czwartek, 31 października 2013

Rozdział 10

Po pięciu godzinach męczącej jazdy dziewczyny wreszcie dotarły do domu. Margaret ciągle była taka przygaszona. Wciąż nie wierzyła w to, że udało jej się uwolnić od Harry’ego. Cały czas miała wrażenie, że on za chwilę wróci. Znów tam przyjedzie, złapie ją mocno za rękę, uderzy i zaciągnie do samochodu. Była pewna, że to nie jest koniec. Wiedziała, że Styles tak szybko nie odpuści.
- Nie bój się, nie ma Liam’a. - Powiedziała Dems i złapała ją za dłoń. - Bierz koc i idziemy. Dziewczyna wzięła torbę, zamknęła auto i obie udały się do domu.
Gdy tylko weszły do środka i zdjęły niepotrzebne ciuchy, mocno się do siebie przytuliły. Tęskniły za sobą jeszcze bardziej niż po półrocznej rozłące…
- Jeszcze raz dziękuję. - szepnęła Megg.
- Nie dziękuj. Wykąpiesz się? Zrobię coś do jedzenia.
- Z chęcią. - stwierdziła.
- To leć. - Uśmiechnęła się lekko. - Zaraz przyniosę Ci ciuchy.
Panna Richards szybko udała się do łazienki. Zrzuciła z siebie ubrania i weszła pod prysznic. Każda rana, którą miała na ciele strasznie bolała. Dziewczyna szorowała swoje ciało tak jakby chciała zmyć z siebie to, co się stało. Zmyć z siebie swoje błędy i błędy Harry'ego.
- Mogę wejść? – Blondynka zapukała do drzwi. Dziewczyna jej nie słyszała. Była zamyślona. Wsłuchiwała się w krople wody obijające się o jej ciało i kafelki. - Meggi słyszysz mnie? - Krzyknęła. Dems wystraszyła się, że brunetce mogło się coś stać. Margaret wychyliła głowę zza prysznica.
 - Co mówiłaś? - spytała.
- Mogę wejść? Mam wszystko, co potrzebne.- powiedziała z ulgą w głosie.
- Czekaj, okryję się ręcznikiem...- Blondynka czekała na pozwolenie. Megg szybko przykryła się pierwszym ręcznikiem, który nawinął jej się pod rękę. - Już. - powiedziała.
- Mam tu czystą bieliznę, ręczniki, ciuchy...- Dems podniosła wzrok.-Ręcznik Liam’a, bleee. – Dziewczyna odwróciła się i wystawiła czysty ręcznik w stronę przyjaciółki. Meggi bez słowa oddała przyjaciółce ręcznik jej chłopaka i owinęła się czystym. - No. Słuchaj masz całą łazienkę do dyspozycji, rób, co chcesz, tu masz szczoteczkę. Mam prośbę...
- Tak?
- Pójdziemy później do pokoju, chciałabym posmarować Ci wszystkie rany, znam też dobry sposób na sińce. - Spojrzała na nią czule i opiekuńczo.
- Dobrze. – Brunetka grzecznie przystała na propozycję Demi.
- Dobra, miłej kąpieli. Masz tam różne olejki. Zapalić Ci świeczki? Odpoczniesz.- zaproponowała.  
- Nie potrzebuję żadnych świeczek, Dems uspokój się. Odpocznę, kiedy będę spać, a teraz daj mi po prostu wziąć ciepły prysznic, to wystarczy.- poprosiła.
- Dobrze, ale to, dlatego, że sie o Ciebie martwię... - Uśmiechnęła się lekko i wyszła z łazienki. 
Margaret wzięła długi, gorący, odprężający prysznic.  Dokładnie myła każdy skrawek swojego ciała. Nie chciała już tego czuć... A czuła się okropnie. Miała nadzieję, że pozbędzie się tego... Ciągle płakała. Woda mieszała się ze słonymi łzami... 
Po kilkudziesięciu minutach wyszła z łazienki w czystych, ciepłych ciuchach swojej przyjaciółki.
- Jesteś. Siadaj i jedz. - Uśmiechnęła się. - Już robię herbatę. - Panna Richards usiadła i spokojnie zaczęła jeść przygotowane danie. Unikała kontaktu wzrokowego z Demi.- Już lepiej? –  Blondynka usiadła obok niej. Megg pokiwała głową na "tak". - Zaraz pójdziemy do pokoju, dobrze? - Pogłaskała ją po plecach.
