piątek, 28 marca 2014

Rozdział 32


Dems szybkim i zdecydowanym krokiem wyszła ze szpitala. Liam ciągle biegł za nią. Blondynka nerwowo wyciągnęła papierosy ze swojej skórzanej kurtki i zaczęła palić jednego z nich.
- Co Ty robisz?!- wrzasnął brunet. 
- Pale? – spytała sarkastycznie wypuszczając dym z ust.
- Po co? – próbował ją dogonić. 
- Bo już nie wytrzymuję. 
- Zostaw to!
- Nie! Mam znów zacząć się ciąć? Nie, dzięki…
Liam podszedł do niej i wyrwał jej papierosy z ręki. 
- Oddawaj to. – warknęła.
- Nie!
- Sam się prosisz…- zaczęła nerwowym krokiem iść w stronę domu.
- Nie! Dems poczekaj! Znów zaczynasz?
- Co zaczynam? – odwróciła się. W oczach miała pełno łez.
- Temat Megg? Znów ona jest ważniejsza?
Po tych słowach dziewczyna podeszła do niego i przytuliła go z całej siły.
- Przepraszam. To jest ode mnie silniejsze, przepraszam…- wyszeptała. Była zmieszana i bezradna.
- Już dobrze. – przytulił ją.
- Przepraszam. – szepnęła i przytuliła go jeszcze bardziej. – Ja, ja po prostu mam już dość.
- Wiem, ja też.
- Pomożesz mi o tym wszystkim zapomnieć? – popatrzyła na niego zapłakanymi oczami.
- Tak. A teraz chodźmy już do domu. – poprosił chłopak. Kiedy byli już w połowie drogi Dems wyrzuciła do kosza paczkę papierosów, którą miała w kieszeni.– I to mi się podoba! Tak ma być. – uśmiechnął się do niej.
- Wiem. – złapała go za rękę i szli dalej.
- Teraz już wszystko skończone z Megg?
- Jak dla mnie tak, ale kto wie, co ona jeszcze wymyśli. Sam wiesz, co chce zrobić... – westchnęła poprawiając włosy.
- A co… ona będzie sama wychowywać to dziecko?
- Nie obchodzi mnie już to. Zrobi, co będzie chciała… Zresztą cały czas to robi.
- Okej. I teraz już nie ma jej tematu między nami, tak?- spytał z nadzieją.
- Jesteśmy tylko my. – uśmiechnęła się lekko.- Myślę, że odpoczniemy i za jakiś miesiąc, dwa zaczniemy szukać pracy. Co Ty na to?
- Ja na to jak na lato. – zaśmiał się. Dems uśmiechnęła się blado. – Ej uśmiechnij się, Słonko. Teraz już wszystko będzie dobrze. 
- Przepraszam, ale to jeszcze cały czas siedzi w mojej głowie… I nie ma słonka. – zaśmiała się, a z nieba zaczął padać deszcz. Li pocałował ją w głowę.- Jak romantycznie się zrobiło. – uśmiechnęła się szeroko. 
- No trochę tak. – wzruszył ramionami i stanął bliżej niej. Twarzą w twarz. – Słuchaj, bo ja noszę go już od dłuższego czasu i nie dam rady już czekać. – Wyciągnął z kieszeni swojej skurzanej kurtki małe pudełeczko. – Czy kiedyś tam… Wyjdziesz za mnie? – uklęknął przed nią z uśmiechem, otwierając pudełeczko, w którym znajdował się szczerozłoty pierścionek z małym, pięknym diamentem na środku.
- Kochanie…- uśmiechnęła się ze łzami w oczach i zasłoniła dłońmi usta. – Pewnie, że tak. – powiedziała prawie płacząc. Chłopak z uśmiechem wstał i włożył pierścionek na jej serdeczny palec lewej dłoni. Dziewczyna od razu mocno go przytuliła. Tak jakby nie chciała go już nigdy puścić.
- Skarbie, co się dzieje? – zapytał cicho przytulając ją mocniej.
- To ze szczęścia. – popatrzyła mu prosto w oczy. Stali bardzo blisko siebie, patrząc sobie głęboko w oczy. Tak, jakby chcieli wyczytać w nich czy druga osoba zgadza się na pocałunek. Nagle oboje stali się tacy mali, delikatni i niepewni. Tak, jakby robili to po raz pierwszy. 
Byli cali mokrzy, lecz nie przejmowali się tym. Kochali się i to było dla nich najważniejsze. Dems stanęła na palcach, by jej twarz znalazła się jeszcze bliżej twarzy jej narzeczonego. Tak, już mogła go tak nazywać… Chłopak schylił się delikatnie i najpierw musnął jej usta. Następnie soczyście wpił się w nie. Demetria od razu odwzajemniła czule jego pocałunek. – Zaręczyny w deszczu… to takie romantyczne…- uśmiechnęła się Dems.
- Oj tam. – wzruszył ramionami ze śmiechem.
- Chodźmy już do domu. – zaśmiała się po dłuższej chwili. Nie mówiąc nic ruszyli przed siebie.
Wrócili do domu cali przemoczeni. Woda całkowicie z nich kapała. Nie było na nich suchej nitki.
- Dobra to, kto idzie się pierwszy kąpać? – zapytała ze śmiechem wchodząc do korytarza.
- Emm…razem? – uniósł brew.
- Nie. – zaśmiała się i pokręciła głową.
- Dobra. Idź pierwsza, kochanie. – pocałował ją w policzek.
- Myślałam, że się ze mną podroczysz, ale okej…- ruszyła do łazienki. Li zaśmiał się i wzruszył bezradnie, ramionami. Dems wyszła po dziesięciu minutach, owinięta, ręcznikiem. Li siedział w kuchni czekając, aż blondynka wyjdzie.
- Co Ty taka goła? – zaśmiał się.
- Mam ręcznik.
- Ale idź się ubrać. – znów się zaśmiał.
- Jak chcesz. – wzruszyła ramionami i udała się do pokoju.
- Nie chcę żebyś się zaziębiła…
- Przy Tobie? – cofnęła się. – Przecież od Ciebie bucha taki ogień! – zaśmiała się.
- No fakt. Jestem gorący i w ogóle cud i boski. – zaczął poprawiać swoje mokre włosy.
- Tak, tak. – poklepała go po klacie ze śmiechem i poszła się ubrać. Li zaśmiał się i udał do łazienki. Dems ubrała się ciepło. I czekała na Liam’a na kanapie w salonie, oglądając telewizję.
- Co Ty taki goły? – zapytała, kiedy przechodził obok niej z ręcznikiem owiniętym wokół pasa.
- Bo Ty ubrana.- zaśmiał się. – Idę się ubrać.
- Jak tam sobie chcesz. – uśmiechnęła się szeroko. 
 Po chwili Liam wrócił już ubrany w zwykłą białą koszulkę i czarne dresy.
- Jestem. Tęskniłaś, moja narzeczono? – usiadł obok niej i objął ją ramieniem całując ją w policzek.
- Tak mój narzeczony. – zaśmiała się.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też, Skabie. – pocałowała go. – Cholera! Nie minęła godzina, a ja już nie mam pierścionka. – zaśmiała się i pobiegła do łazienki.
- To, co będzie po miesiącu? – zapytał ze śmiechem, kiedy wróciła.
- Będzie na palcu. Piękny jest, dziękuję. – przytuliła się do niego.
- Proszę kochanie. – pocałował ją w czoło mocniej do siebie tuląc.
- Idziemy zrobić coś do jedzenia? Zjadłam tylko kanapkę.
- I dużo nerwów. – westchnął.- Chodź. – wstał i wziął ją za rękę.
- To, co robimy? – powiedziała otwierając lodówkę.
- Emm… zamawiamy pizzę? – zaśmiał się, kiedy zobaczył pustkę w lodówce.
- Musimy mieć coś w lodówce, nie będziemy jeść ciągle pizzy. – zaśmiała się. – Jedziemy na zakupy, po drodze zamawiamy pizzę i jak będziemy wracać z zakupów to ją odbierzemy.
- Okej kochanie.
- Co Ty byś beze mnie zrobił? – zaśmiała się patrząc na niego.
- Jadłbym całymi dniami pizzę…
- Nie będziesz tak jeść. – poklepała go po brzuchu i poszła do łazienki.
- Co Ty tam robisz? – poszedł za nią.
- Muszę się ogarnąć. – zaczęła się malować i prostować włosy. Li przewrócił teatralnie oczami i poszedł do pokoju po bluzę.
- Masz pieniądze? – Dems zaczęła go sprawdzać, kiedy mieli już wychodzić.
- Nie, wiesz?
- Sprawdzam.
- No mam.
- Prawo jazdy? Papiery?
- Mam, mamo. – jęknął.
- To możemy jechać. – zaśmiała się i pociągnęła go za rękę.  Wyszli z domu i wsiedli do auta, przez całą drogę Dems była zapatrzona w pierścionek.
- Gdzie mam jechać? – powiedział wyjeżdżając z ich dzielnicy.
- Tesco. – powiedziała cały czas na niego patrząc.
- Okej. 
*kilka minut później*

