Dems szybkim i zdecydowanym krokiem wyszła ze szpitala. Liam ciągle biegł za nią. Blondynka nerwowo wyciągnęła papierosy ze swojej skórzanej kurtki i zaczęła palić jednego z nich.
- Co Ty robisz?!-
wrzasnął brunet.
- Po co? –
próbował ją dogonić.
- Bo już nie
wytrzymuję.
- Zostaw to!
- Nie! Mam znów
zacząć się ciąć? Nie, dzięki…
Liam podszedł do
niej i wyrwał jej papierosy z ręki.
- Oddawaj to. –
warknęła.
- Nie!
- Sam się prosisz…-
zaczęła nerwowym krokiem iść w stronę domu.
- Nie! Dems
poczekaj! Znów zaczynasz?
- Co zaczynam? –
odwróciła się. W oczach miała pełno łez.
- Temat Megg? Znów
ona jest ważniejsza?
Po tych słowach dziewczyna
podeszła do niego i przytuliła go z całej siły.
- Przepraszam. To
jest ode mnie silniejsze, przepraszam…- wyszeptała. Była zmieszana i bezradna.
- Już dobrze. –
przytulił ją.
- Przepraszam. –
szepnęła i przytuliła go jeszcze bardziej. – Ja, ja po prostu mam już dość.
- Wiem, ja też.
- Pomożesz mi o
tym wszystkim zapomnieć? – popatrzyła na niego zapłakanymi oczami.
- Tak. A teraz
chodźmy już do domu. – poprosił chłopak. Kiedy byli już w połowie drogi Dems
wyrzuciła do kosza paczkę papierosów, którą miała w kieszeni.– I to mi się
podoba! Tak ma być. – uśmiechnął się do niej.
- Wiem. – złapała
go za rękę i szli dalej.
- Teraz już
wszystko skończone z Megg?
- Jak dla mnie
tak, ale kto wie, co ona jeszcze wymyśli. Sam wiesz, co chce zrobić... –
westchnęła poprawiając włosy.
- A co… ona będzie
sama wychowywać to dziecko?
- Nie obchodzi
mnie już to. Zrobi, co będzie chciała… Zresztą cały czas to robi.
- Okej. I teraz
już nie ma jej tematu między nami, tak?- spytał z nadzieją.
- Jesteśmy tylko
my. – uśmiechnęła się lekko.- Myślę, że odpoczniemy i za jakiś miesiąc, dwa
zaczniemy szukać pracy. Co Ty na to?
- Ja na to jak na
lato. – zaśmiał się. Dems uśmiechnęła się blado. – Ej uśmiechnij się, Słonko.
Teraz już wszystko będzie dobrze.
- Przepraszam, ale
to jeszcze cały czas siedzi w mojej głowie… I nie ma słonka. – zaśmiała się, a
z nieba zaczął padać deszcz. Li pocałował ją w głowę.- Jak romantycznie się
zrobiło. – uśmiechnęła się szeroko.
- No trochę tak. –
wzruszył ramionami i stanął bliżej niej. Twarzą w twarz. – Słuchaj, bo ja noszę
go już od dłuższego czasu i nie dam rady już czekać. – Wyciągnął z kieszeni
swojej skurzanej kurtki małe pudełeczko. – Czy kiedyś tam… Wyjdziesz za mnie? –
uklęknął przed nią z uśmiechem, otwierając pudełeczko, w którym znajdował się
szczerozłoty pierścionek z małym, pięknym diamentem na środku.
- Kochanie…-
uśmiechnęła się ze łzami w oczach i zasłoniła dłońmi usta. – Pewnie, że tak. –
powiedziała prawie płacząc. Chłopak z uśmiechem wstał i włożył pierścionek na
jej serdeczny palec lewej dłoni. Dziewczyna od razu mocno go przytuliła. Tak
jakby nie chciała go już nigdy puścić.
- Skarbie, co się
dzieje? – zapytał cicho przytulając ją mocniej.
- To ze szczęścia.