- Okej...
-Wiem, że nie chcesz, ale to dla Twojego dobra.- Meggi już nie odzywała się. Nie miała ochoty na żadne rozmowy… Po dwudziestu minutach Margaret skończyła posiłek. - Idziemy? - Zapytała opiekuńczo blondynka. Brunetka po prostu bez słowa wstała i udała się do pokoju. Demi po drodze wzięła różnorodne maści. Zielonooka usiadła cicho na łóżku. Blondynka przytuliła ją. - Chodź, zrobimy to szybko i zaraz się położysz. – powiedziała cicho.
- No dobrze. - westchnęła.
- Zdejmij górę.- poprosiła przeglądając kremy, które przy sobie miała.
- Dems, ja tam posmaruję się sama. - zaczęła.
Blondynka podeszła do szafki.
- Załóż. – podała brunetce kremowy stanik i odwróciła się. Megg niechętnie go założyła. Wiedziała, że i tak będzie widać jej sine piersi i dekolt.
- Już. – powiedziała po chwili. Demi odwróciła się w stronę Margaret.  
- Siadaj…- Brunetka usiadła. I nadal unikała kontaktu wzrokowego ze swoją przyjaciółką. Blondynka zaczęła smarować jej plecy. - Ja go zabiję. Obiecuję. - Powiedziała ze łzami w oczach.  
- Nic mu nie zrobisz. Uwierz. Próbowałam.- powiedziała cicho panna Richards. 
Dziewczyna nic nie powiedziała. Po kilkunastu minutach skończyła.
- Możesz się ubrać. – powiedziała wycierając dłonie. Zielonooka szybko się ubrała i znów usiadła na łóżku. Nie ruszała się. Patrzyła w jedno miejsce nie wykonując żadnego ruchu. 
- Idę i szybko się wykapie. Okej?
- Nie idź. Nie zostawiaj mnie samej. On mnie zostawił, wiesz? Jemu ufałam, ale już mu nie ufam. A Tobie chce ufać. Ja wiem, że on wróci, proszę nie zostawiaj mnie tu samej. – dziewczyna wypowiadała te słowa po każdym biorąc mały, krótki oddech. Nadal nie patrzyła na przyjaciółkę. Sposób, w jaki się zachowywała był dziwny, inny.
- Dobrze, cii...- przytuliła ją. - Ale naprawdę chcę się iść wykąpać... Pójdziesz ze mną do łazienki?
- Nie... - dziewczyna mocno złapała przyjaciółkę za dłoń.- Nie każ mi stąd wychodzić.
- No dobrze. Ale jak zaśniesz to będę mogła?
- On wtedy przyszedł, kiedy spałam... A ten drugi mnie obudził. I obiecał, że mnie obroni... Ale on mnie nie obronił... Kłamał. – Megg mówiła to kołysząc się. Dziewczyna nie wiedziała, o co chodzi, ale nie chciała męczyć przyjaciółki.
- Dobrze, nie zostawię Cię, ani na chwilę. Obiecuje... Połóż się, a ja się tu przebiorę. -Margaret położyła się i w kompletnym bezruchu zasnęła. Demi szybko się przebrała. Tak bardzo chciała się wykapać, ale obiecała Meggi, że jej nie zostawi. Ułożyła się obok niej i momentalnie zasnęła.
                                                          *** 
Następnego dnia rano Dems obudziła się około godziny dziewiątej. Przetarła zaspane oczy i usiadła na łóżku. Rozejrzała się wokół, zorientowała się, że nie ma tam Megg.  Dziewczyna szybko wyszła z pokoju. Wbiegła do salonu. Tam jej nie było. Poszła do łazienki - tak samo. Po chwili zdecydowała, że pójdzie do kuchni. I postąpiła słusznie. Kiedy zobaczyła brunetkę siedzącą na blacie kuchennym odetchnęła z ulgą...
- Wystraszyłaś mnie. - powiedziała cicho.
- Czym? -spytała bez żadnych emocji, wpatrując się w podłogę.