- DWIE MEGA?! – zapytała prawie wrzaskiem, kiedy siedzieli w aucie pod sklepem, a Li skończył zamawiać pizzę.
- Tak, dwie.
- Chcesz, żebym przytyła? I tak już jestem gruba…
- Nie zaczynaj. Najwyżej ja ją zjem.
- Ja ją zjem! Pomogę Ci! – zaśmiała się i wysiadła z auta.
- Dobrze, dobrze. – mruknął i poszedł za nią.  

*w sklepie*

- Mleko, jajka, ser, makaron, pomidory…- rzucała po kolei do koszyka. Liam tylko za nią szedł i co chwilę śmiał się z niej widząc jej zamotaną minę, kiedy szukała czegoś i nie mogła tego znaleźć.– Oj przepraszam. – zaśmiała się i pocałowała go w policzek.
- Kupuj dalej. – uśmiechnął się. 
- Co jeszcze?
- Nie wiem. – wzruszył ramionami.
- Myśl, nie chcę jechać drugi raz.
- Nie wiem, co jeszcze. Nie mam zielonego pojęcia.
- Musimy jeszcze pojechać do kosmetycznego. Muszę kupić szampon do włosów i odżywki i maski... – zaśmiała się.
- Dobra. – zaśmiał się.
Kiedy byli już w sklepie kosmetycznym Dems była w swoim żywiole. Biegała po sklepie szukając swoich ulubionych kosmetyków.
– Może rozjaśnimy Ci lekko końcówki? – zaśmiała się przechodząc obok farb do włosów.
- No chyba nie!- oburzył się brunet.
- A może jednak? – zatrzymała się.
- Nie.
- Spoko. Będziesz spał. Nic nie poczujesz…- szepnęła, chłopak nawet nie zdążył zareagować, bo ktoś ich zaczepił…
- Siema! - usłyszeli za sobą znajomy, roześmiany głos.
- O Hej… – ani Dems, ani Li nie wiedzieli jak się zachować, kiedy zauważyli, że za ich plecami stoi nie, kto inny, jak Tomlinson.
- Co tam?
- Spoko…- dziewczyna nadal była w szoku i nie wiedziała, co ma tak właściwie powiedzieć.
- Spoko? Tylko spoko? – brunet zmarszczył czoło.
- No tak… – wzruszyła ramionami.
- A co u Niall’a? Dawno z nim nie gadałem… - stwierdził, na co Dems zmieszała się jeszcze bardziej.  
- Ja, nie wiem, co mam powiedzieć. Sporo się wydarzyło…
- To znaczy?
- To nie czas, ani miejsce na takie rozmowy.– westchnęła i rozejrzała się.
- Ej, co to? – złapał ją za dłoń. 
- Pierścionek. – uśmiechnęła się lekko.
- Zaręczyliście się?
- No…tak jakoś wyszło. – zaśmiał się Li, całując Dems w czoło.
- Gratuluję. - na twarzy Lou zawitał szczery, szeroki uśmiech. 
- Dzięki. – powiedzieli równocześnie, po czym zaśmiali się patrząc sobie w oczy.
- A co tam u Ciebie? – Dems chciała zmienić temat.
- Nic… Harry nie utrzymuje ze mną kontaktów. Tak po prostu przepadł. - pożalił się niczego nieświadomy chłopak.
- Martwisz się o niego?- zadała pytanie, sądząc, że otrzyma inną odpowiedź…
- Emm…w ogóle nie wiem, co się dzieje... – wzruszył smutno ramionami.
- A chciałbyś wiedzieć? – dociekała.
- No pewnie, że tak!
- Ale czy Ty coś do niego czujesz? – chciała się upewnić.
- Czułem… - powiedział cicho.
- Siedzi w więzieniu. - te słowa wydostały się w jej ust wbrew jej woli, nie chciała powiedzieć tego tak, wprost, ale po chwili ucieszyła się, że nie zwlekała z tym tak długo.
- Co? Dlaczego? – uniósł głowę.
- Wpadnij jutro do nas o dwunastej. Opowiem Ci wszystko. Zasługujesz na to, by znać całą prawdę…
- Okej. Będę. - powiedział brunet i zamyślił się głęboko, wysilając się na blady, sztuczny uśmiech.
- To na razie. – przytuliła go żeby dodać mu otuchy.
- Pa. - pożegnał się i odszedł ku wyjściu ze sklepu. 