– popatrzyła mu prosto w oczy. Stali bardzo blisko siebie, patrząc sobie
głęboko w oczy. Tak, jakby chcieli wyczytać w nich czy druga osoba zgadza się
na pocałunek. Nagle oboje stali się tacy mali, delikatni i niepewni. Tak, jakby
robili to po raz pierwszy.
Byli cali mokrzy, lecz nie przejmowali się tym. Kochali się i to było dla nich najważniejsze. Dems stanęła na palcach, by jej twarz znalazła się jeszcze bliżej twarzy jej narzeczonego. Tak, już mogła go tak nazywać… Chłopak schylił się delikatnie i najpierw musnął jej usta. Następnie soczyście wpił się w nie. Demetria od razu odwzajemniła czule jego pocałunek. – Zaręczyny w deszczu… to takie romantyczne…- uśmiechnęła się Dems.
Byli cali mokrzy, lecz nie przejmowali się tym. Kochali się i to było dla nich najważniejsze. Dems stanęła na palcach, by jej twarz znalazła się jeszcze bliżej twarzy jej narzeczonego. Tak, już mogła go tak nazywać… Chłopak schylił się delikatnie i najpierw musnął jej usta. Następnie soczyście wpił się w nie. Demetria od razu odwzajemniła czule jego pocałunek. – Zaręczyny w deszczu… to takie romantyczne…- uśmiechnęła się Dems.
- Oj tam. –
wzruszył ramionami ze śmiechem.
- Chodźmy już do
domu. – zaśmiała się po dłuższej chwili. Nie mówiąc nic ruszyli przed siebie.
Wrócili do domu
cali przemoczeni. Woda całkowicie z nich kapała. Nie było na nich suchej nitki.
- Dobra to, kto
idzie się pierwszy kąpać? – zapytała ze śmiechem wchodząc do korytarza.
- Emm…razem? –
uniósł brew.
- Nie. – zaśmiała
się i pokręciła głową.
- Dobra. Idź
pierwsza, kochanie. – pocałował ją w policzek.
- Myślałam, że się
ze mną podroczysz, ale okej…- ruszyła do łazienki. Li zaśmiał się i wzruszył
bezradnie, ramionami. Dems wyszła po dziesięciu minutach, owinięta, ręcznikiem.
Li siedział w kuchni czekając, aż blondynka wyjdzie.
- Co Ty taka goła?
– zaśmiał się.
- Mam ręcznik.
- Ale idź się
ubrać. – znów się zaśmiał.
- Jak chcesz. –
wzruszyła ramionami i udała się do pokoju.
- Nie chcę żebyś
się zaziębiła…
- Przy Tobie? –
cofnęła się. – Przecież od Ciebie bucha taki ogień! – zaśmiała się.
- No fakt. Jestem
gorący i w ogóle cud i boski. – zaczął poprawiać swoje mokre włosy.
- Tak, tak. –
poklepała go po klacie ze śmiechem i poszła się ubrać. Li zaśmiał się i udał do
łazienki. Dems ubrała się ciepło. I czekała na Liam’a na kanapie w salonie,
oglądając telewizję.
- Co Ty taki goły?
– zapytała, kiedy przechodził obok niej z ręcznikiem owiniętym wokół pasa.
- Bo Ty ubrana.-
zaśmiał się. – Idę się ubrać.
Po chwili Liam wrócił już ubrany w zwykłą
białą koszulkę i czarne dresy.
- Jestem.
Tęskniłaś, moja narzeczono? – usiadł obok niej i objął ją ramieniem całując ją
w policzek.
- Tak mój
narzeczony. – zaśmiała się.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też, Skabie. – pocałowała go. – Cholera! Nie minęła godzina, a ja już nie mam
pierścionka. – zaśmiała się i pobiegła do łazienki.
- To, co będzie po
miesiącu? – zapytał ze śmiechem, kiedy wróciła.
- Będzie na palcu.
Piękny jest, dziękuję. – przytuliła się do niego.
- Proszę kochanie.
– pocałował ją w czoło mocniej do siebie tuląc.
- Idziemy zrobić
coś do jedzenia? Zjadłam tylko kanapkę.