- Bo nie było Cię w pokoju. - blondynka usiadła obok niej.
- Obudziłam się o piątej nad ranem, nie chciałam Cię budzić, więc przyszłam tutaj. - wyjaśniła.
- Nie strasz mnie tak więcej, dobrze? - objęła ją ramieniem.
- Dobrze, przepraszam...
- Trzeba było mnie zbudzić. Posiedziałabym z Tobą. - przytuliła ją. - Zrobię herbaty i pójdziemy do pokoju, okej? - dziewczyna była już gotowa, aby zejść z blatu.
- Nie, siedź. W lodówce masz śniadanie. Sałatka, Twoja ulubiona... - spojrzała na przyjaciółkę i zeszła z blatu. - Zrobiłam ją rano, kiedy jeszcze spałaś. 
- Dziękuję. - również wstała. - Ale nie jestem głodna. Chodź do pokoju, zimno jest.- Meggi westchnęła i skierowała się w stronę pokoju.  Dziewczyny od razu wdrapały się pod ciepłą kołdrę. - Wiem, że chciałabyś siedzieć sama, ale to nie jest dobre.
- Już jest mi to obojętne czy ktoś jest ze mną, czy nie. Tak szczerze to jest mi obojętne to czy żyję... - ostatnie zdanie wyszeptała.
- Nie mów tak. - przytuliła ją. - Masz żyć. Dla mnie.
- Kilka tygodni temu to wszystko się zaczęło, wiesz? I teraz już wiem, że muszę żyć. Nie tylko dla Ciebie. Po prostu muszę. Ale nie chcę. - Brunetka znów zaczęła mówić do, Dems niezrozumiałymi hasłami.
- Zrobię wszystko abyś znów chciała żyć. Nie możesz umrzeć. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. - spojrzała jej w oczy.
- Wiem, że nie mogę umrzeć. Nie musisz robić nic. Wystarczy, że będziesz... - niepewnie popatrzyła na twarz przyjaciółki.
- Jestem. - uśmiechnęła się lekko i oparła swoją głowę o jej.
- Wiem, wiem. I za to Ci dziękuję. Nie wiem, co bym zrobiła gdyby nie Ty. - Megg westchnęła.
- Jestem twoją przyjaciółką. Po to jestem.
Po tych słowach dziewczyny usłyszały dźwięk otwieranych drzwi. Dems przeczuwała, że szykuje się niemiła sytuacja... Do domu wrócił Liam.
Chłopak zdjął buty i przez chwilę wszędzie szukał blondynki. Kiedy w końcu znalazł ja w sypialni, nie był zadowolony z tego, że obok swojej ukochanej zobaczył Megg.
- Co ona tu robi? - wskazał na zamyśloną brunetkę.
- Siedzi, nie widzisz?
- Czemu ona znów tu jest?!
- Bo potrzebuje pomocy!
- Jak za każdym razem.- westchnął ciężko.- To pochwal się, co tym razem zrobiłaś, że z płaczem zadzwoniłaś do Demi... Co? - zwrócił się do Megg, która z uwagą mu się przyglądała. Nic nie odezwała się. Nie czuła potrzeby kłócenia się z kimś, kto był jej obojętny. Po prostu na niego patrzyła. 
- Zaraz wracam. - Panna Harrison cicho szepnęła do Megg. Wstała z łóżka i udała się do drzwi. - Wyjdź. – powiedziała do Liam'a. Oboje udali się do kuchni. Tam wznowili swoją burzliwą rozmowę. - Co ona tu robi? Uratowałam ją! Fajnie by Ci było gdybyś był gwałcony i bity?! - powiedziała głośniej.
- Powtórzę Ci, co o tym wszystkim myślę już chyba po raz setny... - szepnął przez zęby.- Nie obchodzi mnie ta, jak Ty ją to nazywasz, Twoja przyjaciółka. Ona odzywa się do Ciebie tylko wtedy, kiedy ma problemy. Zawsze, kiedy się w coś wkopie, dzwoni do Ciebie z płaczem, a Ty od razu do niej lecisz z pomocą. Tym samym wkopując się w to bagno razem z nią... Nie chcę żeby coś Ci się stało! Czy Ty nie rozumiesz, że ona zawsze sprowadza na Nas kłopoty?!- wrzasnął specjalnie tak, żeby brunetka to usłyszała.