*dwie godziny później*

– To co, jemy? – powiedział Liam, kładąc na stoliku dwa opakowania pizzy, butelkę coli i dwie szklanki, po czym usiał na kanapie.
- Tak. – wzięła całe opakowanie na swoje kolana i zaczęła pocierać dłońmi.
- Ale żeby tak całą?- zdziwił się brunet, przyglądając się swojej ukochanej.
- Jedna dla mnie, druga dla Ciebie. – zaśmiała się, co chłopak pozostawił bez komentarza. Tylko wzruszył ramionami i zabrał się za jedzenie ‘swojej’ pizzy.  Dosłownie po kilkunastu minutach oboje skończyli jeść, a brunet zabrał pudełka i je wyrzucił. Kiedy wrócił do salonu, zastał Dems leżącą na kanapie i trzymającą się za brzuch. – Pyszne było... Ale zdecydowanie za dużo…– wtrąciła, gdy zauważyła Peyne’a. Li zaśmiał się ze swojej świeżo upieczonej narzeczonej i usiadł na kanapie.  Dems wtuliła się w niego, on przykrył ich kocem i przytulił ją do siebie mocniej. – Oglądamy jakiś film? – podniosła głowę.
- Jaki?
- Romantyczny. – zaśmiała się i zaakcentowała to słowo.
 - To wybierz…- chłopak sięgnął po pilota i włączył odpowiedni kanał.
- Ten. – zdecydowała po chwili i odłożyła pilota, na stolik. - Mamy jakieś wino?
- Emm, a kupiłaś?- spytał.
- Nie denerwuj mnie. – powiedziała z uśmiechem przez zaciśnięte zęby i wstała.
- Tylko nie bij…- mruknął.
- Ciebie? Nigdy, słońce. – pocałowała go w czubek głowy. - Jest! – powiedziała uradowana, kiedy zobaczyła butelkę wina w barku.
- Masz szczęście…
-  Bo mam Ciebie. – powiedziała siadając na kanapie z winem i dwoma kieliszkami. Li wziął od niej wino i powoli zaczął nalewać.
- Za nas. – podał jej kieliszek.
- A kiedyś za naszą trójkę…- uśmiechnęła się i upiła łyk.
- Oczywiście. – pocałował ją w skroń. Dems ponownie wtuliła się w bruneta i razem oboje zaczęli oglądać film. Liam zaczynał przysypiać.
- Ten film jest nudny. – popatrzyła na śpiącego brunetka. – Li…
- Ej! Co? – zerwał się.
- Ten film jest nudny.
- No tak. Zauważyłem to…- ziewnął. 
- Ja też.
- To co?
- Too coo? – zaczęła chodzić palcami po jego klatce piersiowej i cmokać go w ślady za palcami.
- Ale nie możemy, wiesz? - stwierdził, z czystej troski o ukochaną.
- A nie mogę Cię już pocałować?
- Możesz, możesz… - szepnął. Dziewczyna przycisnęła go do siebie i położyła na nim, całując go. 
- Dobra stop. – oderwał się od niej niepewnie.- A co jak to zajdzie dalej?
- No racja... – westchnęła ciężko i usiadła, z trudem przyznając narzeczonemu rację.
- To co robimy? – głaskał ją po plecach.
- Powiedz mi ile już tak chodziłeś z tym pierścionkiem? – popatrzyła na niego z ciekawością.
- No…jakiś czas. – zaśmiał się.
- Czyli?
- Dwa tygodnie.
- Nie długo. A kiedy miałeś zamiar mi się oświadczyć? Bo chyba nie dzisiaj na ulicy... – zaśmiała się odgarniając włosy z twarzy.
- Planowałem, że w Twoje urodziny… w naszą rocznicę, ale tak jakoś dzisiaj to wyszło… – uśmiechnął się.
- Wyszło bardziej romantycznie. – stwierdziła i ułożyła się obok niego.
- To cieszę się, że ci się spodobało. – objął ją ramieniem.
- I to bardzo. – pocałowała go w policzek.
- Wiesz, że Cię kocham? - Li uśmiechnął się. Blondynka lekko się zatrzęsła z zimna. - Co Ci się stało? – od razu się zmartwił i zdenerwował.
- Zimno… - szepnęła z grymasem, Li naciągnął na nią koc i mocniej przytulił. – Znaczy się było mi ciepło, ale fajnie jest się do Ciebie przytulać. – zaśmiała się. Payne odwzajemnił uśmiech i przytulił ją jeszcze mocniej. – Aaa nie tak mocno. – lekko jęknęła. Puścił ją delikatnie, ale nadal ją przytulał. – A teraz pomasuj brzuszek! – zaśmiała się. Li nie czekając na nic dłużej zaczął masować swój brzuch. – Ejjj…
- No już, już. – zaśmiał się i zaczął delikatnie masować brzuch blondynki.
- Tak lepiej. – uśmiechnęła się i schowała głowę w zagłębieniu jego szyi. – Lubię być blisko Ciebie.
- Ja też, ale ja KOCHAM być blisko Ciebie. - powiedział akcentując to słowo.
- No dobra, dobra, a ja kocham czuć Cię przy mnie. – zaśmiała się lekko.
- Zrozumiałem. – pocałował ją w głowę. Dems po raz kolejny zaczęła przyglądać się pierścionkowi. – Podoba Ci się? 
- Bardzo kochanie.
- Dobrze wybrałem. Ta baba w sklepie mówiła, że ‘nie, tam ten fajniejszy’- jęknął naśladując kobietę, co natychmiast wywołało na twarzy Dems szeroki uśmiech.- A ja jednak dobrze wybrałem.
- Bo znasz mnie bardzo dobrze. – uśmiechnęła się. – On w pełni oddaje Ciebie.
- Pierścionek? Mnie? – zmarszczył czoło. 
- Tak… tak jakoś. – zaśmiała się lekko. - Chciałabym go teraz schować. Tak daleko, aby nikt nie mógł mi go nigdy odebrać.
- I nikt Ci nie odbierze. – przytulił ją mocniej łapiąc ją za dłoń, na której był pierścionek.
- Ale ja jestem dzisiaj romantyczna. – zaśmiała się i wtuliła się w niego.
- Zdążyłem zauważyć kochanie.
- Lalalalala…
- A co Ci chodzi?
- Sama nie wiem. – znów się zaśmiała. 
- Jesteś zmęczona?

- Chyba tak. Jutro przychodzi Lou i trzeba będzie to wszystko powiedzieć…- westchnęła. 
- Tak, wiem, ale obiecaj mi jedno…- zaczął.
- Tak?
- Po rozmowie z Lou, Megg znika z naszego życia?
- Znika. Bam! – uśmiechnęła się, robiąc dziwny ruch ręką.
- To chodźmy już spać. – uśmiechnął się i zaczął wstawać.
- Zanieś mnie… - Li uśmiechnął się szeroko i wziął Dems na ręce. Zakręcił się dookoła. – Ej! To nie jest noc poślubna! – zaśmiała się.
- A szkoda… - posmutniał i zaczął iść do sypialni.
- Poczekamy.
- No pewnie. – pocałował ją w policzek.
- Dom jest zamknięty?
- Tak. Zamknąłem jak wynosiłem pudełka.
- Okej. – zeskoczyła z jego rąk i poszła po piżamy.  – Ty w tych ciuchach do łóżka? – zdziwiła się patrząc na niego.
- Ah no tak. Jestem taki zmęczony, że zapomniałem. – rozebrał się do samych bokserek i wszedł pod kołdrę. - A teraz zrób obrocik. – zaśmiał się, kiedy Dems była w samych majtkach.
- Tak jasne. – przewróciła oczami i ubrała za dużą koszulkę bruneta, jako piżamę.
- No chodź już, bo chcę spać, a tak samemu to za smutno. - stwierdził Payne i zrobił minę zbitego pieska.
- Idę, idę… - zaczęła wchodzić pod kołdrę.
- Chodź tu. – poklepał miejsce zaraz obok siebie. Demi uśmiechnęła się i usiadła obok niego. – Z czego się śmiejesz?
- Nie mogę się już nawet uśmiechnąć? – zmarszczyła brwi.
- Możesz kochanie, możesz. – pocałował ją.
- Dobranoc. – położyła się.
- Ah… dobranoc kochanie. – otulił ją kołdrą przytulając mocno. Dems wtuliła się w niego i złapała go za dłoń. Li uśmiechnął się już z zamkniętymi oczami.
- Muszę Cię trzymać, jeszcze mi ktoś w nocy ukradnie mojego narzeczonego. – zaśmiała się cicho.
- Nie ukradnie, kochanie. Gwarantuję Ci to.
- Wiesz, że od dawna czekałam na ten moment… – powiedziała po kilku minutach, kiedy Li już prawie spał. Brunet otworzył jedno oko i westchnął.
- Ja też.
- Jeszcze jedno pytanko... Bałeś się, że mogę się nie zgodzić?
- Szczerze mówiąc nie bałem się dopóki nie zacząłem przed Tobą klękać, bo wiedziałem, że już nie ma odwrotu… Nie myślałem o tym, że się nie zgodzisz. Wiem, że mnie kochasz. – Dems po tych słowach pocałowała go w policzek i przytuliła do niego. Po chwili oboje smacznie spali… 

***


HEJ, HEJ, HEJKA!!!
No i jak wrażenia po tym rozdziale? Znów trochę się działo, było słodko, źle i te zaręczyny nrfushfuiahfuisahfui
Jak myślicie? Jak dalej wszystko się potoczy? Piszcie w komentarzach! :)

Chciałybyśmy jeszcze Wam serdecznie podziękować za 19 tysięcy wyświetleń! 
To takie cudowne! Dziękujemy. <3

Pytania:
1. Czy Dems zapomni o Megg i zacznie planować swoją przyszłość z Liamem?
2. Czy zaręczyny były dobrą decyzją w ich życiu?
3. Czy Dems powie Lou całą prawdę?