- I dużo nerwów. –
westchnął.- Chodź. – wstał i wziął ją za rękę.
- To, co robimy? –
powiedziała otwierając lodówkę.
- Emm… zamawiamy
pizzę? – zaśmiał się, kiedy zobaczył pustkę w lodówce.
- Musimy mieć coś
w lodówce, nie będziemy jeść ciągle pizzy. – zaśmiała się. – Jedziemy na
zakupy, po drodze zamawiamy pizzę i jak będziemy wracać z zakupów to ją
odbierzemy.
- Okej kochanie.
- Co Ty byś beze
mnie zrobił? – zaśmiała się patrząc na niego.
- Jadłbym całymi
dniami pizzę…
- Nie będziesz tak
jeść. – poklepała go po brzuchu i poszła do łazienki.
- Co Ty tam
robisz? – poszedł za nią.
- Muszę się
ogarnąć. – zaczęła się malować i prostować włosy. Li przewrócił teatralnie oczami i
poszedł do pokoju po bluzę.
- Masz pieniądze?
– Dems zaczęła go sprawdzać, kiedy mieli już wychodzić.
- Nie, wiesz?
- Sprawdzam.
- No mam.
- Prawo jazdy?
Papiery?
- Mam, mamo. –
jęknął.
- To możemy
jechać. – zaśmiała się i pociągnęła go za rękę.
Wyszli z domu i wsiedli do auta, przez całą drogę Dems była zapatrzona w
pierścionek.
- Gdzie mam
jechać? – powiedział wyjeżdżając z ich dzielnicy.
- Tesco. –
powiedziała cały czas na niego patrząc.
- Okej.
*kilka minut później*
- DWIE MEGA?! –
zapytała prawie wrzaskiem, kiedy siedzieli w aucie pod sklepem, a Li skończył
zamawiać pizzę.
- Tak, dwie.
- Chcesz, żebym
przytyła? I tak już jestem gruba…
- Nie zaczynaj.
Najwyżej ja ją zjem.
- Ja ją zjem!
Pomogę Ci! – zaśmiała się i wysiadła z auta.
- Dobrze, dobrze.
– mruknął i poszedł za nią.
*w sklepie*
- Mleko, jajka,
ser, makaron, pomidory…- rzucała po kolei do koszyka. Liam tylko za nią szedł i
co chwilę śmiał się z niej widząc jej zamotaną minę, kiedy szukała czegoś i nie
mogła tego znaleźć.– Oj przepraszam. – zaśmiała się i pocałowała go w policzek.
- Co jeszcze?
- Nie wiem. –
wzruszył ramionami.
- Myśl, nie chcę
jechać drugi raz.
- Nie wiem, co
jeszcze. Nie mam zielonego pojęcia.
- Musimy jeszcze
pojechać do kosmetycznego. Muszę kupić szampon do włosów i odżywki i maski... –
zaśmiała się.
- Dobra. – zaśmiał
się.
Kiedy byli już w
sklepie kosmetycznym Dems była w swoim żywiole. Biegała po sklepie szukając
swoich ulubionych kosmetyków.
– Może rozjaśnimy
Ci lekko końcówki? – zaśmiała się przechodząc obok farb do włosów.
- No chyba nie!-
oburzył się brunet.
- A może jednak? –
zatrzymała się.
- Nie.
- Spoko. Będziesz
spał. Nic nie poczujesz…- szepnęła, chłopak nawet nie zdążył zareagować, bo
ktoś ich zaczepił…
- Siema! -
usłyszeli za sobą znajomy, roześmiany głos.
- O Hej… – ani
Dems, ani Li nie wiedzieli jak się zachować, kiedy zauważyli, że za ich plecami
stoi nie, kto inny, jak Tomlinson.
- Co tam?
- Spoko…- dziewczyna
nadal była w szoku i nie wiedziała, co ma tak właściwie powiedzieć.
- Spoko? Tylko
spoko? – brunet zmarszczył czoło.
- No tak… –
wzruszyła ramionami.
- A co u Niall’a?
Dawno z nim nie gadałem… - stwierdził, na co Dems zmieszała się jeszcze
bardziej.