- Nie wierzę. Nie wierzę, że to powiedziałeś! Co się z Tobą ostatnio dzieje, co?! Zachowujesz się jak dzieciak, który nic nie rozumie. Jak rozwydrzony bachor, który chce dostać wszystko, o czym tylko sobie zamarzy. Ja będę z nią cały czas. Nie obchodzi mnie twoje zdanie. Chcesz, to wyjdź! Nie, to zostań! Ale przestań to swoje gadanie, bo to już zrobiło się nudne! - blondynka zacięła się i westchnęła. - To koniec...- odwróciła się na pięcie i udała się do pokoju.
- Demi, nie!- Chłopak był zaskoczony tym, co usłyszał. Pobiegł za blondynką.- Demi, przepraszam, porozmawiajmy...- prosił.
- Tak. Nie chciałeś...- wyrwała się z jego uścisku i ponownie udała się do pokoju.
Chłopak czuł, że wszystko zniszczył. Poczuł się jakby sam wbił sobie wielki nóż w serce... Dobrze czuł, bo to właśnie zrobił. Liam nie wiedział jak ma postąpić. Zdecydował, że wróci tu, kiedy Demi już ochłonie. Brunet szybkim krokiem wyszedł z domu i pojechał do swojego przyjaciela.

A tymczasem w pokoju...
- Demi, ja nie chcę, żebyście się przeze mnie rozstawali! Ja chcę wrócić do domu...- dziewczyna wstała z łóżka na widok przyjaciółki wchodzącej do pokoju.
- Siadaj. Nigdzie nie wracasz. Nie będę akceptować osoby, która nie dość, że nie akceptuje to obraża najbliższą mi osobę. To już zaszło za daleko. Przesadził. - blondynka zaczęła wyjmować z szafy czyste ciuchy.
- Będziesz tego żałować, Demi, proszę zadzwoń do niego i wszystko wyjaśnij... Ja i tak tutaj nie zostanę długo, a Wy nie możecie się rozstać!
- Wszystko już wyjaśnione. A Ty zostaniesz tu tyle ile będzie trzeba. - podeszła do brunetki i przytuliła ją. Megg czuła, że jest wszystkiemu winna.
- Przepraszam. – szepnęła blondynce do ucha.
- Nie masz, za co. To jego wina. Nie nasza. - uśmiechnęła się.  - Mogę iść się w końcu wykąpać? - zapytała odrywając się od Megg.  Dziewczyna pokiwała głową zgadzając się i usiadła na łóżku. Nie mówiła już nic... - Zaraz wracam. - powiedziała wychodząc z pokoju. Brunetka nie reagowała. 
Dziewczyna szła już do łazienki, kiedy nagle usłyszała z kuchni dźwięk nadchodzącej rozmowy. Odłożyła na stolik, swoje czyste ciuchy i sięgnęła po telefon. Spojrzała na wyświetlacz. Numer nieznany. Zdziwiła się. Już po chwili nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Hallo?- spytała.
- Wiem gdzie jesteście. - przez jego głos było czuć uśmiech na jego twarzy.
- Ahh... To Ty... - powiedziała z lekkim strachem, lecz starała się tego nie okazywać.
- Tak to ja. Pilnuj jej, bo w każdej chwili może zniknąć...
- I pilnuję! Już nigdy nic jej nie zrobisz, rozumiesz?!
- Założymy się?
- Nie będę się zakładać z takim idiotą jak Ty... - westchnęła. - Po co do mnie dzwonisz?!
- Żeby Cię ostrzec...
- Cały czas ją pilnuję. A Ty już nie masz nic do gadania. Jest ze mną i nic jej się nie stanie.
- Ale może stać się coś Tobie, albo jej, albo waszym bliskim...- zaczął ściszać głos...
- Nic nam nie zrobisz! Nikomu nic nie zrobisz! Nie odważysz się...
- Założymy się?
- Weź skończ z tym "założymy się", bo to wcale nie jest zabawne. Jesteś zwykłym kretynem nieliczącym się z cudzymi uczuciami! Wiesz, w jakim ona jest stanie?! Jest z nią źle...
- Wiem, w jakim jest stanie. Sam to zrobiłem. Ale nie jest źle, mogło być gorzej, ale w miarę się słuchała...
- Bo się Ciebie panicznie boi!
- I dobrze...
- Nie mam ochoty na dalszą rozmowę z Tobą! - krzyknęła i rozłączyła się. Rzuciła telefonem na blat i wzięła do ręki swoje ciuchy. Gdy się odwróciła zauważyła Megg stojącą w drzwiach. Dziewczyna płakała... 
 