JAK ZAWSZE CZEKAMY NA WASZE ODPOWIEDZI! ♥

12 komentarzy = 33 rozdział

czekamy na pytania

Dems i Megg.

piątek, 21 marca 2014

Rozdział 31

    *Następnego dnia*

- Li wstawaj…- szepnęła blondynka.
- Co? – przetarł oczy.
- Wstawaj. Nie będę sama leżała…
- No już. – jęknął.
- Nie śpiesz się. – zaśmiała się.
- Ejj, nie śmiej się ze mnie!- oburzył się chłopak.
- Przecież nie śmieję się z Ciebie…- tłumaczyła.
- Dobra, wierzę Ci. – uśmiechnął się. Dems delikatnie go pocałowała. – A to, za co? – uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Nie chcesz, to nie będę Cię całować. – wzruszyła ramionami.
- Chcę, chcę… - pocałował ją. Demi wtuliła się w jego klatkę piersiową, kładąc na niej głowę, Li objął ją ramieniem. Dziewczyna czuła, że robi jej się coraz cieplej, czuła się cudownie, Payne pocałował ją w głowę i uśmiechnął się. Spędzili tak prawie trzydzieści minut, nic nie mówiąc. Demetria zaczęła lekko przysypiać, a wtedy Liam sięgnął po telefon. No tak, wybrał na to zły moment. 
- Co robisz? – lekko podniosła głowę.
- Nic. Chciałem tylko sprawdzić, czy nikt nie dzwonił. Obudziłem Cię?- spytał, na co blondynka przytaknęła.-  Przepraszam, nie pomyślałem o tym.
- Nic się nie stało. – uśmiechnęła się, a Li popatrzył na wyświetlacz telefonu.
- Uff… Nikt, nic od nas nie chciał. – zaśmiał się. Dems również zaśmiała się, ponownie przytuliła się do niego i zaczęła smyrać go palcami po jego nagim torsie. Li zaśmiał się pod nosem i przyglądał się Dems, która kreśliła różne znaczki na jego brzuchu.
- No co? – podniosła lekko głowę. – Nie wolno?
- Wolno, tylko to mnie łaskocze. – zaśmiał się. Na co Dems zaczęła to robić coraz delikatniej tak, aby łaskotki były większe, Li śmiał się już na głos i też zaczął łaskotać Dems po brzuchu.
- Li przestań! – mówiła poważnie przez śmiech. 
- No dobrze. Tylko nie gryź. – pocałował ją w czoło.
- Mogę zacząć.
- Proszę, nie...
- To mam zacząć lizać? – zaśmiała się. Kiwnął głową na tak i zaczął się śmiać.  Delikatnie zaczęła lizać jego tors zjeżdżając niżej. Li uśmiechnął się sam do siebie i przyglądał się smukłej blondynce. Dems udała się do góry i pocałowała go prosto w usta. – To co robimy?
- Nie wiem. A jakie masz plany? Na co masz ochotę?
- Na spanie. Ostatnio strasznie chce mi się spać cały czas.
- Dobrze. To dzisiejszy dzień prześpimy. – dziewczyna wtuliła się w niego, a on zaczął głaskać ją po głowie.
- Co to ja małe dziecko? – zdziwiła się.
- Nie, ale jesteś taka fajna. Taka inna, kiedy się przytulasz. – uśmiechnął się. 
- Że co? – znów się zdziwiła. 
- Taka malutka, Dems…taka mała…
- Widzisz mam dwa oblicza. Czasami po prostu muszę się przytulić i poczuć czyjeś ciepło. – uśmiechnęła się mocniej wtulając w bruneta. Po tych słowach Li przytulił ją jeszcze mocniej, aby mogła poczuć jego ciepło. – Ale ciepło. – zaśmiała się.
- Bo ja jestem gorący! – uśmiechnął się dumnie. 
- Yhy, tak, tak…- przewróciła oczami.
- A co powiesz, że nie?
- Zależy, w jakiej sytuacji. – zaśmiała się. Liam udał, że oburzył się tym, co powiedziała. – Oj no co? – chłopak dalej się nie odezwał. – Li… Kochanie…
- Co?
- Obraziłeś się na mnie?
- Tak.
- Za?
- Za to, że powiedziałaś, że nie jestem gorący…
- Ale to zależy w jakich sytuacjach…bo w niektórych aż parzysz. – uśmiechnęła się.
 - No tak już lepiej. – zaśmiał się.
- Kocham Cię. – powiedziała bawiąc się jego palcami. Li przytulił ją do siebie i pocałował w czoło.
- Ja też Cię kocham. – odrzekł tak jakby od niechcenia. Dziewczyna zaczęła ‘chodzić’ palcami po jego brzuchu. – Wiesz... to też mnie łaskocze.
- No to co ja mam z Tobą zrobić? – westchnęła i popatrzyła na niego.
- Po prostu być. – pocałował ją.
- Jestem.
- Wiem, kochanie, wiem… - Dems zaczęła niezdarnie przykrywać się bardziej kołdrą. – Daj. Pomogę. – Li delikatnie i bez żadnych komplikacji przykrył ją kołdrą. – Zimno, co?
- No, nie jestem za bardzo ubrana. Tak. – zaśmiała się.- Chodźmy na śniadanie, co? Już nie chce mi się spać… Rozbudziłeś mnie.- zamruczała.
- A co proponujesz? – spytał, na co ona poruszyła zabawnie brwiami. Li zaśmiał się bezradnie i nie reagował na jej brwi. Dziewczyna machnęła ręką na Liam’a i wyszła z pokoju. Po chwili wróciła ubrana w ciepłe ciuchy, z gorącą herbatą w rękach. - Proszę. – podała mu herbatę.
- Dziękuję. – odrzekł z uśmiechem. - Gorąca… taka jak ja. – zaśmiał się. – Ja i ta herbata jesteśmy dla siebie stworzeni. 
- Phi… - odsunęła się od niego. 
- Żartowałem.
- Phi. 
- No żartowałem kochanie.
- A Tobie nie jest zimno?! – powiedziała poważnie.
- Nie, nie jest. Herbata mnie rozgrzała. – Dems odłożyła swoją herbatę na stolik i położyła się odwracając od Li’ego i zdzierając z niego całą kołdrę. – Ej co to miało znaczyć?
- Lecisz na herbatę, a nie na mnie.
- Bo to jest herbata! Halo?!
- Co to ma znaczyć? – przedrzeźniała go.
- To, że herbata jest taka pociągająca.
- Spoko. Znajdę sobie innego.
- A ja mam swoją herbatkę. – zaśmiał się i napił. Dems skuliła się jeszcze bardziej i próbowała wymusić sztuczną łzę. – Nie potrafisz. – stwierdził. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę, jednak udało jej się… Twarz miała całą we łzach.
- Tak?- spytała, patrząc na niego.
- Jednak potrafisz. – zaśmiał się. – No weź się nie obrażaj.
- Jak Ty wolisz herbatę. I Nie! Nie możemy zostać ‘przyjaciółmi’. – „wykrzyczała”.
- Ej no, żartowałem.  – nie odezwała się. – Kochanie. – przybliżył się do niej.
- Teraz kochanie? – wymruczała.
- Ja żartowałem!
- Teraz mi to mówisz?
- Mówiłem już chwilę temu, ale nie słuchałaś. – dalej się nie odezwała. – Kochanie. Odezwij się. – nic. – Dems.
- Lalalala… - zaczęła sobie cicho mruczeć.
- Demi. Powiedz coś…
- Coś.
- Chcesz się obrażać? Okej. – wstał, ubrał się i wyszedł z pokoju. Poszedł zjeść śniadanie. Dems na to nie reagowała. Nadal leżała. Po chwili wzięła potrzebne rzeczy i udała się do łazienki. Po piętnastu minutach wyszła z łazienki i zabrała Li jedną kanapkę.
- Ej! Zrób sobie sama… - wykrzyczał z pełną buzią. Dems nie odezwała się. Udała się do salonu i włączyła kanał muzyczny. Podkręciła głośność, usiadła na kanapie do góry nogami i machała nimi w powietrzu.
- Demi, krew Ci napłynie do mózgu… – blondynka dalej nie zareagowała. – Usiądź normalnie... – udawała, że go nie słyszy. – Dems…
- I need your love… - zaczęła śpiewać. Chłopak strzelił sobie otwartą ręką w czoło.
- Demi…- usiadł obok niej.
- I need your time…
- No dobra, dobra. Już będę grzeczny.
- Ooo…- „zauważyła” go. – Hej Li! – pocałowała go.
- Teraz? Na serio dopiero teraz?
- Co teraz?
- Mnie zauważyłaś?
- Niee…- pokiwała głową.
- To, czemu nie reagowałaś?
- Czekałam…
- Na? – zaśmiał się.
- Sama nie wiem kochanie. – usiadła mu na kolanach. Złapał ją za biodra. Westchnęła. - Masz fajne kolana. Fajnie się na nich siedzi.
- A ty masz fajny tyłek. Fajnie się go trzyma na kolanach.
- Zboczeniec.
- Co? Żartowałem… ale tyłek i tak masz fajny.- stwierdził przyglądając się mu.
- No wiem. – zaśmiała się. Chłopak przytulił ją do siebie, ona oparła o niego głowę i zaczęła smyrać go nosem po policzku. Liam przekręcił lekko głowę i pocałował ją w usta. Panna Harrison uśmiechała się przez pocałunek.
- To jakie plany na dzisiaj?
- Możemy tak siedzieć. – powróciła do poprzedniej czynności, zaczęła smyrać go po nosie, a Li ponownie ją pocałował.  – Bo mnie zjesz. – zaśmiała się, dalej go całując. 
- Boisz się?
- Tak. Zjesz mnie i co wtedy będzie?
- Już to przerabialiśmy. Nie zjem Cię.
- Ale mamusia się nie dowie, tak?
- Nie dowie. – musnął jej usta. Usiadła na nim okrakiem i z każdą sekundą pogłębiała pocałunek. Liam złapał ją w talii i przyciągnął bliżej. Wszystko działo się wyjątkowo szybko.
- Głupia operacja. – powiedziała, kiedy oderwała się od niego.
- Poczekamy. – uśmiechnął się.
- Tylko, że ja chcę teraz. No, ale nie mogę... – lekko posmutniała.
- Nie możemy…Wiesz…Ja też chce, ale będziemy silni. – zaśmiał się. – Wytrzymamy razem, tak?
- Tak, a później… - popatrzyła na ‘niego’ kątem oka.
- Później…- znów zaczął ją całować.
- A później… – zaczęła dobierać się do guzików jego koszuli.