- Ja, nie wiem, co
mam powiedzieć. Sporo się wydarzyło…
- To znaczy?
- To nie czas, ani
miejsce na takie rozmowy.– westchnęła i rozejrzała się.
- Ej, co to? –
złapał ją za dłoń.
- Pierścionek. –
uśmiechnęła się lekko.
- Zaręczyliście
się?
- No…tak jakoś
wyszło. – zaśmiał się Li, całując Dems w czoło.
- Gratuluję. - na
twarzy Lou zawitał szczery, szeroki uśmiech.
- Dzięki. –
powiedzieli równocześnie, po czym zaśmiali się patrząc sobie w oczy.
- A co tam u
Ciebie? – Dems chciała zmienić temat.
- Nic… Harry nie
utrzymuje ze mną kontaktów. Tak po prostu przepadł. - pożalił się niczego
nieświadomy chłopak.
- Martwisz się o
niego?- zadała pytanie, sądząc, że otrzyma inną odpowiedź…
- Emm…w ogóle nie
wiem, co się dzieje... – wzruszył smutno ramionami.
- A chciałbyś
wiedzieć? – dociekała.
- No pewnie, że
tak!
- Ale czy Ty coś
do niego czujesz? – chciała się upewnić.
- Czułem… -
powiedział cicho.
- Siedzi w
więzieniu. - te słowa wydostały się w jej ust wbrew jej woli, nie chciała
powiedzieć tego tak, wprost, ale po chwili ucieszyła się, że nie zwlekała z tym
tak długo.
- Co? Dlaczego? –
uniósł głowę.
- Okej. Będę. -
powiedział brunet i zamyślił się głęboko, wysilając się na blady, sztuczny uśmiech.
- To na razie. –
przytuliła go żeby dodać mu otuchy.
- Pa. - pożegnał
się i odszedł ku wyjściu ze sklepu.
*dwie godziny później*
– To co, jemy? –
powiedział Liam, kładąc na stoliku dwa opakowania pizzy, butelkę coli i dwie
szklanki, po czym usiał na kanapie.
- Tak. – wzięła
całe opakowanie na swoje kolana i zaczęła pocierać dłońmi.
- Ale żeby tak
całą?- zdziwił się brunet, przyglądając się swojej ukochanej.
- Jedna dla mnie,
druga dla Ciebie. – zaśmiała się, co chłopak pozostawił bez komentarza.
Tylko wzruszył ramionami i zabrał się za jedzenie ‘swojej’ pizzy. Dosłownie po kilkunastu minutach oboje
skończyli jeść, a brunet zabrał pudełka i je wyrzucił. Kiedy wrócił do salonu,
zastał Dems leżącą na kanapie i trzymającą się za brzuch. – Pyszne było... Ale
zdecydowanie za dużo…– wtrąciła, gdy zauważyła Peyne’a. Li zaśmiał się ze
swojej świeżo upieczonej narzeczonej i usiadł na kanapie. Dems wtuliła się w niego, on przykrył ich
kocem i przytulił ją do siebie mocniej. – Oglądamy jakiś film? – podniosła
głowę.
- Jaki?
- Romantyczny. –
zaśmiała się i zaakcentowała to słowo.
- To wybierz…- chłopak sięgnął po pilota i
włączył odpowiedni kanał.
- Ten. – zdecydowała
po chwili i odłożyła pilota, na stolik. - Mamy jakieś wino?
- Emm, a kupiłaś?-
spytał.
- Nie denerwuj
mnie. – powiedziała z uśmiechem przez zaciśnięte zęby i wstała.
- Tylko nie bij…-
mruknął.
- Ciebie? Nigdy, słońce. – pocałowała go w czubek głowy. - Jest! – powiedziała uradowana, kiedy
zobaczyła butelkę wina w barku.
- Masz szczęście…
- Bo mam Ciebie. – powiedziała siadając na
kanapie z winem i dwoma kieliszkami. Li wziął od niej wino i powoli zaczął
nalewać.
- Za nas. – podał
jej kieliszek.
- A kiedyś za
naszą trójkę…- uśmiechnęła się i upiła łyk.