***
I dziesiątka za nami! :) Bardzo się cieszymy! I staramy się pisać rozdziały szybciej, aby zrobić sobie 'większy zapas', żebyśmy mogły dodawać rozdziały częściej :) 
Tak trochę niespodziewanie szybciej, ale to ze względu na to, że jutro jest Wszystkich Świętych, a w sobotę Dzień Zaduszny i raczej żadna z nas nie będzie na komputerze. 
Możemy zdradzić wam, że w następnym rozdziale pojawi się osoba, która no naprawdę wpłynie na życie Megg. :) Jeśli macie jakieś przypuszczenia śmiało piszcie.
Jak zwykle zapraszamy na naszego aska na którego spokojnie możecie zadawać pytania do Nas, bohaterów a także ogólnie opowiadania.
Prosimy o opinię w komentarzach :) Bardzo nakręcają nas do pracy. 
Jeśli komentarz będzie negatywny- piszcie śmiało. Może uda nam się poprawić właśnie tą rzecz :)
Widzimy się za tydzień <3
Wasze Megg i Demi.



Od Dems:

Okej. Zacznijmy od tego co naprawdę przykuło moją uwagę. Pewnie jak większość z was wie reklamuje tego bloga na Twitterze. Wiem, że to dla niektórych wkurzające. Przecież nie każdemu musi się podobać to opowiadanie. Ale chodzi mi o te dziewczyny, które przyjmują to pozytywnie. Niektóre z was przeczytały całego bloga od początku do ostatniego rozdziału, dodały komentarz i poprosiły mnie abym informowała je o nowych rozdziałach. To bardzo miłe i tak właśnie robię, ale zauważyłam, że niektóre nawet na to nie reagują. Nie dają znaku na Twitterze, nie komentują. Nawet kiedy napisałam do nich to nie odpisały mi czy mam je dalej informować i czy czytają nasze opowiadanie. Naprawdę my zrozumiemy jeśli komuś będzie się nie podobać. Nic nie jest idealne.

Następna sprawa nadal związana z Twitterem. Ktoś chce link do tego bloga. Podaję. Po 5 minutach jest komentarz pod najnowszym rozdziałem, że bardzo się podobało i w ogóle czeka na następny rozdział. Owszem mogło się podobać, ale przecież nie wie o co chodzi w opowiadaniu jak przeczytało się jeden rozdział. Nie napisał o informowaniu czy dodaniu się do 'obserwujących' to skąd będzie wiedział o następnym rozdziale.
Ehh...to chyba tyle. Przepraszam jeśli dla kogoś to jest bezsensowne, ale to dręczyło mnie już chwilę. Przepraszam także jeśli kogoś uraziłam. Nie miałam tego na celu, ale również rozważam opcję, że ktoś mógł poczuć się obrażony.

Przepraszam, Dems.