- Dobra, dobra. To później. – przerwał i zaśmiał się. – Mieliśmy czekać…
- Nie mogę Cię nawet rozebrać? – spytała, lecz chłopak potraktował to, jako pytanie retoryczne. Znów ją pocałował, a ona znów siłowała się z jego guzikami. Po kilku minutach pieszczot, Liam był już w samych bokserkach, a Dems leżała pod nim ubrana w stanik i leginsy.
- Hej, bo my przyjechaliśmy do was, pukaliśmy, ale nie reagowaliście, a drzwi były…- blondyn zaciął się, kiedy ich zobaczył.
- Em…- Dems i Li zmieszali się. Blondynka zaczęła się szybko ubierać.
- Widzisz. I po raz kolejny ich nakryłam. – Megg westchnęła.
- Przestań.
- Dobra, wychodzę. –Margaret wyszła przed drzwi do domu. Sama nie wiedziała po co. 
- Megg! – Dems zaśmiała się i wybiegła za nią, w biegu nakładając na siebie luźną bluzkę. – Wracaj.
- Czekałam, aż skończycie. – wyjaśniła ‘z powagą’.
- Przestań. – wywróciła oczami. Wzięła ją za rękę i zaprowadziła do salonu. Megg zaczęła się głośno śmiać. – Siadajcie. Kawy? Herbaty?
- Sok. – nadal się śmiała. 
- A ja kawę. – blondyn usiadł obok Megg.
- Li. – popatrzyła na niego. – A dla mnie twoją herbatę!
- Okej. –pokręcił głową z uśmiechem i poszedł do kuchni.
- Em… Może przyszliśmy jednak w nieodpowiednim momencie? – nadal się chichrała. 
- W odpowiednim. Uwierz mi, naprawdę.
- Dobrze… - uśmiech nie schodził jej z twarzy. 
- Później Ci powiem.
- Jak chcesz. – brunetka popatrzyła na Niall’a.
- Co się tak patrzysz? – zaśmiał się.
- Nic, nic… Może pójdziesz pomóc Liam’owi? – uniosła brew. 
- Rozumiem. – wstał i poszedł do kuchni ze śmiechem.
- Teraz możesz mi to wyjaśnić. – uśmiechnęła się. Blondynka wstała i usiadł zaraz obok niej.
- No bo tak sobie siedzieliśmy no i my chcieliśmy, ale oboje wiemy, że nie możemy no i widziałaś sama i dobrze, że przyszliście zanim straciliśmy głowę i by do czegoś doszło i później byłoby źle… - westchnęła.
- Wiem… – zamyśliła się.
- Wszystko już z Tobą dobrze?
- Ze mną? Ym… jest okej. – wydusiła uśmiech.
- Nie umiesz tego ukryć. Wstawaj.  – blondynka wstała i podała jej rękę.
- Okej... – udały się do pokoju.
- To opowiadaj. – powiedziała, kiedy usiadły wygodnie na łóżku.
- Nie wiem jak to powiedzieć…
- To zaśpiewaj. – uśmiechnęła się lekko.
- Ja nie śpiewam i Ty dobrze o tym wiesz…
- Śpiewasz… Ale dobra, nie będę się z Tobą o to kłócić, bo nie po to tu przyszłyśmy. Mów.
- Pewnie teraz pomyślisz, że jestem głupia, ślepa, głucha i, że jestem skończoną idiotką, ale…
- Nie pomyśle mów.
- Nie potrafię przestać myśleć o Harry’m. – powiedziała cicho i spuściła głowę.
- Nie mów, że znów się w nim zakochałaś! Po tym wszystkim, co Ci zrobił… - brunetka nic nie odpowiedziała. – Megg opanuj się!
- Ale to jest silniejsze ode mnie. Kiedy do mnie przyszedł…to ja nie wiedziałam jak się zachować, a przez chwilę…. ja poczułam się jak kiedyś. Nawet zaczęłam mówić do niego Hazz...- mieszała się.
- Przestań.
- Nie potrafię.
- Herbata już jest…- Li wszedł do pokoju.
- Wypad! –blondynka szybko wstała i zatrzasnęła przed nim drzwi, zamykając je na klucz. – Megg przecież Ty nie możesz…
- Ale mi chodzi o to, że ja… - zacięła się.
- No? Ja? – usiadła naprzeciwko niej, próbowała wydusić z niej prawdę.
- Ja… nigdy nie przestałam go kochać! – zaczęła cicho płakać. 
- Że co przepraszam? – gwałtownie wstała. – Ty się słyszysz?! – Megg zamknęła oczy i schowała twarz w dłonie. – Megg!
- Co? – powiedziała cicho.
- Ty słyszysz, co mówisz?!
- Słyszę i co mam z tym zrobić… - Dems zaczęła nerwowo chodzić po pokoju. Schowała twarz w dłonie, tak jak zrobiła to przed chwilą jej przyjaciółka.  Co chwile powtarzała ‘nie, nie, nie’. Megg spoglądała na nią przez łzy. Rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Ty nie możesz. Co z Niall’em?
- Nie wiem. Kocham go, ale nadal jest Hazz… - znów użyła zdrobnienia jego imienia.
- Przestań tak o nim mówić!
- Nie potrafię… - Demetria usiadła obok Megg i mocno ją przytuliła.  – Ja… ja, kiedy on tam był. Przytulił mnie jak kiedyś. Tak jak zawsze… czułam jego oddech na sobie. Jego ciepły oddech– zamknęła oczy, przypominając sobie to uczucie. Kochała je. – I szeptał do mnie…tym… tym swoim głosem… i jak mnie dotknął… Po ciele przeszedł mnie dreszcz… i… i patrzył na mnie tymi zielonym oczami… Jego oczami… - znów się rozpłakała.
- Shh… przestań już! Co z tym robimy?
- Nic…bo on… on nas widzi…- szepnęła niepewnie.
- Jak to nas widzi? – spytała blondynka.  Megg podała jej telefon, były tam sms-y ze  zdjęciami, na których ukazana była ona, gdy była w szpitalu oraz zdjęcie sprzed kilku minut kiedy to wchodziła z Niall’em do domu Dems. - Ale on przecież siedzi w więzieniu…
- Przecież on nie jest sam- zakpiła.
- Zayn... – powiedziała przez zaciśnięte zęby.
- Ale wiesz…Niall nie wie, że nadal dostaje te zdjęcia…- powiedziała z nadzieją, że jej przyjaciółka dochowa tajemnicy.
- Czemu mu nie powiedziałaś?
- Bo nie chcę, żeby między nami znów się wszystko zepsuło. Jak mu powiem to…to będę musiała też o tym, że kocham Harry’ego…
- Wiesz, że w końcu wszystko się wyda.
- Nie wyda się. – powiedziała pewna siebie.
- Musimy iść z tym na policję, tak nie może być…
- Ale…nie! Ja będę musiała wszystko powiedzieć, a jak Harry się dowie, że go kocham będzie próbował to wykorzystać…
- Nie wykorzysta, bo razem z Zayn’em będą siedzieć!
- Ale w sumie to on już pewnie wie…
- Przestań tak mówić. Masz jakiś pomysł?
- Nie mam, ale on naprawdę o tym wie… On wie…
- Shh…- zaczęła głaskać ją po plecach. – Niall musi o tym wiedzieć, nie możesz go oszukiwać.
- Nie! Niall nie może się o tym dowiedzieć. Zostawi mnie.
- Ale nie możesz go oszukiwać zrozum! Dowie się choćbym miała mu to powiedzieć ja i to zaraz! 
- Nie! Nie zrobisz tego… - znów zaczęła płakać, w obawie o to wszystko. 
- Ale on musi to wiedzieć!
- Proszę, nie…- spojrzała na nią błagalnym wzrokiem. Oczami pełnymi łez. W tej chwili żałowała, że zdecydowała się powiedzieć o tym Dems.
- Będzie gorzej, jeśli dowie się od kogoś innego. Uwierz mi.
- Powiem mu, ale jeszcze nie teraz…
- To kiedy? Megg! – wrzasnęła.
- Jak będzie odpowiedni moment…
- Czyli?
- Nie wiem, kiedyś mu powiem. – spuściła głowę.
- Ja wiem kiedy.
- Co Ty znów wymyśliłaś?
- Zaraz go zawołam i mu to powiesz. Co Ty sobie myślisz? Ranisz was oboje!
- Nie! Nie powiem mu…Dems… nie teraz.
- Im szybciej tym lepiej! Nie rozumiesz, że teraz ranisz go dwa razy bardziej!
- Powiem mu, ale nie teraz… - powtórzyła.
- Nie obiecaliście sobie mówić prawdy?! Na pewno tak było!
- Wiesz…żałuję, że Ci to powiedziałam. – Megg nerwowo wstała z łóżka i szła w stronę drzwi.
- Stój! – złapała ją za rękę..
- Co?- Margaret wyszarpała swoją dłoń z uścisku blondynki.
- Nie masz prawda żałować! Jestem Twoją przyjaciółką! Chcę Ci pomóc, zrozum! Tak, żeby najmniej bolało.
- Nie chcę mu o tym mówić… Nie teraz…
- Masz zamiar tak teraz spokojnie wrócić do domu i nic z tym nie zrobić?
- Tak, mam taki zamiar. –odpowiedziała Megg przez zęby.  Dems nie uwierzyła w to, co powiedziała jej przyjaciółka. Wyszła z pokoju, szybko ubrała buty, porwała kurtkę i wyszła z domu.
- Demi! Czekaj! – brunetka wybiegła za nią. Blondynka nadal szła szybkim krokiem.
- Co chcesz?!
- Dlaczego wybiegłaś? Zrozum, że dla mnie też nie jest łatwe to, że kocham dwóch chłopaków. Nie wiesz, co teraz czuję. Nie wiesz tego. I proszę, spróbuj zaakceptować moją decyzję...
- Kto jest ważniejszy? Niall, czy Harry? – patrzyła prosto w jej oczy. Megg spuściła głowę.  – No właśnie. – prychnęła i udała się w stronę parku.
- Niall. – powiedziała szeptem. Dems nie usłyszała już tego. Panna Harrison wyciągnęła paczkę jej ulubionych papierosów i zaczęła palić. Do tej pory nikt jeszcze nie przyłapał jej na paleniu… 
 Megg nie wiedziała, co ma zrobić, szła przed siebie w niewiadomym kierunku. Nie zwracała uwagi na to gdzie się udała. Szła z głową spuszczoną na dół.  Po chwili nie wiedziała gdzie jest… Zgubiła się. Nie znała dobrze tych stref Londynu. Zaczęła panikować, nie potrafiła zapanować nad swoim zachowaniem. Nachalność jej przyjaciółki podziałała negatywnie na jej nerwy, które w jej stanie powinna trzymać na wodzy. 

