. Nie potrafił się z tym pogodzić. – Przepraszam. Trzymaj się. Na pewno kogoś znajdziesz.
- Już znalazłem…
- Co?
- Znalazłem Ciebie. – uśmiechnął się lekko przez łzy.
- Niall… proszę, nie. – niewytrzymała, rozpłakała się.
- Nie płacz, proszę. Wybacz mi, jeśli zrobiłem coś źle i wróć do mnie. Zaczniemy wszystko od nowa…
- Żegnaj, kochany…
- Megg, nie!  Ja, ja przylecę do Ciebie następnym lotem! – prawie krzyknął jak zobaczył, że samolot, w którym jest Megg, startuje.
- Nie! Nie przylatuj! Ja chce zapomnieć. Proszę…
- Ale ja nie chcę. Nie chce zapomnieć najlepszej osoby, jaką tylko mogłem spotkać!- płakał.
- Niall przepraszam Cię, wybacz mi, ale ja nie chcę Cię już znać. Ani Ciebie ani Harry’ego, ani nikogo, kto jest związany z tą sytuacją. Na pewno ułożysz sobie życie z kimś innym.
- Kocham Cię! – krzyknął.  Margaret po tych słowach szybko się rozłączyła. Rozpłakała się całkowicie i patrzyła za okno, próbując, choć trochę się uspokoić.
Niall cały roztrzęsiony udał się w stronę auta. Nie zwracał uwagi na to, że ciągle potykał się i uderzał w różnych ludzi. Chciał znaleźć się jak najszybciej w domu. Wsiadł do pojazdu, przekręcił kluczyki w stacyjce i zamroczyło go, lecz mimo to wbił właściwy bieg i nacisnął pedał gazu.
Jechał do domu, wciąż płacząc. Z upływem sekund przez łzy widział coraz mniej.
Jedyne, co mógł zapamiętać to ciemność…


***


Witajcie już w trzydziestym trzecim rozdziale! Jak ten czas leci, prawda?

Jak zawsze: Co sądzicie o rozdziale? Pytania:1. Jak myślicie, co znaczy końcówka rozdziału?2. Co stanie się teraz z Megg?3. Co będzie działo się z Lou? Czy pojawi się w dalszych rozdziałach?Przepraszamy za liczne błędy. Prosimy o komentarze.                                                                  Wasze Dems i Megg. Przepraszamy za opóźnienie związane z informowaniem.