sobota, 26 października 2013

Rozdział 9



Megg leżała spokojnie na kolanach chłopaka. On delikatnie gładził jej długie, brązowe włosy. Oboje byli bardzo spokojni. Dziewczyna nie bała się. Nie chciała tego przerywać. Chciała choć przez chwilę poczuć się szczęśliwa...
- Czuje się jak dawniej. - Westchnął cicho Styles patrząc na dziewczynę. 
- A czy to źle? Mi się to podoba... - odrzekła równie cicho.
- Mi też, ale ja nie panuję nad tym...
- Nie panujesz nad czym? - zdziwiła się i podniosła głowę patrząc na chłopaka.
-Teraz spokojnie siedzimy, ale zaraz mogę zacząć Cię bić, nie rozumiem tego. Co chwile myślę inaczej.- wytłumaczył.
- A mogę stąd wyjść póki jesteś spokojny? - zaśmiała się, nie mówiła tego poważnie.
- Przestań. – również się zaśmiał i pocałował ją.
- Brakowało mi Twojej czułości, wiesz? - uśmiechnęła się do chłopaka.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj skoro wiesz, że znów to zrobisz. - Megg ponownie położyła swoją głowę na jego kolanach.
- Co zrobię? - Nie zrozumiał jej.
- Zranisz mnie. - odpowiedziała spokojnie tak jakby to nic nie znaczyło. Chłopak nie wiedział już co powiedzieć. Zniszczył wszystko. Do końca.  - Hazz, proszę, przytul mnie tak jak kiedyś, póki... Póki jeszcze potrafisz...- poprosiła brunetka.
- Dobrze... - Oboje wstali. Styles przytulił ją tak jak prosiła. Megg lekko przymknęła oczy. Chciała nacieszyć się tą chwilą. Za tym tęskniła... Chłopak wtulił się w nią jeszcze bardziej. Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Margaret oderwała się od niego i spojrzała na jego twarz. Delikatnie otarła spływającą łzę. 
Chłopak lekko uśmiechnął się, przetarł palcem po jej dolnej wardze i złożył na jej ustach całunek pełen miłości. 
- I właśnie za to nadal Cię kocham. - uśmiechnęła się do Harry'ego.
- Ja Ciebie też. Cholernie Cię kocham. - Znów ją pocałował. Dziewczyna nie wierzyła w to co właśnie usłyszała, ale cieszyła się z tego. W myślach błagała Boga, by ten sprawił, by to szczęście nigdy już się nie skończyło. By Harry był już taki na zawsze...
W tym samym momencie zaczął dzwonić telefon Harry’ego. Gdy Styles zobaczył kto to rzucił telefonem o podłogę, gwałtownie usiadł na kanapie i schował twarz w dłonie.
- Hazz... Co się stało? - zapytała zdezorientowana.
- Ja nie potrafię...
- Czego nie potrafisz?- zdziwiła się.
- Nie mogę już tak.
- Ale jak? O czym Ty mówisz?- dociekała.
-Ty, Louis... Ja Was obojga kocham. Cholernie kocham. Czemu to musi być takie trudne?- Wstał i szybkim krokiem poszedł do pokoju mocno trzaskając drzwiami. Megg była zaskoczona. Czuła, że znów popełniła błąd, ale była gotowa wybaczyć mu wszystko, byle, żeby z nią został... Byle, żeby został taki jaki był chwilę wcześniej.
Dziewczyna niepewnie przemieściła się długim, ciemnym korytarzem i stanęła przed drzwiami pokoju, w którym znajdował się Styles. Delikatnie zapukała do drzwi i czekała na reakcję chłopaka. Nie dostała odpowiedzi.
- Hazz...- powiedziała otwierając drzwi. Chłopak leżał skulony w kłębek. Cicho popłakiwał. Brunetka pierwszy raz widziała go w takim stanie. Dziewczyna usiadła obok niego na łóżku. - Harry...
- Co? -Powiedział przez płacz.
- Proszę, nie płacz. Wszystko jakoś się ułoży... - chciała go przytulić, ale powstrzymała się.
- Nie ułoży. Wszystko się wali…
- Ale... ehh... Proszę spójrz na mnie. - powiedziała czule. Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej. Jego twarz była cała mokra. Megg otarła jego policzki. - Nic się nie wali... Nic, rozumiesz? Wszystko będzie dobrze... - powiedziała patrząc w jego oczy. 
- Nic się nie ułoży. Wszystko się coraz bardziej miesza. On myśli, że jestem teraz u siebie, bo ojciec prosił mnie abym przyjechał...
- Zrobisz coś dla mnie?
- Co?
- Wracaj do niego. Nie rań go tak jak my raniliśmy siebie. Nie rób mu tego... - powiedziała spuszczając wzrok. 
- Nie, bo wtedy zranię Ciebie...To wszystko, on, to miała być przykrywka do tego co robiłem, ale ja znów się w nim zakochałem...
- Mnie już nie da się skrzywdzić bardziej niż to zrobiłeś. I tak nie będę już szczęśliwa, a On... Nie odbieraj mu szczęścia. - poprosiła.
- Będziesz szczęśliwa.
- Ale nie z Tobą, a on może być szczęśliwy, właśnie z Tobą, Harry.- kontynuowała.
- Ale ja nie potrafię wybrać między Wami...
- To ja wybiorę za Ciebie... Wróć do Louis'a. Ja jakoś sobie poradzę. Proszę Harry, nie rań go. Nie okłamuj i nie oszukuj, tylko wróć do niego i wszystko na spokojnie mu wyjaśnij.
- On mnie znienawidzi. -szepnął. Po czym wstał i wyszedł z domu. Tak po prostu.

Dziewczyna nadal siedziała na łóżku. Poczuła się dziwnie. Najpierw dowiedziała się, że On nadal ją kocha. Teraz dowiedziała się, że On kocha także Louis'a. Nie wiedziała jak ma postąpić. Nie płakała. Nie chciała płakać. Po prostu siedziała i zastanawiała się dlaczego to wszystko toczy się właśnie w taki sposób.
Po kilku godzinach czekania na swojego, lub nie swojego, chłopaka Megg była już zmęczona, wzięła szybki prysznic i poszła do łóżka. Zasnęła dosłownie w kilka minut. Śniła o tym, że jest szczęśliwa... Ale to był tylko sen...