- Oczywiście. –
pocałował ją w skroń. Dems ponownie wtuliła się w bruneta i razem oboje zaczęli
oglądać film. Liam zaczynał przysypiać.
- Ten film jest
nudny. – popatrzyła na śpiącego brunetka. – Li…
- Ej! Co? – zerwał
się.
- No tak.
Zauważyłem to…- ziewnął.
- Ja też.
- To co?
- Too coo? –
zaczęła chodzić palcami po jego klatce piersiowej i cmokać go w ślady za
palcami.
- Ale nie możemy,
wiesz? - stwierdził, z czystej troski o ukochaną.
- A nie mogę Cię
już pocałować?
- Możesz, możesz…
- szepnął. Dziewczyna przycisnęła go do siebie i położyła na nim, całując go.
- Dobra stop. –
oderwał się od niej niepewnie.- A co jak to zajdzie dalej?
- No racja... – westchnęła
ciężko i usiadła, z trudem przyznając narzeczonemu rację.
- To co robimy? –
głaskał ją po plecach.
- Powiedz mi ile
już tak chodziłeś z tym pierścionkiem? – popatrzyła na niego z ciekawością.
- No…jakiś czas. –
zaśmiał się.
- Czyli?
- Dwa tygodnie.
- Nie długo. A
kiedy miałeś zamiar mi się oświadczyć? Bo chyba nie dzisiaj na ulicy... –
zaśmiała się odgarniając włosy z twarzy.
- Planowałem, że w
Twoje urodziny… w naszą rocznicę, ale tak jakoś dzisiaj to wyszło… – uśmiechnął
się.
- Wyszło bardziej romantycznie.
– stwierdziła i ułożyła się obok niego.
- To cieszę się,
że ci się spodobało. – objął ją ramieniem.
- I to bardzo. –
pocałowała go w policzek.
- Wiesz, że Cię
kocham? - Li uśmiechnął się. Blondynka lekko się zatrzęsła z zimna. - Co Ci się
stało? – od razu się zmartwił i zdenerwował.
- Zimno… -
szepnęła z grymasem, Li naciągnął na nią koc i mocniej przytulił. – Znaczy się było
mi ciepło, ale fajnie jest się do Ciebie przytulać. – zaśmiała się. Payne odwzajemnił
uśmiech i przytulił ją jeszcze mocniej. – Aaa nie tak mocno. – lekko jęknęła.
Puścił ją delikatnie, ale nadal ją przytulał. – A teraz pomasuj brzuszek! –
zaśmiała się. Li nie czekając na nic dłużej zaczął masować swój brzuch. – Ejjj…
- No już, już. –
zaśmiał się i zaczął delikatnie masować brzuch blondynki.
- Tak lepiej. –
uśmiechnęła się i schowała głowę w zagłębieniu jego szyi. – Lubię być blisko
Ciebie.
- Ja też, ale ja
KOCHAM być blisko Ciebie. - powiedział akcentując to słowo.
- No dobra, dobra,
a ja kocham czuć Cię przy mnie. – zaśmiała się lekko.
- Zrozumiałem. –
pocałował ją w głowę. Dems po raz kolejny zaczęła przyglądać się pierścionkowi.
– Podoba Ci się?
- Bardzo kochanie.
- Dobrze wybrałem.
Ta baba w sklepie mówiła, że ‘nie, tam ten fajniejszy’- jęknął naśladując
kobietę, co natychmiast wywołało na twarzy Dems szeroki uśmiech.- A ja jednak
dobrze wybrałem.
- Bo znasz mnie
bardzo dobrze. – uśmiechnęła się. – On w pełni oddaje Ciebie.
- Pierścionek?
Mnie? – zmarszczył czoło.
- Tak… tak jakoś.
– zaśmiała się lekko. - Chciałabym go teraz schować. Tak daleko, aby nikt nie
mógł mi go nigdy odebrać.
- I nikt Ci nie
odbierze. – przytulił ją mocniej łapiąc ją za dłoń, na której był pierścionek.