                                                                               ***

 Dems siedziała w parku już jakiś czas. Wypaliła już większość, papierosów.  Zaczęło się robić zimno, więc wolnym krokiem zaczęła iść w stronę domu.
- A pani to gdzie się wybiera? – blondynka usłyszała znajomy głos za sobą.
- Nie Twój biznes. – odwróciła się i wtedy zobaczyła Zayn’a.
- A może jednak?
- Zostaw mnie! – Złapał ją za ramię, które było okryte czarną, skórzaną kurtką.
- Nie kombinuj za dużo, bo to może się źle skończyć.
- Mam Cię gdzieś! Spadaj!
- Nie przesadzaj! – warknął. 
- Bo co?
- Bo coś Ci może się stać.
- Pff… nie rozśmieszaj mnie!
- Nie tylko Tobie…
- O co Ci znowu chodzi, Zayn?
- To nie pamiętasz jak chciałaś się ze mną przespać? – uśmiechnął się chytrze.
- To było dawno i byłam pijana! Nie musisz do tego wracać. – lekko się zdenerwowała. – A poza tym, co to ma do rzeczy?
- Pomagam mojemu przyjacielowi. Możesz ucierpieć, jeśli będziesz to utrudniać.
- A co ja Ci utrudniam człowieku? – prychnęła i szła dalej. Zayn odpuścił i zniknął, oddalając się w głąb parku. 

                                                          ***

Kiedy Megg usiłowała znaleźć jakiekolwiek znajome miejsce zorientowała się, że zawikłała się w alejkach parku jeszcze bardziej. Stwierdziła, że teraz przynajmniej ma czas na spokojne przemyślenie kilku spraw. Wciąż próbowała ignorować nasilającą się, niską temperaturę jej ciała.
- Kogo my ty widzimy? – Megg odwróciła się. Była cała zapłakana.
- Zostaw mnie… - szepnęła.
- Co się stało, kochanie?
- Nie mów tak do mnie.
- Czy ja dobrze słyszałem… nadal kochasz Harry’ego?
- Nie.
- A ja słyszałem coś innego, kiedy krzyczałaś z Demi na środku ulicy…- powiedział pewien swego zwycięstwa. To była gra. On odgrywał rolę. Jak wszyscy…
- Nie wpieprzaj się! – podniosła głos.
- Bo?
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
- Nie jestem idiotą!
- Nie byłabym tego taka pewna... – powiedziała cicho ze spuszczoną głową. Po chwili Megg poczuła ciepło rozlewające się po jej policzku. Tak. Chłopak ją uderzył. Dziewczyna złapała się za bolącą twarz i ruszyła przed siebie. Mulat złapał ją za ramionami i przewrócił na ziemię. Zaczął zadawać jej ciosy nogami. – Zayn! Przestań! – krzyczała. Starała się jak najbardziej zakrywać brzuch.
- Po co ta policja, co? – również krzyczał.
- Jaka policja?
- W szpitalu! Harry siedzi teraz w pace jakbyś nie wiedziała!
- Wiem i się z tego cieszę. Ma za swoje. – po tych słowach dostała nogą w plecy, kolejny raz. – Po co to robisz? Bo co? Bo Harry ma bogatych starych i daje Ci za to kasę? Uwierz, nie warto… Zabijesz mnie, dziecko i co z tego będziesz miał? Harry Cię oleje, a Ty będziesz siedział!- wrzasnęła zwijając się z bólu.
- Zamknij się, suko!– prawda go zabolała. Dziewczyna dostała jeszcze kilka mocnych ciosów w plecy, po których nie potrafiła się pozbierać i została sama, skulona, zapłakana…  

*** 

Kiedy Dems była już kilka kroków od domu dostała sms-a o treści: 

‘Ostrzegałem.’