W środku nocy obudził ją hałas. Głośny hałas. Margaret zaświeciła nocną lampkę i podniosła się z łóżka. Szybko wyszła z pokoju i skierowała się do wielkiego salonu.
- Harry?! - krzyknęła kiedy zobaczyła kompletnie pijanego chłopaka.
- Ja, nie widać?! - Zaczął się sobie przyglądać.
- Widzę, tylko... Upiłeś się.- stwierdziła.
- I teraz jestem szczęśliwy. - Zdjął swoją kurtkę, rzucił ją w kąt pomieszczenia i zaczął podchodzić do dziewczyny.
- Nie! Harry nie zaczynaj znowu! - Megg zaczęła uciekać przed chłopakiem.
- No chodź tu. Trochę przyjemności nie zaszkodzi.
- Błagam Cię, nie! - Brunetka biegła przed siebie. Nie wiedziała gdzie ma się udać. Nie zdążyła zapamiętać gdzie prowadzi każdy korytarz tego domu...
Mimo, że chłopak był pijany, złapał ją... Momentalnie przywarł ją do ściany, zaczął ją całować i rozbierać.  Dziewczyna krzyczała, piszczała, wrzeszczała... Chociaż, nie można tego było nazwać wrzaskiem. To było rozpaczliwe błaganie o pomoc. Błaganie, którego i tak nikt nie usłyszał... W sekundę pozbył się jej wszystkich ciuchów.
- Cii..kochanie. Nic Ci się nie stanie. - Zaczął się rozbierać. Za każdym razem to kończyło się tak samo. A Megg, głupia, zawsze wierzyła w każde jego kłamstwo, każdą obietnice... Czego się nie robi dla miłości? Ona dla tej miłości umierała. Spokojnie umierała każdego dnia na nowo.
Szybko, znów,  przemieścił się tak, aby to ona była pod ścianą. Trzymał dziewczynę w mocnym uścisku.
 - Na dół. - warknął jej do ucha i ścisnął dłonią jej krocze. Dziewczyna wykonywała posłusznie każdy jego rozkaz. Robiła wszystko to czego on chciał. Nie sprzeciwiała mu się. - Grzeczna dziewczynka. – Wydyszał i uniósł ją do góry. - Idziemy. - Złapał ją za rękę i zaprowadził do sypialni. Od razu gwałtownie rzucił ją na łóżko.
- Harry proszę, nie rób tego...- szepnęła, jeszcze miała nadzieję, że to w jakiś sposób poskutkuje.
- O co Ci chodzi? Chce się tylko trochę zabawić. - Uśmiechnął się i zagryzł jej sutek.
- Idź... - dziewczyna nie miała już siły nawet krzyczeć- Idź się zabawić z Louis'em! - powiedziała z trudem.
- Ale ja wole z Tobą kotku.
- Harry proszę, pamiętasz... Rano oboje byliśmy szczęśliwi... Uśmiechnięci... Teraz też tak może być... Tylko proszę nie rób tego.
- Ale ja nic takiego nie robię. - Zaczął całować ja po całym ciele. Megg zaczęła cicho łkać. - Nie płacz. Przecież nic Ci nie zrobię...
- Zawsze mówisz, że nic mi nie zrobisz, a i tak mnie krzywdzisz.

- Juz, cii... Bawimy się. - Pocałował ją. 
- Nie! - Megg zaczęła bić chłopaka. Szarpać się. Próbował się uwolnić.
- Cisza! - Krzyknął i uderzył ją w policzek. Dziewczyna już nie reagowała na to czy on ją bił, czy też nie. Zaczęła z całych sił drapać go po całym ciele. Chłopak mocno ścisnął jej nadgarstki uniemożliwiając jej ruch. - I co teraz? - Zaśmiał się. Panna Richards przekręciła głowę tak, aby nie musieć patrzeć na chłopaka. - Co? Oczka bolą?
- Od patrzenia na Ciebie psycholu! - powiedziała.
- Ojj...głupia. - Powiedział po czym zaczął… Znów ją zgwałcił. Po raz kolejny bijąc ją, mówił, że ją kocha... Może rzeczywiście ma problemy psychiczne? 