- Ale ja jestem
dzisiaj romantyczna. – zaśmiała się i wtuliła się w niego.
- Zdążyłem
zauważyć kochanie.
- Lalalalala…
- A co Ci chodzi?
- Sama nie wiem. –
znów się zaśmiała.
- Jesteś zmęczona?
- Tak, wiem, ale
obiecaj mi jedno…- zaczął.
- Tak?
- Po rozmowie z
Lou, Megg znika z naszego życia?
- Znika. Bam! –
uśmiechnęła się, robiąc dziwny ruch ręką.
- To chodźmy już
spać. – uśmiechnął się i zaczął wstawać.
- Zanieś mnie… -
Li uśmiechnął się szeroko i wziął Dems na ręce. Zakręcił się dookoła. – Ej! To
nie jest noc poślubna! – zaśmiała się.
- A szkoda… -
posmutniał i zaczął iść do sypialni.
- Poczekamy.
- No pewnie. –
pocałował ją w policzek.
- Dom jest
zamknięty?
- Tak. Zamknąłem
jak wynosiłem pudełka.
- Okej. – zeskoczyła
z jego rąk i poszła po piżamy. – Ty w
tych ciuchach do łóżka? – zdziwiła się patrząc na niego.
- Ah no tak.
Jestem taki zmęczony, że zapomniałem. – rozebrał się do samych bokserek i
wszedł pod kołdrę. - A teraz zrób obrocik. – zaśmiał się, kiedy Dems była w
samych majtkach.
- Tak jasne. –
przewróciła oczami i ubrała za dużą koszulkę bruneta, jako piżamę.
- No chodź już, bo
chcę spać, a tak samemu to za smutno. - stwierdził Payne i zrobił minę zbitego
pieska.
- Idę, idę… -
zaczęła wchodzić pod kołdrę.
- Chodź tu. –
poklepał miejsce zaraz obok siebie. Demi uśmiechnęła się i usiadła obok niego.
– Z czego się śmiejesz?
- Nie mogę się już
nawet uśmiechnąć? – zmarszczyła brwi.
- Możesz kochanie,
możesz. – pocałował ją.
- Dobranoc. –
położyła się.
- Ah… dobranoc
kochanie. – otulił ją kołdrą przytulając mocno. Dems wtuliła się w niego i
złapała go za dłoń. Li uśmiechnął się już z zamkniętymi oczami.
- Muszę Cię
trzymać, jeszcze mi ktoś w nocy ukradnie mojego narzeczonego. – zaśmiała się
cicho.
- Nie ukradnie,
kochanie. Gwarantuję Ci to.
- Wiesz, że od
dawna czekałam na ten moment… – powiedziała po kilku minutach, kiedy Li już
prawie spał. Brunet otworzył jedno oko i westchnął.
- Ja też.
- Jeszcze jedno
pytanko... Bałeś się, że mogę się nie zgodzić?
- Szczerze mówiąc
nie bałem się dopóki nie zacząłem przed Tobą klękać, bo wiedziałem, że już nie
ma odwrotu… Nie myślałem o tym, że się nie zgodzisz. Wiem, że mnie kochasz. –
Dems po tych słowach pocałowała go w policzek i przytuliła do niego. Po chwili
oboje smacznie spali…
***
HEJ,
HEJ, HEJKA!!!
No
i jak wrażenia po tym rozdziale? Znów trochę się działo, było słodko, źle i te
zaręczyny nrfushfuiahfuisahfui
Jak
myślicie? Jak dalej wszystko się potoczy? Piszcie w komentarzach! :)
Chciałybyśmy jeszcze Wam serdecznie podziękować za 19 tysięcy wyświetleń!
To takie cudowne! Dziękujemy. <3
Pytania:
1.
Czy Dems zapomni o Megg i zacznie planować swoją przyszłość z Liamem?
2.
Czy zaręczyny były dobrą decyzją w ich życiu?
3.
Czy Dems powie Lou całą prawdę?
JAK
ZAWSZE CZEKAMY NA WASZE ODPOWIEDZI! ♥
12
komentarzy = 33 rozdział
czekamy na pytania
Dems
i Megg.