- Że co? Ku*wa… – powiedziała sama do siebie. Postanowiła wrócić i poszukać swojej przyjaciółki.
Szła zapłakana, szukając brunetki. Liam i Niall wydzwaniali do niej, ale ona ignorowała to. Była już niemal wszędzie. Zostało już tylko kilka miejsc, w których mogłaby znajdować się Megg. Po około godzinie znalazła Margaret, która leżała nieprzytomna.
- Megg! – podbiegła do niej i zaczęła płakać jeszcze bardziej.  – Megg… - Blondynka szybko wyciągnęła telefon i zadzwoniła po chłopaków. Nie wiedziała, co ma zrobić, kiedy na nich czekała. Każda sekunda coraz bardziej jej się dłużyła. Po chwili chłopaki byli już na miejscu.  Wszystko działo się tak wyjątkowo szybko. 
- Megg! – Niall wybiegł zdenerwowany z samochodu. Od razu rzucił się w stronę, zielonookiej. – Megg… – podniósł ją i lekko potrząsnął. Blondynka ciągle płakała.  – Megg słyszysz mnie? Odezwij się! – ciągle próbował obudzić dziewczynę.
- To… to chyba Zayn ją pobił… – wydukała panna Harrison, mocniej wtulając się w Liam’a.
- Co? Jak to Zayn?
- Bo, ja… jak wybiegłam z domu to go spotkałam, i później dostałam od niego sms-a… 
- Co? Czemy w ogóle wybiegłyście z domu?!
- To…to jest teraz nie ważne. Musimy z nią jechać do szpitala. – znów się rozpłakała. Niall wziął brunetkę na ręce i zaniósł do samochodu. 