* * *














Dziewczyna po kilku, a nawet kilkunastu godzinach obudziła się.Ubrała bieliznę oraz koszulę bruneta, po czym po cichu i ze strachem wyszła z pokoju. W całym domu było cicho. 'Salon- nie ma go. Kuchnia i łazienka- tak samo.' Odwiedziła resztę pokoi, ogródek. Nigdzie go nie było. Odetchnęła z ulgą. Od razu zaczęła szukać jakiegokolwiek źródła, aby tylko skontaktować się z Demi. Nie miała swojego telefonu. Harry także zabrał komórkę ze sobą... Dziewczyna zaczęła biegać po całym domu. W jednym z pomieszczeń znalazła stary telefon. Prędko zaczęła przypominać sobie numer do swojej przyjaciółki. Już po chwili właściwe cyferki pojawiły się na małym wyświetlaczu. Megg bez wahania nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Halo? - Brunetka usłyszała w słuchawce cichy i przygnębiony ton dziewczyny.
- Demi, błagam pomóż mi... - powiedziała zachrypniętym głosem.
- Megg? Gdzie jesteś? - Blondynka nerwowo wstała z łóżka, czego oczywiście Margaret przez telefon ujrzeć nie mogła.
Brunetka od razu wyjaśniła blondynce gdzie się znajduje i w obawie przed tym, że Styles w każdej chwili mógłby wrócić, rozłączyła się.


Demi jak najszybciej ubrała się ciepło. Wzięła najpotrzebniejsze rzeczy i z piskiem opon odjechała. Po prawie pięciu godzinach jazdy była u celu.
- Megg odbierz. - Mówiła sama do siebie siedząc w aucie.
- Demi widzę Cię! Już idę. - Rzuciła i już po minucie była w aucie.- Nie pytaj o nic tylko jedź, proszę... - powiedziała brunetka kiedy siedziała już obok swojej przyjaciółki. Dziewczyna odjechała najszybciej jak tylko mogła.
– Z tyłu jest torba. Wyciągnij sobie coś z niej.
- Dobrze...- odpowiedziała panna Richards i sięgnęła na tylne siedzenia. Wyszperała ciepły koc i przykryła się nim. Nie miała ze sobą ciuchów, nie miała na sobie nic innego prócz tego co znalazła w tym domu…
- Jak dobrze, że mam Cię już przy sobie. - Dems przytuliła brunetkę jedną ręką.
- Uważaj na drogę... - szepnęła.
- Wzięłam Ci ciuchy. Zatrzymać się na jakiejś stacji?- zaproponowała.
- Lepiej nie... Jedź cały czas, a ja jakoś sobie poradzę...
- Okej. - Podkręciła grzanie w samochodzie po czym mocno ścisnęła dłoń dziewczyny.
- Dziękuję, że po mnie przyjechałaś. - zwróciła się do Dems.
- Nawet nie dziękuj. - Rozejrzała się dookoła. - Tu jest mało aut. Przebierz się tu. Jesteś cała przemarznięta.
- Bo tam nie miałam nic swojego... - szepnęła i szybko zaczęła się przebierać. Blondynka okryła ją bardziej kocem.
- Prześpij się. Wzięłam też zagłówek. Będziemy jechać jakieś pięć godzin.
- Nie chcę spać. Po prostu jedź. Nic nie mów. Proszę... - dziewczyna wyglądała tak jakby nadal się bała. Każdy samochód, który przejeżdżał obok ją przerażał. Wszędzie widziała Harry'ego. Marzyła, żeby chwila, w której go spotkała nigdy się nie wydarzyła, ale niestety... Przeszłości nie da się zmienić.
- Dobrze. - Dziewczyna starała skupić się na drodze, lecz i tak ciągle myślała o swojej przyjaciółce…



***
Mamy ogromną nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. Według Nas, nie należy on do najgorszych. :)
Oczywiście za wszystkie powtórzenia, błędy, niezrozumiałe zdania - bardzo przepraszamy. 
Jeśli macie jakieś pytanie do Nas, czyli autorek, lub do bohaterów, to zapraszamy na Naszego ASKA. Z chęcią odpowiadamy na każde pytanie. :)) 
No to... Prosimy o jak najwięcej waszych opinii oczywiście w postaci komentarzy.
I zapraszamy za tydzień! <3 

                                                                   Wasze Megg i Dems.