*pewien czas później*

Liam i Dems czekali już na korytarzu, przed salą, w której znajdowała się Megg. Dems była cała zapłakana. Cały czas moczyła koszulkę Liam’a swoimi łzami. Nagle Niall wyszedł z sali…
- Co z nią? – powiedziała blondynka ochrypłym głosem.
- Lekarz powiedział, że mało brakowało…. Dziecko może urodzić się chore.- powiedział z trudem.
- Zabije go! Zabije! – zaczęła bić pięściami po klatce piersiowej Li. Chłopak szybko ją przytulił.
- Po co ona wyszła z tego cholernego domu?
- Nie rozmawiamy teraz o tym. Proszę…
- Nie! Powiedz mi, czemu! – nalegał Niall, cały czas miał łzy w oczy. Blondynka zaczęła kręcić przecząco głową.
- Nie, ja…ja nie mogę. Obiecałam to Megg. – dziewczyna tak bardzo nie chciała patrzeć mu w oczy.
- Chodzi o mnie? Nie kocha mnie już?- jego głos momentalnie się załamał.
- Nie mogę nic powiedzieć, zrozum! – szybko spuściła wzrok.
- Czyli jednak tak… Wiedziałem, że coś jest nie tak…
- Niall to nie tak!
- A jak? Wytłumacz mi!
- Nie mogę! To Megg ma Ci to powiedzieć, a nie ja…
- Czyli to prawda…- udał się do wyjścia. Blondynka szybko pobiegła za nim i szarpnęła go za ramie.
- Masz tu zostać, rozumiesz?! Masz tu przy niej być!- wrzasnęła nie zważając na to, że przechodzący obok ludzie spoglądali na nich krzywo.
- Zaraz wrócę. – powiedział przez zaciśnięte zęby i wyrwał się z uścisku blondynki. Dems usiadła bezsilnie na krzesło chowając twarz w dłonie.
Niall stał już przed szpitalem. Nie wierzył w to, co usłyszał, nie wierzył w to co się stało. Ciągle miał nadzieję, że to tylko chwilowe złudzenie, że to tylko sen… Nagle zaczął wibrować jego telefon. Zdziwiony wyjął go z kieszeni i nie patrząc na to, kto do niego dzwoni- odebrał nadchodzącą rozmowę. 
- Halo?
- I jak tam nasza księżniczka?
- Odpieprz się!- warknął blondyn, słysząc głos Malik’a.
- Raczej nie masz, na co liczyć.
- Robisz to wszystko dla kasy, prawda?
- Nie.
- To dlaczego to robisz?
- Bo chcę pomóc koledze.
- W?
- W zemście… Ta nasza księżniczka to niezłe ziółko. Tyle o niej nie wiesz…
- To mi opowiedz!
- To raczej ona powinna Ci powiedzieć, że nie jesteś jej jedynym…
- Że co? – nie zrozumiał.
- Że to! Ty, Niall Horan, nie jesteś jej jedynym!
- Yhy, ta jasne. Wymyślaj sobie dalej. – był o dziwo pewny siebie.
- Nie muszę wymyślać bajeczek tak jak Megg… - Niall nie wytrzymał już. Rozłączył się i wrócił zdenerwowany do szpitala.  - Demi! Powiedz mi w tej chwili, o co chodzi!
- Nie mogę, rozumiesz? Nie mogę! 
- Ona ma kogoś jeszcze, tak?
- Że co? – sama się zdziwiła.
‘Czy jeszcze o czymś nie wiem?’ spytała sama siebie.
- No powiedz mi, prawdę, bo coś zaraz rozpie*dolę!
- Ona, ona…Ty i Harry…
- Co? – prychnął z płaczem. – Ona jednak do niego wróciła… A obiecała mi, że tego nie zrobi…
- Ona kocha was obu! – wykrzyczała i zaczęła płakać.
- Co?
- To! Chciałeś znać prawdę, to masz!
- Co? Ale jak to? Przecież ona mówiła, że…  Nie wierzę. Dlaczego mnie okłamała? – Blondyn zadawał szereg nielogicznych pytań, a Demi nie wiedziała, jak ma mu odpowiedzieć. – Nie wierzę, że mnie okłamała. Obiecała mi przecież… - usiadł na krześle i schował twarz w dłonie.
- Co Ci obiecała? – starała się powiedzieć to normalnym głosem.
- Że będzie mówić prawdę. – odrzekł. Dems nie wiedziała, o co w tym wszystkim chodzi. Czy ona jeszcze coś ukrywa?
- Mi też obiecała…
- To znaczy, że Ty o tym wiedziałaś?
- Dowiedziałam się wtedy jak wybiegłam z domu. Widziałam, że coś jest nie tak i musiałam to z niej wyciągnąć…
- Jak…jak ona Ci to powiedziała? Chciała mi w ogóle o tym powiedzieć, czy nadal kłamać?
- Znam ją od dawna, wiem jak z nią rozmawiać. Mówiła, że chciała, ale nie teraz. Kazałam jej powiedzieć, ale ona nadal nie chciała.
- Czyli chciała mnie okłamywać.
- Ale chciała Ci to powiedzieć!- stanęła w obronie swojej przyjaciółki.
- Ale tego nie zrobiła! – Dems nie odezwała się. Nie wiedziała, co zrobić, powiedzieć. – Dlaczego ona ciągle nie jest ze mną szczera…- mówił do siebie.
- Nie rozumiesz, że bała Ci się powiedzieć.
- Ale czemu? Obiecała mi, a później złamała obietnicę!
- Zrozum, że to było dla niej ciężkie.
- Nie! Nie potrafię tego zrozumieć. Nie wiem jak dalej będzie wyglądał nasz związek skoro ona ciągle coś ukrywa…
- Na pewno coś ukrywa. – powiedziała szeptem do siebie.
- Co powiedziałaś?
- Że na pewno coś ukrywa!
- No proszę… Jeszcze coś oprócz tego?
- Nie wiem, ale ile razy Harry i Zayn mówili, że ona nie jest wcale taka święta? Ja już przestaje jej ufać- powiedziała niepewnie.
- Zayn mówił prawdę. – westchnął.
- Co?
- Dzwonił do mnie… mówił ,że ona ciągle kłamie i nie jestem jej jedynym…
- Że co przepraszam?
- Tak mi powiedział.
- Teraz to będzie musiała wszystko powiedzieć- westchnęła Dems.
- Już mnie nic nie obchodzi…
- Zobaczysz! Ona mi wszystko wyśpiewa…
- Tobie? A mi? Ja już się dla niej nie liczę? Ma innego? – wrzeszczał ze łzami w oczach.
- Nie ma innego! Ma tylko Ciebie!
- To dlaczego ciągle kłamie i czegoś się boi?
- Boi się Harry’ego i Zayn’a!
- Przecież jestem, byłem z nią i przy niej…
- Ale się boi! Zrozum! 
W tym samym momencie przyszedł do nich lekarz, poprosił by przestali się awanturować i oznajmił, że Megg jest już przytomna.
- Okej idę... – Niall zaczął iść w stronę drzwi.
- Siedzisz! Ja idę. – Dems pociągnęła go za ramię. Weszła do sali, wzięła krzesło usiadła na nim. Założyła nogę na nogę i skrzyżowała ręce. Megg nie patrzyła na nią. Leżała podpięta do kroplówki. Była cała poobijana i obolała. – Powiesz mi wszystko? – brunetka nie zareagowała. – Nie chcesz? – Megg pokręciła głową na ‘nie’.  – Wiesz, że tak dalej nie może być, że jak nie powiedz mi i Niall’owi prawdy to to wszystko się skończy.
- I tak chcę wrócić… - szepnęła.
- Gdzie?
- Do domu.
- Chcesz tam siedzieć sama? Naprawdę? Wiesz, że w każdej chwili może Ci się coś stać.
- Nie zależy mi już na tym.
- Co Ty mówisz? Ty się słyszysz? – Kiwnęła głową na tak. – Widocznie się nie słyszysz. Nie rozumiesz, że ja i Niall chcemy Ci pomóc. Zależy nam na Tobie, a Ty nas odpychasz. Wiesz, że Niall już nie wie czy Ci ufać? Zresztą ja też…
- No to mi nie ufaj! Jak chcesz. Twój wybór. Poza tym Ty zostajesz tutaj, a ja wracam do Manchesteru. – wydusiła.
- Nie pozwolę Ci na to.
- Nie obchodzi mnie to i tak chce tam wrócić. Męczy mnie życie tutaj.
- Wracam z Tobą.
- Nie! Chcę zacząć od nowa…sama.
- Zrozum, że chcę Ci pomóc! Zrozum, że jesteś dla kogoś naprawdę ważna.
- Nie jestem. Byłam. Chcę zacząć wszystko od nowa i o tym wszystkim zapomnieć. – specjalnie zaakcentowała słowo ‘wszystkim’.
- Powiedz mi o tym wszystkim…
- O tym, co tu się działo. – spuściła wzrok.
- Wiem… Niall i ja wiemy, że coś ukrywasz.
- Już więcej nic nie ukrywam.
- Zayn twierdzi coś innego, że wcale nie jesteś taka święta i Niall nie jest jedynym. Nie rozumiesz, że my już nie wiemy, w którą bajkę wierzyć!
- Pewnie! Wierzcie dalej Zayn’owi! – zaczęła krzyczeć. – Jeśli tak bardzo mu wierzycie w każde jego słowo to idź sobie do niego! Powiedział, że jestem suką… też w to wierzysz? Proszę bardzo! Droga wolna!
- Przestań tak mówić! Chodzi o to, że mamy już przez to mętlik w głowie! Dlatego tak bardzo chcę, żebyś nam wszystko powiedziała! Tak bardzo chcemy Ci pomóc, a Ty to olewasz!
- Nic nie olewam! Nie rozumiesz mnie… nie mam teraz ochoty na rozmowy.
- Nie wiedziałam, że jesteś taka głupia, żeby nie docenić czyjejś pomocy. Kogoś, kto tak bardzo Cię kocha i zależy mu na Tobie. – powiedziała, po czym wyszła z sali. Megg obiecała sobie, że już więcej nie będzie płakać przez nikogo z nich. Postanowiła dotrzymać tej obietnicy... 
Kiedy Dems ze złością trzasnęła drzwiami, momentalnie wszystkie pary oczu zwróciły się w jej stronę. 
- I co? – Niall od razu wstał.
- I nic. Idę do domu, a Ty rób co chcesz. – powiedziała dość głośno i ruszyła przed siebie.
- Rozmawiałaś z nią? – krzyknął.
- Jeśli to w ogólne można nazwać rozmową. – zatrzymała się.
- To znaczy? 
- Chce wróci do domu i zacząć od nowa. Chce zapomnieć o nas wszystkich.
- Co?
- No to! – złapała się za głowę.
- Żartujesz sobie?
- To raczej ona, nie ja! – krzyknęła i wyszła szybko ze szpitala. Niall odwrócił się i wpadł do sali.
- Ciebie popie*doliło?! 
- Co?- zdziwiła się.
- Pytam, czy Ty myślisz?!
- Myślę. – usiadła.
- Raczej nie! Dlaczego chcesz tam wrócić?
- Bo mam tego dość.
- Nie rozumiesz, że chcemy Ci pomóc! Mieliśmy tam pojechać razem. Miałaś to wszystko przemyśleć, a teraz, co? Uciekasz! Po prostu uciekasz!
- Tak! Uciekam, bo mam dość takiego życia!
- Nie rozumiesz, że ja chcę je zmienić! – podszedł do niej bliżej. Brunetka patrzyła na niego obojętnie, nic nie powiedziała. – Czyli już wszystko minęło, tak? Byłem tylko chwilową zabawką?
- Nie! Niall nie! Ja Cię kocham…
- Gdybyś mnie kochała to  nie chciałabyś wyjechać! Ale ja już wiem, że kochasz Harry’ego!
- Skąd to wiesz? – odwróciła głowę w drugą stronę.
- Od Demi. Wymusiłem to, aby mi powiedziała. Nie mogłem tak dłużej wytrzymać. – Megg popatrzyła na niego pustym spojrzeniem. – Naprawdę mi przykro, że nie potrafisz docenić mojej miłości do Ciebie i tego jak chcę Ci pomóc.
- Naprawdę to doceniam, ale ja już dłużej tak nie potrafię.
- Jak?
- Nie wiesz jak się czuję. Kocham was obu… - Niall nie wiedział, co powiedzieć.  – No właśnie. To trudne.
- I co ja mam teraz zrobić, co? Iść do domu i dawać, że nigdy Cię nie spotkałem? Że nigdy się w Tobie nie zakochałem? Że nie istniejesz? – brunetka spuściła głowę. Tak by właśnie chciała. – Czyli tak? Spoko. Cześć! – ze łzami w oczach udał się do wyjścia. – Udam, że mi nie zależy. – powiedział przy drzwiach.
- Nie… -szepnęła dziewczyna. Blondyn spojrzał na nią pytająco. - Przepraszam Cię za wszystko, ale tak będzie dla nas lepiej.
- Wcale, że nie.
- Tak. Kocham Cię, ale… zapomnij o mnie. – ze łzami w oczach oparła się o poduszkę. – Idź już, proszę…
- Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść. Zawsze. – powiedział i wyszedł z sali.
- Kocham Cię, Niall… - szepnęła, kiedy już go nie było. 



***


Okej, okej. Rozdział nie jest ideałem, ale jest przynajmniej ciekawy. Tak nam się wydaje. A co Wy o tym sądzicie? 

Pytania:
1. Dlaczego Megg tak postąpiła?
2. Czy gdyby Dems nie nalegała tak, wszystko potoczyłoby się inaczej? 
3. Co szykuje Harry?
 
Czekamy na odpowiedzi. <3 
11 komentarzy= 32 rozdział. :)
Wierzymy, że dla nas dacie radę. 


Wasze Dems i Megg.